Plusy przyznaje dziennikarz WP SportoweFakty Jarosław Galewski
+ Mariusz Staszewski i zawodnicy Krono-Plast Włókniarza Częstochowa. W odróżnieniu od Stelmetu Falubazu perfekcyjnie udało się wyciągnąć wnioski po słabej inauguracji PGE Ekstraligi. Trzeba przyznać, że już dawno nie oglądaliśmy tak dobrego spotkania Krono-Plast Włókniarza na domowym torze, który w końcu był wielkim atutem częstochowskiej drużyny.
Duża w tym zasługa trenera Mariusza Staszewskiego, który po meczach sparingowych i rywalizacji z Bayersystem GKM-em właściwie zdiagnozował problem i przekonał drużynę do zmiany koncepcji. Efekt był piorunujący. Włókniarz w zasadzie nie miał słabych punktów i rozbił w niedzielę Gezet Stal Gorzów. Kibice przecierali oczy ze zdumienia, kiedy oglądali jazdę Wiktora Lamparta i juniorów. A przecież wielu ekspertów twierdziło, że duet młodzieżowców Włókniarza będzie najgorszym w całej PGE Ekstralidze. Tymczasem pod Jasną Górą już widać rękę Staszewskiego, który postawił na nogi Franciszka Karczewskiego i Szymona Ludwiczaka.
ZOBACZ WIDEO: Kacper Woryna mówi o finansach Włókniarza
Kiedy okazało się, że w niedzielnym meczu z Hunters PSŻ-em Poznań krośnianie nie będą mogli skorzystać z Dimitriego Berge ani zastosować za niego zastępstwa zawodnika, wydawało się, że Cellfast Wilkom przyjdzie pogodzić się z pierwszą porażką. Drużyna pokazała jednak wielki charakter. W obliczu absencji lidera na wysokości zadania stanęli między innymi juniorzy. Imponujący był zwłaszcza występ Piotra Świercza, który zakończył spotkanie z dorobkiem 10 punktów.
Osłabieni gospodarze wygrali różnicą 14 punktów, a mogli jeszcze wyżej, gdyby nie defekt na prowadzeniu Tobiasza Musielaka. Na razie Wilki są jedynym niepokonanym zespołem w lidze, a przecież podopieczni Piotra Świderskiego mieli do tej pory naprawdę wymagający terminarz.
+ Kevin Małkiewicz. Bayersystem GKM po trzech kolejkach jest niepokonany, a postawa juniora to jedno z największych pozytywnych zaskoczeń pierwszej fazy sezonu. Małkiewicz może obecnie pochwalić się średnią biegopunktową 2,111, co czyni go drugim najlepszym młodzieżowcem PGE Ekstraligi (lepszy jest tylko Wiktor Przyjemski) i czternastym najskuteczniejszym zawodnikiem całych rozgrywek. We wszystkich meczach 18 – latek nie tylko spisuje się świetnie w biegach juniorskich, ale w dodatku pokonuje seniorów rywali. Podobnie było w piątek w Zielonej Górze, kiedy w trzech startach zapisał na swoim koncie sześć punktów i bonus.
Minusy przyznaje dziennikarz WP SportoweFakty Mateusz Puka
- Piotr Protasiewicz chyba po raz pierwszy w życiu znalazł się w sytuacji, w której musi poważnie martwić się o swoją pozycję w zespole. W samym Falubazie i wśród ważnych lokalnych polityków nie brakuje bowiem takich, którzy już wyczekują informacji o jego dymisji. Na razie właściciel Falubazu, Stanisław Bieńkowski wyklucza co prawda taką możliwość, ale sytuacja może zmienić się już po niedzielnych derbach w Gorzowie Wlkp.
Przed piątkowym meczem z GKM-em, wielu ludzi widziało bowiem roześmianego Roberta Kościechy, a ten widok dość mocno zdenerwował przedstawicieli Falubazu. Trener grudziądzan już przed spotkaniem miał doskonały humor, a duża w tym zasługa Protasiewicza, który mając w piątek 14 godzin na przygotowanie dogodnej nawierzchni, przygotował tor bardzo podobny do tego w... Grudziądzu. Goście czuli się jak gospodarze, a zielonogórzanie zaczynali konfrontację w ciemno.
To jednak nie koniec, bo do tej pory nikt w Zielonej Górze nie był w stanie wyegzekwować od Madsena jeszcze większych inwestycji w sprzęt, a ostatnie zarzuty Protasiewicza w stronę Duńczyka na pewno nie pomogą w budowaniu zaufania pomiędzy tą dwójką. Wielu także zastanawiają kolejne urywki z zielonogórskiego parku maszyn, które pokazują, że w drużynie nie ma pomysłu na wyjście z trudnej sytuacji.
- Maciej Janowski pojedzie jeszcze kilka takich meczów, a może się okazać, że jego kariera w Betard Sparcie Wrocław będzie już oficjalnie zakończona. Nie jest tajemnicą, że władze Sparty zwykle jako pierwsze ruszają na transferowe łowy, a obecnie można się domyślać, że celem numer jeden będzie znalezienie zawodnika właśnie za Janowskiego. W 14. biegu hitowego meczu z Motorem, to właśnie Janowski mógł przyczynić się do odwrócenia losów rywalizacji. Najpierw stracił jednak drugą pozycję, a później dał się wyprzedzić Jackowi Holderowi, co odebrało gospodarzom szanse na zwycięstwo. Skoro już nawet na własnym torze wrocławianin nie jest zaporą nie do przejścia, to trudno wierzyć w to, że władze klubu będą miały wobec niego jakieś sentymenty.
- Krzysztof Buczkowski w poprzednim sezonie zawalił swojemu klubowi jeden z ważniejszych meczów w sezonie z PSŻ, a tym razem znów to właśnie on jest winowajcą porażki w prestiżowym meczu w Lesznie. Ostatecznie wystartował w trzech biegach, a każdy z nich zakończył się porażką 1:5 jego zespołu. Trzy punkty zaciemniają trochę katastrofalny wynik zawodnika w ostatniej kolejce.
- Kibice Bayersystem GKM-u Grudziądz sprawili swojej drużynie spore kłopoty, bo nie dość, że przez nich mecz został wstrzymany na kilka minut, to dodatkowo GKM musi się spodziewać dość surowej kary. Race nie są mile widziane na żużlowych stadionach, a władzom ligi i poszczególnych klubów zależy na podtrzymaniu familijnego klimatu na trybunach. Grudziądzanie w tym momencie nie wpisują się zbyt dobrze w schemat, a cierpieć najbardziej będzie klub, któremu kibicują.