Żużel. Na torze oddał zdrowie dla Włókniarza. 15 razy był w szpitalu i złamał 17 kości

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Andrzej Jurczyński
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Andrzej Jurczyński

Andrzej Jurczyński to jedna z legend Włókniarza Częstochowa. Z klubem zdobył mistrzostwo zarówno jako zawodnik, jak i trener. W czasie kariery na torze zostawił zdrowie. Jak wyznał po latach, złamał 17 kości.

W tym artykule dowiesz się o:

Każdy, kto interesuje się historią Włókniarza Częstochowa, zna postać Andrzeja Jurczyńskiego. To żużlowiec, który zdobył tytuł Drużynowego Mistrza Polski zarówno jako zawodnik, jak i jako trener. Pod tym względem dorównują mu jedynie inne legendy klubu: Bernard Kacperak i Marek Cieślak.

Jurczyński zdobył mistrzostwo jako zawodnik w 1974 roku, będąc jednym z liderów zespołu. W roli trenera triumfował w 2003 roku, choć warto zaznaczyć, że większy wkład w sukces miał wówczas menedżer Jacek Gajewski, który odpowiadał m.in. za taktykę meczową.

Znany jako "Ruski", Jurczyński poświęcił wiele dla Włókniarza, a starsi kibice pamiętają jego zasługi dla klubu. Całą swoją karierę spędził w Częstochowie i zdobył miłość kibiców, którą niewielu żużlowców może się poszczycić.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Gośćmi: Wróbel, Kołodziej i Cegielski

Swoją karierę rozpoczął w 1968 roku jako 18-latek, przebijając się przez konkurencję, gdy do szkółki zgłaszały się setki młodych adeptów. Jego determinacja i pracowitość zyskały uznanie trenerów. Choć w kategorii młodzieżowców nie wyróżniał się szczególnie, później stał się jednym z filarów drużyny.

Jurczyński po latach wspominał w wywiadzie dla Czewa TV, że trafił do szpitala aż piętnaście razy i złamał siedemnaście kości. Mimo tylu kontuzji nigdy nie myślał o zakończeniu kariery – zawsze wracał na tor, by pokazać jeszcze lepszą jazdę, którą fani uwielbiali.

Miałem słabe starty, więc często musiałem ryzykować, szukać luk i wyprzedzać rywali. To przyniosło mi wiele kontuzji – wspominał Jurczyński. - W szpitalu byłem piętnaście razy, a liczba złamanych kości wynosiła siedemnaście.

Groźba zawieszenia za przewóz pism dla dorosłych Brak indywidualnych sukcesów mógł być rozczarowaniem - tylko dwa razy startował w finałach IMP. Jego występy ligowe doceniła jednak kadra narodowa, a w 1974 roku Jurczyński zdobył z reprezentacją Polski brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Świata, co było jego największym międzynarodowym osiągnięciem.

W 1976 roku miał szansę startu w finale DMŚ na torze White City, ale kontuzja palca przeszkodziła mu w występie. - Był pomysł, żeby uciąć złamany palec i zszyć go, co pozwoliłoby mi jechać. Nie zgodziłem się na to - wspominał. Zastąpił go Bolesław Proch, a Polacy zdobyli srebro.

Jurczyński często startował w zawodach zagranicznych, co wiązało się z różnymi anegdotami z czasów PRL. W jednej z nich opowiadał o próbie przemytu pism dla dorosłych do Związku Radzieckiego: - Mieli mnie zawiesić na dwa lata za przewóz tych broszur. Udało mi się je ukryć w oponie i zabrać z powrotem do Polski. Gdyby opona pękła i karty się wysypały, wszyscy moglibyśmy mieć poważne problemy - mówił. Ostatecznie został zawieszony na dwa lata w zawodach międzynarodowych, ale karę uchylono.

W 1978 roku, gdy startował na torze w White City, podróżował samolotem Kopernik, który dwa lata później rozbił się w Warszawie, zabijając m.in. Annę Jantar.

Jurczyński zakończył karierę w 1986 roku, po pięciu latach problemów zdrowotnych. Ostatnią poważną kontuzję odniósł w wyniku upadku spowodowanego przez Grzegorza Smolińskiego. - Złamałem wtedy obie ręce: prawą w nadgarstku i lewą w łokciu. Pamiętam, że po upadku powiedziałem do Smolińskiego, że tak dalej nie pojedzie długo. Rok później rzeczywiście zginął tragicznie na torze w Poznaniu. Po tej kontuzji zakończyłem karierę – wspominał.

Po zakończeniu kariery Jurczyński pozostał związany z żużlem, trenując zarówno drużynę seniorów, jak i młodzież na minitorze.

Komentarze (7)
avatar
Gerard Młodkowski
11.11.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
tomaszewski kowalczyk chmielewski chyba oni częsciej czyścili bandy a w glebach to tylko jarmuła urbaniec pechowcem był pan MARIAN KAZNOWSKI ale to inna historia 
avatar
grzegorz rektorek
11.11.2024
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Należy pamiętać jeszcze o takich żużlowcach częstochowskich jak Idzikowski,Kaznowski,kwoczała , Krupiński, ruraz, lotocki ,Kuciak , kuzak, Jastrzębski , Kacperak - żużlowcy lat 60, należy pamię Czytaj całość
avatar
Jerzy Skrzypaszek
11.11.2024
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Był jeszcze jeden,, kamikadze,, w Włókniarz o ile mnie pamięć nie zawodzi był to Jarmuła 
avatar
BICESTER
11.11.2024
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
I to byli kiedyś zawodnicy oddawali zdrowie i serce dla klubu a nie to co teraz zawodnicy sezonowi kto da więcej tam zostanie .Kiedyś to aż się chciało przyjść na mecz 
avatar
PawloCKM
10.11.2024
Zgłoś do moderacji
11
0
Odpowiedz
Szacunek Panie Andrzeju za oddanie dla Włókniarza , emocje i waleczność na torach żużlowych. Takich wojowników już nie ma a żuzel zmierza niestety z roku na rok w złym kierunku.