Pieniądze za podpis należy wydać na przygotowanie do sezonu. Nie jest nim wymiana kafelek w łazience [OPINIA]

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski

Z reguły, gdy zawodnik dobrze punktuje i posiada zadbany sprzęt, nie kontroluje się jego wydatków. Problem zaczyna się, gdy ktoś prezentuje się słabo. Gdyby wszyscy się rozliczali, poznalibyśmy prawdziwe wydatki żużlowców - pisze Marta Półtorak.

"Półtora okrążenia" to cykl felietonów i opinii Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.

***

Ostatnio dowiedzieliśmy się, że Jason Doyle, Leon Madsen, Mikkel Michelsen oraz Maksym Drabik będą najprawdopodobniej musieli oddać sporą kwotę pieniężną swoim byłym klubom, jeśli chcą być zatwierdzeni do startów w polskiej lidze (więcej TUTAJ).

W przeszłości w Stali Rzeszów martwiliśmy się, co się dzieje z Rafałem Okoniewskim, którego sprzęt nie domagał. Dlatego szukaliśmy różnych przyczyn. Pieniądze za podpis kontraktu muszą być przeznaczone na przygotowanie do sezonu, a kluby mają możliwość to skontrolować. Najprostszym sposobem sprawdzenia są faktury od zawodnika. Akurat w tym przypadku Rafał nie potrafił ich pokazać.

Nie chciałabym komuś robić krzywdy, ponieważ nie lubię uogólnień. Natomiast wiem, że istnieją przypadki, gdy żużlowcy nie wydają całej kwoty na przygotowanie do sezonu. Mogą to być pieniądze przeznaczony na sprzęt, ale też przygotowanie mentalne, chociażby u psychologa. Aczkolwiek na pewno nie są nimi wymiana kafelek w łazience czy zakup luksusowego samochodu. Oczywiście, zawodnicy absolutnie mogą to robić, ale nie ze środków, które mają być poświęcone na czysto sportowe kwestie.

ZOBACZ WIDEO: Włókniarz wciąż szuka trenera. Cieślak o potencjalnym powrocie

Warto też podkreślić, że nikt nie sprawdza tego na początku sezonu. To robi się po jego zakończeniu. Osobiście nie miałabym problemu, gdyby jakiś zawodnik pieniądze za podpis kontraktu wydał na wszelkie potrzebne naprawy sprzętu. Wynagrodzenie za punkty można już przeznaczać, na co się chce.

Niestety część żużlowców na koniec rozgrywek nie jest w stanie przedstawić faktur, które potwierdzą, że cała suma poszła na to, na co powinna. Kluby najczęściej nie korzystają z możliwości weryfikowania tego. Z reguły, gdy zawodnik dobrze punktuje i posiada zadbany sprzęt, nie kontroluje się jego wydatków. Problem zaczyna się, gdy ktoś prezentuje słabą dyspozycję.

Przepisy są od tego, aby je egzekwować. Pytanie, czy żużlowcy będą się przejmować potencjalną decyzją Trybunału PZM o nakazie oddania pieniędzy. Moim zdaniem zawsze powinni pamiętać o przestrzegania reguł. Są tacy, którzy wydają naprawdę duże kwoty na przygotowanie do sezonu, ale także w jego trakcie. Mamy różne przypadki i do każdego należałoby podejść indywidualnie. I to należy podkreślić. Niektórzy przeznaczają nawet więcej funduszy na sprzęt, niż powinni.

Gdyby wszyscy rozliczali pieniądze, które otrzymują na przygotowanie do sezonu i dalszą część rozgrywek, poznalibyśmy prawdziwe wydatki zawodników, które są potrzebne, aby jeździć na odpowiednim poziomie. Nie mówię, że żużel jest tani, bo każdy ma świadomość, ile on kosztuje. Gorzej, jeśli żużlowiec chce za bardzo oszczędzać i często wychodzi, jak wychodzi.

Czy dzięki temu zmniejszymy kwoty za podpis kontraktu i zaoszczędzimy trochę pieniędzy w budżecie? Wszystko będzie zależało od podaży i popytu. Jeżeli zabraknie na rynku zawodników gwarantujących odpowiednią zdobycz, to ci, którzy prezentują należyty poziom, będą dyktować swoje warunki. Niezależnie od tego, czy dostaną duże sumy na przygotowanie do sezonu, czy większe wynagrodzenie za punkty. To jest naturalne. Jeśli będzie większa konkurencja, ceny same się uregulują.

Marta Półtorak

Źródło artykułu: WP SportoweFakty