Jestem gotów na powrót do Grand Prix! - rozmowa z Bjarne Pedersenem, zawodnikiem Unii Tarnów

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Nie było go dawno w Speedway Ekstralidze? - będzie już w tym sezonie, nie było go dawno w Grand Prix? - ma być już niedługo. Kto to taki? Oczywiście Bjarne Pedersen, który specjalnie dla SportoweFakty.pl wyjaśnia motywy zmiany klubu w Szwecji, pozostania na dwa lata w Tarnowie oraz opowiada dlaczego wciąż ściga się w Anglii.

Kamil Hynek: Do sezonu 2010 już bliżej niż dalej, jak więc Bjarne Pedersen przygotowuje się do kolejnych rozgrywek?

Bjarne Pedersen: Treningi rozpocząłem wraz z nadejściem nowego roku, czyli pierwszego stycznia. Staram się dużo biegać, ale jeżdżę również na motocrossie.

Jak będzie wyglądać twoja baza sprzętowa w podczas rozgrywek Speedway Ekstraligi 2010?

- Z racji tego, że wystartuję w tym sezonie w czterech ligach (Polska, Szwecja, Wielka Brytania, Dania), tego sprzętu będę musiał mieć naprawdę sporo. Nie umiem teraz odpowiedzieć jaka będzie jego ilość, ponieważ wszystko jest na etapie budowy. Wkoło mnie będzie pracować sztab ośmiu ludzi, którzy stworzą Bjarne Pedersen Speedway Team krążący po wszystkich krajach, w których będę startował.

Skoro już nawiązałeś do wątków klubowych, to może zacznę od tej najważniejszej ligi - polskiej. Po znakomitym roku w I lidze w barwach Unii Tarnów, odważyłeś się w końcu po kilku latach przerwy wrócić do Speedway Ekstraligi. Mało tego, pozostałeś w dotychczasowym klubie i podpisałeś z nim dwuletni kontrakt.

- Tak jak powiedziałeś, po dobrym sezonie zarówno ja, jak i mój główny partner - firma Azoty Tarnów doszliśmy do wniosku, że obierzemy drogę dwuletniej umowy. Nie wahałem się ani chwili, bo wiedziałem, że i tak zostanę w Tarnowie, a im dłużej, tym lepiej. Unia to świetny i profesjonalnie zarządzany klub. Mamy fantastycznych kibiców, dla których jeździmy i sprawia nam to olbrzymią frajdę.

Po dream teamie w I lidze i bezproblemowym awansie, przyznasz chyba, że jak na warunki ekstraligowe Unia Tarnów nie błyszczy składem na sezon 2010. Co o tym sądzisz? Czy nie będzie wam brakować zdecydowanego lidera?

- Nie będziemy mieć najlepszego zespołu w lidze, ale myślę, że w tym pierwszym sezonie po powrocie do najwyższej klasy rozgrywkowej będziemy się starać stworzyć kolektyw. Jestem pewien, że jesteśmy w stanie sprawić niejedną niespodziankę. W tym sezonie najważniejszą rzeczą ma być to, abyśmy zadomowili się w lidze. Musimy wypracować sobie pewien prestiż, by w kolejnych rozgrywkach zbudować dużo silniejszą ekipę. Jestem pewien, że tak właśnie będzie.

Pozostałeś wierny także swojemu zespołowi na Wyspach Brytyjskich. Pomimo wielu perturbacji i niejasnej przyszłości, zostałeś w Poole Pirates, choć sezon miałeś, powiedzmy sobie szczerze, niezbyt udany.

- To prawda, mieliśmy bardzo ciężki sezon na Wyspach Brytyjskich i obok tego nie da się przejść obojętnie. Wiem jednak, że jesteśmy razem z teamem gotowi powrócić do normalności sprzed sezonu 2009. Wiemy co było złe, dlatego jestem dobrej myśli.

Słabe występy to jedno, ale straciłeś też funkcję kapitana.

- To nie tak, że ja się poddałem i straciłem funkcję kapitana drużyny. Po prostu do klubu przyszedł Davey Watt i przekazałem mu tą symboliczną kapitańską opaskę. Stało się tak z bardzo prostej przyczyny. Myślę, że odsunięcie na bok tej funkcji pozwoli mi na załapanie głębszego i świeższego oddechu, co w konsekwencji doprowadzi do tego, że skupię się bardziej na wydarzeniach torowych. A co za tym idzie będę zdobywał wiele cennych punktów, których zabrakło w zeszłym roku.

Powiedz szczerze, po co tak doświadczonemu zawodnikowi jak ty jazda w Anglii, skoro większość czołówki światowej raczej z niej ucieka?

- Elite League jest dla mnie tak ważna, ponieważ nie startuję od kilku lat w cyklu Grand Prix. Jeśli się do niego dostanę, to jedną ligę na pewno będę musiał sobie odpuścić. Cztery ligi i Grand Prix? O nie! Jestem twardy, ale nawet dla mnie to zdecydowanie za dużo (śmiech).

Z twoich słów wynika, że ciągnie cię jeszcze do zmagań o miano najlepszego zawodnika świata.

- Zdecydowanie. Mówię to otwarcie od pierwszego dnia moich tegorocznych treningów. Jestem gotów wrócić w tym sezonie do cyklu Grand Prix!

Pozostał nam jeszcze do omówienia szwedzki wątek. Z Vastervik przenosisz się Indianerny Kumla. Czyżbyś przestraszył się niepewnej sytuacji i niewypłacalności klubu? O problemach w zespole, w którym jeździ od wielu lat m. in. Tomasz Gollob, mówiło się od dawna.

- Głównym powodem, dla którego postanowiłem opuścić szeregi Vastervik, było to, że w listopadzie tamtejsi działacze wciąż nie wiedzieli, co będzie w sezonie 2010. Ten proces trwał dla mnie zbyt długo i musiałem szukać nowego pracodawcy. Kiedy doszedłem do takich wniosków i zacząłem poszukiwania nowego zespołu, dosłownie kilka dni później zgłosili się włodarze Indianerny. Dogadaliśmy się i w nowym klubie zaczynam niejako od zera. Czekam teraz z niecierpliwością, kiedy po raz pierwszy założę plastron ekipy z Kumli. Myślę, że to dla mnie właściwa droga jeśli chodzi o szwedzki rynek.

Co u progu nowego roku chciałbyś przekazać kibicom?

- Żeby sezon 2010 był pełen emocji i wrażeń. Fanom w Tarnowie chciałbym przekazać, że był to dla mnie szczególny czas móc zakładać kevlar z "Jaskółką". Dlatego tym bardziej jestem szczęśliwy, że przez kolejne dwa lata będę dla was jeździł. Nie mogę zapomnieć o moim sponsorze - Azotach Tarnów. Bez nich nie dałbym rady zbudować zaplecza, które będę miał do dyspozycji.

Źródło artykułu: