Żużel. Kołodziej odpowiada Cegielskiemu. Ten ostrzega go przed rywalami

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej (z lewej) z Krzysztofem Cegielskim (z prawej)
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej (z lewej) z Krzysztofem Cegielskim (z prawej)

W przyszłym roku Janusz Kołodziej może być najbardziej narażonym na wypadki zawodnikiem Metalkas 2. Ekstralidze. Ostatnie lata nie są pod tym względem udane dla zawodnika, więc obawy jego menedżera Krzysztofa Cegielskiego wydają się uzasadnione.

Janusz Kołodziej od lat należy do najbardziej widowiskowo jeżdżących zawodników w Polsce i na świecie. Żużlowiec potrafi dokonywać cudów na trasie, a jego szarże są ozdobą każdego meczu, w którym się pojawia. To jednak ma też swoje złe strony, bo jego styl często naraża go na dodatkowe upadki i niebezpieczeństwo kontuzji.

Tylko w minionym sezonie Kołodziej leczył kontuzję kręgosłupa, ręki, a także barku. O ile w PGE Ekstralidze od lat żużlowcy dość mocno dbają o zdrowie swoich rywali, a wśród zawodników panuje nieformalne porozumienie, by w stykowych sytuacjach zostawiać sobie miejsce, a najlepsi żużlowcy doskonale panują nad maszynami, to w Metalkas 2. Ekstralidze sytuacja jest nieco inna. Jednym z tych, którzy sygnalizowali Kołodziejowi takie zagrożenie był choćby jego menedżer, Krzysztof Cegielski.

Nie dość, że większość torów nie jest aż tak gładka jak w elicie, to wielu zawodników nie odpuszcza tam nawet na centymetr. To właśnie z tego powodu pojawienie się tak wybitnego żużlowca jak Kołodziej może jeszcze mocniej zmobilizować rywali do jazdy na granicy zdrowego rozsądku.

- Wiele takich głosów faktycznie się pojawia, ale ja staram się nie brać tego do siebie. Na pewno jednak przygotuję się na taką ewentualność. Zresztą już w tym roku pracowałem podczas rehabilitacji właśnie z myślą o kolejnym sezonie. Na pewno mogą upchać pod kombinezon jeszcze więcej ochraniaczy. Mogę się lepiej przygotować na upadki, żeby wstawać z toru bez urazów - przyznał Kołodziej w Magazynie PGE Ekstraligi na WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Sabalenka wyprzedziła Świątek. Otrzymała po tym prezent

Zawodnik wciąż rehabilituje się po minionym sezonie, ale kontuzje pozostawiły ślad na jego zdrowiu. O ile pompki może robić bez problemu, to już na przykład pociąganie się na drążku stanowi dla niego spore wyzwanie. Nie powinno to raczej przeszkadzać w skutecznej jeździe na motocyklu.

W przeciwieństwie do sytuacji choćby Tai Woffinden, perypetie zdrowotne nie zmieniły sytuacji Kołodzieja na giełdzie transferowej. Zawodnik tradycyjnie był rozchwytywany.

- Faktycznie w trakcie giełdy transferowej pojawiały się różne oferty, niektóre bardzo konkretne i faktycznie mogę powiedzieć, że transfer na pewno sprawiłby, że warunki finansowe miałbym lepsze. Ja sugerowałem się jednak tym, co czuję i chciałem odpłacić kibicom za spadek. Przed podpisaniem umowy bardzo długo myślałem o wszystkich możliwych opcjach. Wewnętrznie chciałem jednak wciąż być zawodnikiem Fogo Unii Leszno - dodał.

37-latek potwierdził, że najatrakcyjniejsza finansowo oferta pochodziła od... Texom Stali Rzeszów.

- Gdy zobaczyłem ofertę Stali, pomyślałem od razu "wow". Czułem się doceniony. To była najwyższa oferta, jaką dostałem. Mam szacunek do władz tego klubu, że chce im się robić takie rzeczy i widziały mnie w swoim składzie - przyznał wychowanek Unii Tarnów.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty