Dwa ciała w hotelu w Zielonej Górze. To kolejna tragedia w tym miejscu

Newspix / LUKASZ GROCHALA / Na zdjęciu: Rafał Kurmański
Newspix / LUKASZ GROCHALA / Na zdjęciu: Rafał Kurmański

W hotelu w Zielonej Górze znaleziono ciała małżeństwa. W tym samym miejscu nieco ponad 20 lat temu doszło do innej tragedii. Polski sport stracił wówczas ogromny talent.

W tym artykule dowiesz się o:

W czwartek (5 grudnia) w jednym z hoteli w Zielonej Górze odkryto zwłoki 60-letniej kobiety i 62-letniego mężczyzny. Ciała znaleźli pracownicy hotelu, którzy natychmiast powiadomili policję. Sekcja zwłok została zaplanowana na piątek.

Wszystko wskazuje na to, że do tej tragedii doszło w tym samym hotelu, w którym w 2004 roku życie odebrał sobie niespełna 22-letni Rafał Kurmański. Wszystko działo się na kilkanaście godzin przed meczem, w którym żużlowiec miał wziąć udział.

Mechanicy zawodnika, niczego jeszcze nieświadomi, zameldowali się na stadionie i przygotowywali motocykle. Zawodnik nie odbierał telefonu, nie odpowiadał na smsy. Wtedy nadeszły tragiczne wieści - Kurmański w nocy poprzedzającej spotkanie popełnił samobójstwo.

ZOBACZ WIDEO: Czy to powód słabszej formy Janowskiego? Zawodnik odpowiada

Dawał znaki, że coś jest nie tak

Prawdopodobnie ostatnią osobą, która po raz ostatni rozmawiała z Kurmańskim, był kierowca taksówki. Żużlowiec jako punkt docelowy wybrał hotel, w którym następnie popełnił samobójstwo. Co ciekawe, pierwotną trasą był znajdujący się w okolicy most.

Po drodze Kurmański zapytał kierowcę o możliwość zakupu linki holowniczej na stacji paliw. To spowodowało, że kierujący taksówką zaczął się poważnie zastanawiać, czy jego klient nie ma złych intencji. Nieco się uspokoił, gdy 21-latek ostatecznie poprosił o podwózkę do hotelu.

Nim jednak dotarli do tego miejsca, żużlowiec wszedł w dyskusję z taksówkarzem. Kurmański żalił się na swoje problemy i skarżył się, że nikt w klubie go nie rozumie. Kierowca zostawił nawet zawodnikowi swój numer, by dzwonił do niego, jak będzie w potrzebie.

Nie zrobił tego. Taksówkarz, gdy tylko dowiedział się o tragedii, poszedł na policję i opowiedział o nocnym kursie. W "Gazecie Lubuskiej" zdradził, że dręczyły go wyrzuty sumienia.

- Ale co ja mogłem zrobić? Pójść do recepcjonistki i powiedzieć, że gość ma myśli samobójcze? Stać pod oknem? Pilnować? Gdybym miał wtedy telefon do byłego prezesa klubu, zadzwoniłbym nawet w nocy, byłbym spokojniejszy. Ale nie miałem... Szkoda, bo to był młody chłopak, życie miał przed sobą - mówił.

Szukanie winnych

Środowisko kibiców zaczęło domagać się wyjaśnień. Wskazywano na lokalne media, które krytykowały Kurmańskiego. Klubowi groził spadek z ligi, a jego wyniki po przejściu do kategorii seniorów nie były takie, na jakie liczono.

- Chwilowo mam teraz takiego doła, że nie mogę się z tym wszystkim pozbierać. Nie wiem co więcej powiedzieć, nie będę nic wymyślał. Jestem chwilowo zdołowany tym wszystkim. Człowieka można łatwo "zdołować", wygwizdać i zwyzywać. A przecież każdy w życiu ma jakieś gorsze chwile. Ja przeżywam to razem z innymi - mówił wówczas Kurmański.

Przyczyn tragedii upatrywano też w otoczeniu, z którego wywodził się Kurmański. Jego matka była alkoholiczką, a on sam nie miał kontaktu z ojcem. Zawodnik miał się też obracać w niezbyt dobrym towarzystwo. Na kilka tygodni przed samobójstwem miał pobić barmana. Na policję nie wpłynęło jednak żadne zawiadomienie o dopuszczeniu się przez Kurmańskiego czynu.

Wielka nadzieja polskiego żużla

21-latek uchodził za ogromny talent. W tamtym czasie działacze ZKŻ Zielona Góra, czyli klubu, który reprezentował, chcieli zbudować w przyszłości skład oparty o miejscowych zawodników. Jednym z takich żużlowców był właśnie Kurmański.

Niewątpliwie był on talentem na miarę Tomasza Golloba. W pewnym momencie zaczął się nieco zatracać. Ówcześni działacze zielonogórskiego klubu przyznawali, że kontakt z Kurmańskim stawał się coraz bardziej utrudniony.

- To była taka nadzieja zielonogórska. Młody, uśmiechnięty, fajny chłopak, utalentowany z mega perspektywą. Chcieliśmy wokół niego budować przyszłość zielonogórskiego speedwaya. Niestety stało się, jak się stało. Wszystko się zawaliło - podejście do żużla, życia - mówił nam Robert Dowhan, były prezes klubu.

- Jakbym miał go porównać w sposobie zachowania, to każdy, kto ma kota, to wie o tym, że jednego dnia da się go ugłaskać, a następnego dnia potrafi zniknąć i nie ma go dwa dni. Z Rafałem też tak było. Chodził swoimi ścieżkami, miał takie swoje życie pozażużlowe, o którym mało kto wiedział i do którego dopuszczał tylko tych, których chciał - dodał Jacek Frątczak, były menedżer zielonogórskiego klubu.

***

Gdzie szukać pomocy?

Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też [TUTAJ].

Komentarze (18)
avatar
GABOR
6.12.2024
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
A tak swoją drogą, to ciekawe do czego by się odniósł autor artykułu, gdyby w znanym wszystkim hotelu na ulicy Ceglanej w Zielonej Górze , znaleziono cztery ciała ? 
avatar
Dziadu
6.12.2024
Zgłoś do moderacji
8
7
Odpowiedz
Po przeczytaniu wiem jedno, ten hotel trzeba omijać szerokim łukiem. 
avatar
pokes
6.12.2024
Zgłoś do moderacji
3
2
Odpowiedz
Świetny artykuł, więcej takich Panie Redaktorze! Tak trzymać!!! 
avatar
pokes
6.12.2024
Zgłoś do moderacji
10
6
Odpowiedz
Ha,ha , ha jego matka była alkoholiczką jak Edek. Obłudne falusy! 
avatar
RZEPICHA
6.12.2024
Zgłoś do moderacji
5
2
Odpowiedz
Obrazanie autora nic nie daje !!! A za pozno teraz na gdybanie co by bylo bo niejednokrotnie ci ze zrabanym deklem mimo pomocy szarpia sie na swoje zycie a czasami i bliskich !!! Szkoda ale tak Czytaj całość