Atmosfera buduje wynik, a wynik buduje atmosferę - rozmowa ze Zbigniewem Fiałkowskim, prezesem GTŻ-u Grudziądz

Zespół GTŻ-u Grudziądz szybko zakończył kompletować kadrę, ponieważ już 4 grudnia przedstawił swój skład. Do zespołu dołączyli zawodnicy, którzy w ubiegłym sezonie ścigali się na torach ekstraligi, spora w tym zasługa prezesa Zbigniewa Fiałkowskiego.

Maciej Oszuścik: W Grudziądzu skompletowano już kadrę na sezon 2010. Jak Pan ocenia okres transferowy w wykonaniu GTŻ-u?

Zbigniew Fiałkowski: Okres transferowy będzie można tak naprawdę podsumować po zakończeniu sezonu 2010. Zakontraktowaliśmy zawodników, którzy są przewidziani do tego, by tworzyć jak najlepsze widowisko na grudziądzkim stadionie i innych obiektach pierwszoligowych oraz przynajmniej na początek wywalczyć awans do pierwszej czwórki. Na dzień dzisiejszy opinia zarządu, trenera jak i kibiców jest pozytywna, natomiast rzeczywista ocena przyjdzie po zakończeniu sezonu.

Zespół opuścił lider - Matej Ferjan, który przeniósł się do Gniezna. W jego miejsce zakontraktowano Davey'a Watta. Czy pokusi się pan o porównanie tej dwójki?

- Nie będę porównywał tej zamiany, bo Polska jest wolnym krajem i każdy może sobie zmieniać zakład pracy jak chce. Osobiście bym chciał, żeby wszyscy w Grudziądzu zdobywali jak największe ilości punktów, a wydaje mi się, że lider zespołu wyłoni się bardzo szybko po pierwszych spotkaniach i mam nadzieję, że będzie to zawodnik, którego średnia biegopunktowa przekroczy 2,00. Jeszcze lepiej gdyby było takich dwóch bądź też trzech. Kontraktowaliśmy tych zawodników z myślą o jak najlepszym wyniku sportowym.

Watt zadebiutował w Polsce w sezonie 2006 właśnie w Grudziądzu. Wówczas nie był to najlepszy sezon w jego wykonaniu. Czy obecnie Australijczyk jest lepszym zawodnikiem?

- Bym sobie życzył, aby Watt prezentował swoją formę sprzed dwóch lat, gdy startował w Rzeszowie. Osiągnął tam średnią biegopunktową około 2,00. Możemy teraz gdybać, że popełniliśmy wtedy błąd rezygnując z niego, ale błędów nie popełnia ten co nic nie robi. Wyciągnęliśmy wnioski i dlatego Australijczyk został zakontraktowany ponownie.

Z zespołem pożegnała się dwójka krajowych zawodników - Paweł Staszek i Grzegorz Knapp, którzy wybrali ofertę z Krosna. Na co stać tych zawodników w rozgrywkach drugoligowych?

- Nie chciałbym ich oceniać, tylko mogę powiedzieć, że Paweł Staszek jest bardzo dobrym startowcem, ma bardzo dobrze przygotowany sprzęt i stać tego zawodnika na bardzo dużo, tylko moim zdaniem powinien popracować trochę nad psychiką. Natomiast Grzesiu Knapp jest niesamowicie walecznym zawodnikiem, bardzo dobry, koleżeński jeżeli chodzi o drużynę. Sądzę jednak, że powinien popracować nad sprzętem, bo ma to co powinien mieć między nogami, tylko brak odpowiedniego sprzętu jest przeszkodą w jego wypadku.

Dla Artura Mroczki i Kevina Woelberta sezon 2010 będzie ostatnim w gronie młodzieżowców. Jakie cele są stawiane przed tą dwójką?

- Wiadomo, że mamy w tej chwili bardzo dobrych młodzieżowców. Obaj poprzeczkę postawili sobie bardzo wysoko, bo rozmawiałem zarówno z jednym jak i z drugim. My byśmy chcieli, aby ich zdobycze nie schodziły poniżej 6-8 punktów. Przede wszystkim chciałbym, aby oni sami byli zadowoleni ze swojej jazdy i osiągali jak najlepsze wyniki w zawodach indywidualnych, bo to jest młodzież i ona będzie kiedyś stanowić o sile naszej drużyny, czy kadry seniorów, czego im życzę. Oni mają czas, żeby pokazać się na torach, osiągać jak najwyższe średnie.

W połowie sezonu 2009 do ligi polskiej powrócił Edward Kennett, który prezentował się przyzwoicie. W osiągnięciu jeszcze lepszych wyników brakowało mu odpowiednio spasowanych motocykli. Czy Anglik wyciągnął wnioski? Bo talentu bez wątpienia mu nie brakuje…

- Nie chcę w jakikolwiek sposób go usprawiedliwiać, ale w pierwszym jego spotkaniu rzeczywiście było widać, że był wolny. Na drugi mecz przywiózł zupełnie inny motor spasowany na polskie tory. W swoim następnym meczu go dopasował. Kolejnego występu już nie doczekał, gdyż mu skradziono ten motocykl. W związku z tym wrócił znów do motorów angielskich i szwedzkich, które rzeczywiście się nie sprawdzały. Rozmawialiśmy z Edwardem i wie o co chodzi, wie jak się przygotować i będzie miał dwa motocykle przeznaczone na polskie tory i wydaje mi się, że jego jazda będzie dużo lepsza. Poza tym jest to bardzo waleczny zawodnik, który na pożyczonym od Marcina Jędrzejewskiego motocyklu był najskuteczniejszym zawodnikiem w zespole na torze w Gnieźnie. Czyli wniosek nasuwa się sam: jeżeli odpowiednio dopasuje te motocykle to będzie bardzo silnym ogniwem Grudziądzkiego Towarzystwa Żużlowego.

