Wiem jak to jest być liderem, by później stać się cieniem samego siebie - I część rozmowy z Robertem Kempińskim

Robert Kempiński jest ikoną grudziądzkiego speedwaya. Przez wiele lat był kapitanem i liderem grudziądzkiego GKM-u. Po zakończeniu kariery przez krótki okres czasu przygotowywał sprzęt Olliverowi Allenowi, by później zastąpić Andrzeja Maroszka na stanowisku szkoleniowca pierwszoligowego GTŻ-u. Poniżej prezentujemy I część rozmowy z popularnym "Kempesem".

Maciej Oszuścik: W okresie transferowym zespół GTŻ-u Grudziądz znacznie się wzmocnił. Czy jest pan zadowolony z nowych nabytków?

Robert Kempiński: Na pewno jestem zadowolony, jednak wszystko okaże się tak naprawdę w trakcie sezonu. W ubiegłym roku także mierzyliśmy wysoko, a wszyscy widzieli jak było, aczkolwiek sporo namieszały nam kontuzje oraz inne czynniki, dlatego wstrzymajmy się z oceną. Mogę powiedzieć tylko tyle, że mamy bardzo ciekawy zespół.

Jeżeli chodzi o seniorów, to z krajowego garnituru w drużynie pozostał jedynie Kamil Brzozowski. Czy udana końcówka ubiegłego sezonu wpłynęła na tą decyzję?

- Kamil startował po raz pierwszy jako senior. Na pewno nie zaliczy tego sezonu do udanych. Jednak nie należy od razu go przekreślać, bo jest to bardzo ambitny zawodnik, który wciąż się rozwija. Poza tym kogoś musieliśmy zostawić z trójki seniorów i wybór padł właśnie na Brzozowskiego. Mam nadzieję, że upora się z problemami sprzętowymi, bo jak każdy widział, zawodnik ten potrafił być nawet liderem. Aczkolwiek nie ukrywam, że Kamil musi popracować nad wyjazdami, bo wyraźnie mu nie szło na innych torach.

Czy jest jakaś recepta na to, by drużyna zdobywała więcej punktów w meczach wyjazdowych?

- Po prostu trzeba się wziąć za siebie i tyle. Zawodnik musi wiedzieć, że jest dobry na każdej nawierzchni i tutaj nie ma się co oszukiwać. Pierwsze sparingi wyłonią tak naprawdę kluczowych zawodników. Teraz można sobie tylko gdybać. Mnie interesuje forma zawodnika w danym momencie, dlatego najważniejsze będą przedsezonowe sparingi. Treningi w mniejszym stopniu się liczą, ponieważ startują tylko nasi zawodnicy, zaś w meczu pojawia się rywal i jest jazda w czwórkę, wówczas można wyciągnąć odpowiednie wnioski.

Jaki jest cel drużyny w sezonie 2010?

- Każda drużyna walczy o najlepszy wynik. Podstawą jest awans do czołowej czwórki, a później zobaczymy jak to będzie. Nie po to ściągnęliśmy trzech zawodników z ekstraligi, żebyśmy walczyli o utrzymanie. Jestem daleki od tego, żeby komuś coś obiecywać. Po prostu wszyscy zarówno zarząd, ja, jak i zawodnicy chcielibyśmy jak najwyżej być w tabeli, ale dzisiaj w pierwszej lidze nie ma już słabych drużyn i każda drużyna ma podobny cel.

Jak dotychczas najpoważniejszym kandydatem do awansu wydaje się być Marma-Hadykówka Rzeszów, która dokonała znaczących wzmocnień. Jak pan ocenia poczynania innych zespołów w okresie transferowym?

- Wszyscy się wzmacniają, oczywiście Rzeszów także, ale tak naprawdę na własnym stadionie każda drużyna jest w stanie wygrać i sądzę, że wyżej w tabeli będzie zespół, który zgromadzi jak najwięcej bonusów. Dlatego my musimy wygrywać jak najwyżej u siebie, żeby w razie porażki na wyjeździe, wrócić chociażby z punktem bonusowym. Jeżeli nie będziemy zdobywać tych bonusów to będzie problem.

