Żużel. Kolejny klub przyznaje: "Mamy kilkaset tysięcy zaległości wobec zawodników"

WP SportoweFakty / Jakub Barański / Na zdjęciu: zawodnik Polonii Piła
WP SportoweFakty / Jakub Barański / Na zdjęciu: zawodnik Polonii Piła

Choć ostatecznie w tym roku żaden z żużlowych klubów nie ogłosi bankructwa, to okazuje się, że problemy finansowe w tej dyscyplinie są bardzo poważne. Do olbrzymich zaległości przyznali się także działacze drugoligowej Polonii Piła.

- Tak faktycznie mamy opóźnienia w płatnościach dla zawodników i nie zamierzamy robić z tego tajemnicy. Żużlowcy są poinformowani, a my w niedługim czasie spłacimy wszystkie zaległości. Obecnie wynoszą one kilkaset tysięcy złotych - przyznaje wprost prezes Polonii Piła, Dariusz Pućka.

To nie pierwszy taki sygnał ze środowiska, bo choć władzom ebut.pl Stali Gorzów i Autona Unii Tarnów udało się spłacić zaległości, to duże problemy ma wciąż Ultrapur Start Gniezno, a teraz do tego grona dołącza Polonia Piła. Daleka od ideału jest także choćby kondycja OK Kolejarza Opole.

Pilanie byli w wyjątkowo trudnej sytuacji, bo tuż przed rozpoczęciem rozgrywek dowiedzieli się, że będą sobie musieli radzić bez wsparcia głównego sponsora, który do tej pory gwarantował 600 tysięcy złotych. Dodatkowo w trakcie sezonu - ze względu na remont stadionu - musieli jeździć domowe mecze na torze w Bydgoszczy. Problemów finansowych dopełniło kilka losowych zdarzeń, jak odwołane w ostatniej chwili mecze wyjazdowe, czy niekorzystne godziny domowych pojedynków. Co ważne, kłopoty z domknięciem budżetu nie zagrażają istnieniu ośrodka i są jedynie przejściowe.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Sabalenka wyprzedziła Świątek. Otrzymała po tym prezent

Choć kluby wciąż jeszcze nie domknęły budżetu na miniony sezon, to obecnie w pośpiechu muszą budować kadry na kolejny rok. Tegoroczna giełda transferowa jest jedną z najnudniejszych w ostatnich latach, bo kluby ekstraligowe już dawno przedstawiły swoich zawodników, a kluby KLŻ tak naprawdę dopiero kilka dni temu... rozpoczęły negocjacje.

- Nie dość, że nie wiemy jeszcze dokładnie, jakim budżetem dysponujemy na przyszły sezon, to wciąż musimy spłacić zaległości z minionego roku. Kompletnie nie rozumiem tego pośpiechu. Przecież nic by się nie stało, gdyby w KLŻ okres transferowy został albo przełożony na kolejny rok, albo po prostu wydłużony. Wtedy i zawodnicy, i kluby byłyby w lepszej sytuacji, bo każdy wiedziałby na co go stać i nie byłoby podpisywania kontraktów w ciemno. Obecnie mamy oczywiście deklaracje od sponsorów, ale są to dopiero wstępne porozumienia - dodaje Pućka.

Od lat w polskim żużlu okres transferowy trwa zaledwie dwa tygodnie. O ile dla poukładanych klubów ekstraligowych jest to wystarczająco dużo czasu (większość z nich ma gotowe kadry na kolejny sezon już w sierpniu), to dla klubów z niższych lig stanowi to coraz większy problem.

- Przecież my tak naprawdę dopiero kilka dni temu dowiedzieliśmy się, ile drużyn pojedzie w rozgrywkach i jaki dokładnie będzie system. Trudno rozmawiać precyzyjnie z zawodnikiem o kontrakcie bez takiej podstawowej wiedzy. Potem wszystko robi się w pospiechu i to także jeden z powodów, dlaczego niektóre kluby mają później problemy finansowe. Sytuacja jest kiepska, więc dzisiaj potrzebujemy zmian, które odciążą trochę kluby - dodaje Pućka.

Mimo wszystko przyszłoroczny skład Polonii w KLŻ może wyglądać naprawdę interesująco. Przesądzony jest choćby transfer Jonasa Seiferta-Salka, a blisko klubu jest także Tomasz Gapiński. Obaj zawodnicy jeździli w minionym sezonie w Metalkas 2. Ekstralidze, a w KLŻ mogą walczyć o czołowe miejsca w klasyfikacji indywidualnej.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty