Hunters PSŻ Poznań nie postawiło się w Lesznie. Fogo Unia pewnie zwyciężyła 59:31, dominując właściwie od pierwszego biegu. Już po pierwszej serii było 18:6, co w zasadzie zamknęło jakiekolwiek emocje na "Smoczyku". Goście sami sobie nie pomagali - nawet gdy w piątym wyścigu wyszli na prowadzenie 5:1, to przez błąd Ryana Douglasa zdołali wywalczyć jedynie remis. Z taką postawą trudno było myśleć o postraszeniu "Byków", dlatego sztab szkoleniowy "Skorpionów" zdecydował się dać szansę wszystkim zawodnikom i nie korzystać z rezerw taktycznych.
- Ta pierwsza seria i sytuacja z Ryanem, którego postawiło, zdecydowały o wszystkim. To sprawiło, że dalsza część meczu zaczęła nam uciekać. W wyścigach 5-8, gdybyśmy dowieźli to, co mieliśmy po starcie, wynik mógłby wyglądać inaczej. Wtedy moglibyśmy stosować rezerwy taktyczne, ale wspólnie uznaliśmy, że przed nami jeszcze dwa mecze w weekend i daliśmy szansę, by każdy zawodnik się rozjeździł. Nie chcieliśmy nikomu podcinać skrzydeł. Przede wszystkim zależało nam na tym, by odjechać ten mecz zdrowo i bez kontuzji - tłumaczył menedżer PSŻ-u, Jacek Kannenberg.
ZOBACZ WIDEO: "Żaden nie chciał podjąć tematu". To mówi wszystko o podejściu żużlowców
Choć trudno doszukiwać się pozytywów po tak wysokiej porażce, to zespół z Poznania od początku wiedział, że o punkty w Lesznie będzie bardzo ciężko. To spotkanie było jednak tylko przystawką przed weekendem, w którym czekają ich dwa ważne pojedynki, w którym trzeba będzie powalczyć o zwycięstwa. Na tym tle postawa Bartosza Smektały i Ryana Douglasa może napawać optymizmem.
- Dyspozycja Bartka Smektały naprawdę cieszy. Gdyby piąty bieg z Ryanem dowieźli na 5:1, byłyby to bardzo dobre zawody z tak wymagającym rywalem. Jesteśmy zadowoleni z ich postawy i pozytywnie nastawieni do piątkowego i niedzielnego meczu. Wiadomo, że reszta miała swoje większe i mniejsze problemy. Niektóre biegi wyszły trochę po omacku. Mamy jednak świadomość, z kim się mierzyliśmy - komentował Kannenberg.
Największą bolączką "Skorpionów" przed piątkowym meczem z Autona Unia Tarnów i niedzielnym starciem z Cellfast Wilkami Krosno jest formacja U24. Zarówno Norick Bloedorn, jak i Francis Gusts nie przekonują. W Lesznie obaj wyglądali słabo - dostali po trzy biegi, ale nie zrobili nic, by przekonać do siebie kibiców i sztab szkoleniowy. Wystąpili razem w czternastym wyścigu, który miał rozstrzygnąć, kto z nich zostanie ustawiony pod numerem "11" w piątek, ale przegrali z parą Unii tak wyraźnie, że trudno wskazać tu zwycięzcę.
- Decyzji jeszcze nie podjęliśmy. Dopiero usiądziemy na spokojnie z trenerem. W pewnym momencie uznaliśmy, że warto dać każdemu pojeździć, by mieć pełny obraz sytuacji. Norick niedawno zmagał się z chorobą i dopiero w poniedziałek wrócił do ścigania w Anglii - stąd też był wystawiony pod "8". Żaden z nich w Lesznie nie postawił stempelka, że to jemu należy się miejsce w składzie, ale trzeba też pamiętać, że ostatni domowy występ Francisa był, na tle drużyny, dobry - ocenił w rozmowie z WP SportoweFakty, menedżer zespołu.
Piątkowy mecz PSŻ-u z tarnowską Unią będzie dość specyficzny - więcej mówi się o problemach finansowych "Jaskółek" niż o ich realnych szansach gości na walkę o punkty w Poznaniu. Wszystkie oczy będą zwrócone na Timo Lahtiego i spółkę. Choć mało kto wyobraża sobie, by na Golęcinie doszło do niespodzianki, to beniaminek Metalkas 2. Ekstraligi już kilka razy potrafił zaskoczyć.
- Oczywiście, że informacje o sytuacji Unii do nas docierają. Nie żyjemy pod kamieniem. Wiemy mniej więcej, co się dzieje, ale staramy się na to nie zwracać uwagi. Musimy po prostu pojechać dobry mecz, tak jakby Unia funkcjonowała normalnie. Dla dyscypliny i całego środowiska źle by było, gdyby doszło do jakichś dziwnych sytuacji - wykluczenia za przekroczenie czasu dwóch minut czy taśmy. Liczę, że odjedziemy normalne spotkanie i że wygramy je w sportowej rywalizacji - skomentował dla nas Kannenberg.
Początek meczu Hunters PSŻ Poznań 0 Autona Unia Tarnów w piątek o godzinie 17:00. Relację LIVE przeprowadzi portal WP SportoweFakty.