W ubiegłym sezonie zdecydowanie poniżej oczekiwań spisywali się krajowi seniorzy. W tym roku nie powinno być problemu, gdyż do zespołu dołączyli Krzysztof Buczkowski i Tomasz Chrzanowski.

- Zakontraktowaliśmy Krzysztofa Buczkowskiego i Tomasza Chrzanowskiego w miejsce Grzegorza Knappa i Pawła Staszka z myślą o tym, że będą to wzmocnienia. Po raz kolejny powtórzę jednak, że prawdziwym wykładnikiem będzie sezon. W ubiegłym roku o sile drużyny stanowili obcokrajowcy, zaś teraz może być odwrotnie i głęboko w to wierzę. Wszystko zweryfikuje tor, sam kiedyś jeździłem i wiem jak to jest być liderem, by później stać się cieniem samego siebie. Czasami życie bywa brutalne.

Zarówno Paweł Staszek jak i Grzegorz Knapp przenieśli się do drugoligowego KSM-u Krosno. Na co stać tych zawodników?

- Patrząc na średnie biegopunktowe to sądzę, że obaj powinni sobie spokojnie poradzić. Jak przyjechał do nas Orzeł Łódź, to Paweł Staszek pokazał, że się po prostu bawi, a była to praktycznie najsilniejsza drużyna drugoligowa w przekroju sezonu. Myślę, że obaj nie powinni zejść poniżej dwóch punktów na bieg. Wiadomo, że wpadki mogą zdarzyć się każdemu, bo nie popełnia błędów ten co nic nie robi. Według mnie zarówno Paweł jak i Grzesiek będą silnymi punktami zespołu z Krosna.

Jakie zdanie ma pan na temat Davey’a Watta? Czy będzie punktował na poziomie Mateja Ferjana?

- Ciężkie pytanie. Być może wyjdzie tak, że to Buczkowski będzie tym który zastąpi Ferjana, a Watt kogoś innego. Także nie jest to powiedziane. Patrząc na średnią jednak to Australijczyk legitymuje się wyższą niż przed rokiem Matej Ferjan, który przyszedł do nas z Gorzowa.

Watt rozpoczął swoją przygodę z ligą polską właśnie w Grudziądzu. Czy obecnie jest to lepszy zawodnik niż trzy lata temu?

- Obecnie jest to lepszy zawodnik. Nie oszukujmy się Watt jak odszedł do Rzeszowa to miał bardzo dobry sezon. Później było nieco gorzej. Teraz natomiast po bagażu doświadczeń wraca do pierwszej ligi i powinien być silnym punktem. Zresztą widać to także po innych zawodnikach, którzy decydują się przenieść z ekstraligi do pierwszej ligi i zdobywają w meczu średnio około 10 punktów. To jest jednak tylko czysta teoria i prawdę poznamy po pierwszych jazdach.

Czy Edward Kennett po doświadczeniach z związanych ubiegłym sezonem planuje dokonać jakichś zmian w swoim parku maszyn?

- Kennett wie o tym, że musi dokonać zmian. Prostym przykładem jest Oliver Allen, który jeździ na silnikach przygotowywanych przez niemieckiego tunera Klausa Lauscha. W Anglii tory są zupełnie inne, bardziej przyczepne i nasze tory wymagają innych motocykli, gdyż tutaj trzeba się bardziej rozpędzić. Edward Kennett rozmawiał już z Allenem na ten temat i wie co zrobić, żeby było jeszcze lepiej. Nie raz już się zdarzało, że zawodnik ten przywoził silniki z torów angielskich i niestety nie były one na tyle szybkie. Świadczy o tym fakt, że nawet jak wygrywał biegi to miał słabszy czas. Czyli wniosek nasuwa się sam. Jeżeli chodzi o samego zawodnika to uważam, że posiada spory talent i przede wszystkim wolę walki. Nie boi się atakować z każdej strony i gonić rywala do ostatniego metra.

Na drugą część rozmowy z Robertem Kempińskim zapraszamy w niedzielę o godzinie 10:00

Komentarze (0)