Ostatnie zachowanie Wiktora Przyjemskiego podczas żużlowych Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych, gdy w bardzo ostry sposób starał się zablokować Kacpra Manię, na nowo rozbudziło dyskusje o większych karach za otrzymanie czerwonej kartki. Obecnie za dostanie jej w PGE Ekstralidze trzeba zapłacić 5 tysięcy złotych. W pozostałych rozgrywkach i zawodach obowiązują jeszcze niższe stawki.
- Kary za niesportowe zachowania żużlowców są śmiesznie małe. Pięć tysięcy złotych dla zawodnika tej klasy to mniej niż napiwek dla kelnera. Moim zdaniem powinny być one bardziej dotkliwe - zaznacza w rozmowie z WP SportoweFakty Jan Krzystyniak.
ZOBACZ WIDEO: "Główny kandydat". Ta drużyna spadnie z PGE Ekstraligi
Wiele osób twierdzi, że otrzymanie czerwonej kartki powinno być równoznaczne z wykluczeniem z następnego meczu ligowego lub turnieju indywidualnego. Z tym zgadza się nasz rozmówca. Jak podkreśla, brak możliwości występu do końca danych zawodów to praktycznie żadna kara. A szczególnie, gdy dany żużlowiec dostanie ją w ostatnim czy przedostatnim wyścigu.
- To jest absurdalne. Kibice się z tego śmieją. Zawodnicy muszą mieć w głowie, że za taki wybryk grozi im utrata nawet 100 tysięcy złotych lub więcej, co byłoby już bolesne. Tylko sankcja musi być przyznawana za ewidentne przewinienia, a nie za machnięcie ręką. To powinny być takie zdarzenia, jakie miały miejsce w ostatnim czasie - mówi były żużlowiec.
Warto zaznaczyć, że obecnie zawodnikom grozi zawieszenie na kolejne spotkanie, ale wyłącznie, gdy będzie to druga czerwona kartka. To samo dotyczy w przypadku uzbierania czterech żółtych kartek.
Krzystyniak jest wręcz przerażony liczbą kontuzji w sezonie 2025. Według jego obserwacji w praktycznie każdych zawodach dochodzi do jakiegoś niebezpiecznego zdarzenia lub wypadku. A taka sytuacja może przynieść smutne konsekwencje. Co więcej, według niego niedługo klubom może zacząć brakować żużlowców do rozegrania spotkań ligowych.
- To zjawisko narasta. Dzisiaj zdają licencje chłopcy bez żadnej selekcji, żeby tylko kluby wypełniły regulamin. Ich umiejętności są niewielkie. Niektórzy potrafią wyłącznie odpalić motocykl i przejechać kilka okrążeń. W sytuacji jakiegoś spięcia na torze zupełnie sobie nie radzą - kończy ekspert.