W czwartek (5 grudnia) w jednym z hoteli w Zielonej Górze odkryto zwłoki 60-letniej kobiety i 62-letniego mężczyzny. Ciała znaleźli pracownicy hotelu, którzy natychmiast powiadomili policję. Sekcja zwłok została zaplanowana na piątek.
Wszystko wskazuje na to, że do tej tragedii doszło w tym samym hotelu, w którym w 2004 roku życie odebrał sobie niespełna 22-letni Rafał Kurmański. Wszystko działo się na kilkanaście godzin przed meczem, w którym żużlowiec miał wziąć udział.
Mechanicy zawodnika, niczego jeszcze nieświadomi, zameldowali się na stadionie i przygotowywali motocykle. Zawodnik nie odbierał telefonu, nie odpowiadał na smsy. Wtedy nadeszły tragiczne wieści - Kurmański w nocy poprzedzającej spotkanie popełnił samobójstwo.
ZOBACZ WIDEO: Czy to powód słabszej formy Janowskiego? Zawodnik odpowiada
Dawał znaki, że coś jest nie tak
Prawdopodobnie ostatnią osobą, która po raz ostatni rozmawiała z Kurmańskim, był kierowca taksówki. Żużlowiec jako punkt docelowy wybrał hotel, w którym następnie popełnił samobójstwo. Co ciekawe, pierwotną trasą był znajdujący się w okolicy most.
Po drodze Kurmański zapytał kierowcę o możliwość zakupu linki holowniczej na stacji paliw. To spowodowało, że kierujący taksówką zaczął się poważnie zastanawiać, czy jego klient nie ma złych intencji. Nieco się uspokoił, gdy 21-latek ostatecznie poprosił o podwózkę do hotelu.
Nim jednak dotarli do tego miejsca, żużlowiec wszedł w dyskusję z taksówkarzem. Kurmański żalił się na swoje problemy i skarżył się, że nikt w klubie go nie rozumie. Kierowca zostawił nawet zawodnikowi swój numer, by dzwonił do niego, jak będzie w potrzebie.
Nie zrobił tego. Taksówkarz, gdy tylko dowiedział się o tragedii, poszedł na policję i opowiedział o nocnym kursie. W "Gazecie Lubuskiej" zdradził, że dręczyły go wyrzuty sumienia.
- Ale co ja mogłem zrobić? Pójść do recepcjonistki i powiedzieć, że gość ma myśli samobójcze? Stać pod oknem? Pilnować? Gdybym miał wtedy telefon do byłego prezesa klubu, zadzwoniłbym nawet w nocy, byłbym spokojniejszy. Ale nie miałem... Szkoda, bo to był młody chłopak, życie miał przed sobą - mówił.
Szukanie winnych
Środowisko kibiców zaczęło domagać się wyjaśnień. Wskazywano na lokalne media, które krytykowały Kurmańskiego. Klubowi groził spadek z ligi, a jego wyniki po przejściu do kategorii seniorów nie były takie, na jakie liczono.
- Chwilowo mam teraz takiego doła, że nie mogę się z tym wszystkim pozbierać. Nie wiem co więcej powiedzieć, nie będę nic wymyślał. Jestem chwilowo zdołowany tym wszystkim. Człowieka można łatwo "zdołować", wygwizdać i zwyzywać. A przecież każdy w życiu ma jakieś gorsze chwile. Ja przeżywam to razem z innymi - mówił wówczas Kurmański.
Przyczyn tragedii upatrywano też w otoczeniu, z którego wywodził się Kurmański. Jego matka była alkoholiczką, a on sam nie miał kontaktu z ojcem. Zawodnik miał się też obracać w niezbyt dobrym towarzystwo. Na kilka tygodni przed samobójstwem miał pobić barmana. Na policję nie wpłynęło jednak żadne zawiadomienie o dopuszczeniu się przez Kurmańskiego czynu.
Wielka nadzieja polskiego żużla
21-latek uchodził za ogromny talent. W tamtym czasie działacze ZKŻ Zielona Góra, czyli klubu, który reprezentował, chcieli zbudować w przyszłości skład oparty o miejscowych zawodników. Jednym z takich żużlowców był właśnie Kurmański.
Niewątpliwie był on talentem na miarę Tomasza Golloba. W pewnym momencie zaczął się nieco zatracać. Ówcześni działacze zielonogórskiego klubu przyznawali, że kontakt z Kurmańskim stawał się coraz bardziej utrudniony.
- To była taka nadzieja zielonogórska. Młody, uśmiechnięty, fajny chłopak, utalentowany z mega perspektywą. Chcieliśmy wokół niego budować przyszłość zielonogórskiego speedwaya. Niestety stało się, jak się stało. Wszystko się zawaliło - podejście do żużla, życia - mówił nam Robert Dowhan, były prezes klubu.
- Jakbym miał go porównać w sposobie zachowania, to każdy, kto ma kota, to wie o tym, że jednego dnia da się go ugłaskać, a następnego dnia potrafi zniknąć i nie ma go dwa dni. Z Rafałem też tak było. Chodził swoimi ścieżkami, miał takie swoje życie pozażużlowe, o którym mało kto wiedział i do którego dopuszczał tylko tych, których chciał - dodał Jacek Frątczak, były menedżer zielonogórskiego klubu.
***
Gdzie szukać pomocy?
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też [TUTAJ].