Kto będzie najgroźniejszym rywalem GTŻ-u? Na chwilę obecną Marma-Hadykówka Rzeszów wydaje się być głównym kandydatem do awansu. Podziela pan tą opinię?

- Na dzień dzisiejszy po tym co wiemy, nie będziemy lekceważyć nikogo. Rzeszów może być bardzo dobry, Poznań także z Polakami w składzie. Pełen obraz ukaże się 1 lutego, gdzie będzie można zobaczyć kompletne składy. Pierwsze spotkania wykreują drużyny, które będą ogrywać czołowe role i dzisiaj nie można mówić, kto będzie silniejszy a kto słabszy. Póki co nie znamy jeszcze składu Miszkolca, który kompletuje skład. Inne zespoły także mogą jeszcze kogoś dokontraktować, także należy się jeszcze wstrzymać z wszelkimi ocenami.

Czy celem Grudziądzkiego Towarzystwa Żużlowego jest czołowa czwórka?

- Tak. Naszym celem jest pierwsza czwórka.

W sezonie 2009 drużyna nie radziła sobie na wyjazdach. Czy zostały wyciągnięte wnioski jak poprawić wyniki na innych obiektach?

- Rzeczywiście przegrywaliśmy na wyjeździe i nie zdobywaliśmy nawet punktów bonusowych, które są bardzo ważne. Ale jeżeli drużyna jechała cały sezon równo, wygrywała wszystko u siebie, minimalnie przegrywała na wyjazdach to mamy prosty przykład zawodników z Zielonej Góry. Na wyjazdach spisywali się na tyle dobrze, że zbierali punkty bonusowe, później im to wszystko wychodziło. Także tutaj nie ma nikt złotej recepty. Najlepiej byłoby wygrywać wszędzie, zarówno na własnym stadionie jak i na wyjazdach, ale to jest tylko sport i ciężko powiedzieć jak to się wszystko poukłada. Reasumując: wystarczy wygrywać wszystko u siebie, osiągać jak najlepsze wyniki na wyjeździe i zupełnie w inny sposób wszystko się potoczy. Trzeba po prostu czekać na to co będzie się działo. Ja byłbym bardzo szczęśliwy jeżeli nasi zawodnicy zaczęliby wygrywać na wyjazdach, co by pokazało nie tylko siłę naszego zespołu ale także liderów, którzy potrafią zespół pociągnąć na wyjeździe.

W osiągnięciu dobrego wyniku sportowego bardzo ważnym elementem jest atmosfera. Jak to wygląda w Grudziądzu? Czy są prowadzone jakieś działania, aby scementować zespół?

- Wszyscy zawodnicy, którzy są zakontraktowani na sezon 2010 w Grudziądzu się znają. Nie ma żadnych animozji między jakimkolwiek z zawodników. Wszyscy lubią siebie i się szanują. Natomiast to zawodnicy powinni między sobą współpracować, zaś my jako zarząd powinniśmy im ułatwić kwestię poznania się, kwestię dopasowania się i umożliwić im normalne bytowanie. Oczywiście nasza rola w cementowaniu drużyny jest bardzo duża, ale głównie zależy to od samych zawodników. My ze swojej strony możemy zorganizować grilla, wziąć zawodników do cyrku, na łódkę czy cokolwiek, ale to wszyscy muszą chcieć zbudować razem atmosferę. Można powiedzieć też, że atmosfera buduje wynik, a wynik buduje atmosferę.

Jak przedstawia się sytuacja finansowa Grudziądzkiego Towarzystwa Żużlowego? Czy budżet na sezon 2010 jest już dopięty?

- Dopinamy w tej chwili cały budżet. Prowadzimy rozmowy ze sponsorami, Urzędem Miejskim oraz wpływy z biletów. Jeżeli to wszystko uda się zamknąć to wydaje nam się, że będzie to kwota około 2 mln zł. Dzisiaj jednak za wcześnie o tym mówić. Musimy poczekać do końca stycznia, aż rozliczymy się z zawodnikami z wszystkich spraw kontraktowych, jaka na stadionie będzie frekwencja, a to będzie zależne od wyniku sportowego.

Czego można panu życzyć w sezonie 2010?

- Ja bym chciał, żebyśmy spotkali się po sezonie 2010 i żeby ta pierwsza czwórka stała się faktem. To jest najważniejsze. Życzyłbym sobie , aby na stadionie zasiadało jak najwięcej kibiców. Abyśmy następny rok budżetowy zamknęli tak jak siedem poprzednich, czyli bez zadłużeń. Chciałbym, żeby wreszcie omijały nas kontuzje. Rozmawialiśmy ostatnio z kolegami i mówiliśmy o tym, że te siedem lat, było chudych. Mam nadzieję, że ten ósmy będzie tłusty.

Komentarze (0)