Jakub Sobczak: Panie Andrzeju, jak pan przyjął wiadomość o odejściu Grzegorza Walaska z zielonogórskiej drużyny?
Andrzej Huszcza: Niezbyt wesoło, ale to jest decyzja Grzesia i niech tak zostanie. Po tym, jak po tylu latach startów w Częstochowie powrócił do Zielonej Góry, myślałem, że zostanie tu już na stałe. Okazało się jednak, że gdzieś go znowu poniosło. Jeżeli uważa, że tam będzie mu dobrze, no to trudno. Nasz zespół z Grzesiem w składzie był najlepszy, bo zbudowany w większości z Polaków, którzy zwykle najlepiej punktowali. To były swojaki.
Na miejsce Grzegorza pozyskano Grega Hancocka.
- Greg to jest numer jeden. Czytałem i słyszałem o nim bardzo pozytywne wypowiedzi innych ludzi i ja sam go oceniam bardzo dobrze. To zawodnik, który nam w Falubazie nic nie popsuje, a wręcz przeciwnie - będzie nas bardzo mocno wspomagał.
Na pewno miał pan okazję wielokrotnie ścigać się z Gregiem. Jak pan to wspomina?
- Tak, to prawda. Wiele razy z nim jeździłem. Był bardzo dobrym zawodnikiem i jest nim dalej. Jest profesjonalistą pod każdym względem i w każdym calu. Żeby z nim wygrać trzeba mieć naprawdę spore umiejętności.
Po pana przejściu z zielonogórskiej drużyny do PSŻ-u Poznań to Grzegorz Walasek został kapitanem. Teraz on odszedł i...
- Nowym kapitanem zostanie pewnie Piotrek Protasiewicz. To jest nasz zawodnik, swojak i chyba kolej na niego. Myślę, że nadaje się i z tej roli wywiąże się w bardzo dobry sposób.
W Zielonej Górze ostatnio bardzo głośno było o Januszu Baniaku i Mateuszu Łukowiaku. Obaj odchodzą z klubu.
- Widocznie zarząd nie wiąże ich przyszłości z naszym klubem. Chłopcy dostali wolną rękę. W każdym klubie pod tym względem jest chyba tak samo. Trafiło akurat na nich, bo są najstarsi, a poza tym Baniakowi został jeden sezon w młodzieżówce, a pozyskano Łukasza Sówkę, który jest bardziej przyszłościowy. Mamy ponadto czterech młodych zawodników, którzy zdali licencje. Trzeba im zostawić większe pole do popisu i dlatego zarząd tak na to spojrzał. Ci chłopcy mogą jeszcze cztery lata jeździć jako juniorzy, a Baniak nie spisywał się rewelacyjnie. To już prawie koniec jego juniorskiej kariery. Klub zdecydował, że może odejść. Chcą mu załatwić starty w innym zespole, żeby tam mógł jeździć.
A co słychać w pańskiej szkółce? Są chłopcy, którzy rokują nadzieje na przyszłość?
- Odnośnie wszystkich jest nadzieja i jeżeli będą mieli chęci do jazdy i odpowiednią ilość startów to zobaczymy jak to będzie. Już czterech chłopaków zdało licencje i to jest całkiem dużo. Ciężko powiedzieć jak potoczą się ich dalsze losy. Może zostanie jeden, może żaden. Teraz przed nimi okres walki z samym sobą i rywalizacji na torze już na poważnie. Niektórzy tego nie wytrzymują i rezygnują.
Jak pan ocenia szanse Falubazu w sezonie 2010?
- Szanse są duże. Uważam, że odejście Grześka Walaska nic nie popsuło, bo na jego miejsce przyszedł Greg Hancock, a statystycznie to lepszy zawodnik. Pod tym względem klub nie stracił, ale szkoda mi Grzesia, bo on był naszym chłopakiem i wpływał na to, że ten Falubaz był prawdziwie zielonogórski.
Uda się obronić tytuł?
- Nie będę wymyślał i rozwodził się nad tym, czy obronimy mistrza, czy nie, bo uważam, że to nie ma większego sensu. Kilkakrotnie już powtarzałem, że jesteśmy mocnym zespołem, takim, który jest złożony ze swojaków. Zawodnicy od dawna razem jeżdżą, już zdążyli się bardzo dobrze dogadać i dograć. Wiedzą o co chodzi w tym sporcie i powinno być nieźle, choć warto pamiętać, że inne drużyny też się porządnie wzmocniły.
Na przykład Stal Gorzów Nickim Pedersenem. Jak pan ocenia jego transfer?
- Transfer jest bardzo dobry, bo Nicki jest świetnym zawodnikiem, to w końcu były Indywidualny Mistrz Świata. Dołączył do Tomka Golloba i pozostaje pytanie, czy będą się dogadywali. To jeszcze się zobaczy. Gorzów się wzmacnia no i dobrze. Tak ma być.
Derby będą więc ekscytujące.
- Na pewno nie będą gorsze niż w tym roku!