Na podbój argentyńskiej ziemi ruszyło czterech europejskich żużlowców. Mowa o dwóch Czechach: Adrianie Rymelu, Hynku Stichauerze, Austriaku - Manuelu Hauzingerze oraz Włochu - Guglielmo Franchettim. Zawody w Ameryce Południowej są bardzo ważne przede wszystkim dla Stichauera, który połowę sezonu stracił na leczeniu kontuzji kręgosłupa.
Europejskich zawodników zaczynają powoli niepokoić opóźnienia. Według pierwotnych planów zawodnicy powinni mieć już za sobą dwa turnieje. Tymczasem ani raz nie wyjechali jeszcze na tor. Nikt nie może wykluczyć, że kolejne terminy także ulegną zmianie, choć tak naprawdę nie wiadomo do końca dlaczego, wszak w Argentynie jest niesamowicie gorąco i zawody mogłyby się już swobodnie odbywać. - Ludzie tutaj sprawiają wrażenie jakby na wszystko mieli czas. Wszystko się też opóźnia, pierwsze zawody mieliśmy mieć siódmego grudnia, potem trzynastego, ale w końcu te też przełożono ze względu na późniejszy przylot Guglielmo Franchettiego. Kolejny termin jest wyznaczony na dwudziestego grudnia i mam nadzieję, że wtedy wyjedziemy na tor, bo jesteśmy już trochę zniecierpliwienie i głodni jazdy - mówi najmłodszy z grona Europejczyków Stichauer.
Póki co wszyscy jeźdźcy cieszą się urokami fantastycznej pogody oraz podziwiają otaczające ich piękno. Jednak jednym z podstawowych problemów po wyjściu z hotelu jest komunikacja z tamtejszą ludnością. - Mamy świetną pogodę, Argentynki to bardzo ładne kobiety, ludzie ogólnie są raczej mili, a jedzenie fantastyczne. Poza tym, to ciężko porozumieć się z kimkolwiek w tym kraju, bo praktycznie nikt nie rozumie języka angielskiego. My z kolei nie władamy hiszpańskim i jest problem. Dobrze, że przyjechało nas z poza Europy czterech, bo chyba stał się tutaj niemową (śmiech). Mimo tych niedogodności uważam, że Argentyna to świetne miejsce do życia. A tu gdzie mieszkamy czyli w Bahia Blanca jest bardzo malowniczo - opisuje zetknięcie z tamtejszą kulturą Czech.
Nastrój cierpliwego wyczekiwania towarzyszy wszystkim, więc Hynek i jego koledzy nie marnują czasu siedząc z założonymi rękoma. Oprócz żużla Argentyna stwarza okazje do wypróbowania się w innych sportach. - Może trochę się nudzimy, ale nie znowu tak bardzo. Z Adrianem Rymelem chodzimy pograć w sqasha, natomiast z Franchettim oraz z mechanikami Hauzingera gramy w piłkę nożną. Zawsze tworzymy dwie drużyny: Europy, w której skład wchodzą Czesi, Austriacy, Anglicy oraz Włosi. Drugi team wystawiają Argentyńczycy w osobach tamtejszych menadżerów oraz ich przyjaciół. Wygraliśmy już dwa razy (śmiech). Sprawia nam to olbrzymią satysfakcje, bo przecież Argentyńczycy to od lat piłkarska potęga (śmiech). Najgorsze jest to, że nie mamy żadnych treningów na torze. Na domiar złego, co jest chyba w tym momencie największym problemem nie mamy do swojej dyspozycji samochodu. Nie możemy się poruszać z miejsca na miejsca tak szybko jakbyśmy chcieli - dodaje na koniec 22 - latek z Pardubic.