8 
Jesper Steentoft popełnił w piątkowy wieczór kilka błędów. Niewątpliwie najwięcej kontrowersji wzbudziło wykluczenie Kacpra Woryny za taśmę z pierwszego wyścigu dnia. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Woryna został wykluczony około 45 minut po tym wyścigu. Wyniki biegu zweryfikowano, a naszemu rodakowi zamiast dwóch punktów przypisano literkę "t" za dotknięcie taśmy.
Gdyby nie ta decyzja sędziego Jespera Steentofta, Kacper Woryna zakończyłby zmagania w cyklu SEC z brązowym medalem, bo ostatecznie uplasował się w klasyfikacji generalnej zaledwie punkt za Leonem Madsenem. Władze polskiego żużla nie mają jednak zamiaru protestować, bo co do zasady decyzja o wykluczeniu Woryny była słuszna. Polak dotknął taśmy, ale kontrowersje wzbudziły okoliczności zdarzenia. M.in. o zmaganiach w cyklu SEC i wspomnianej kontrowersji rozmawialiśmy z trenerem żużlowej reprezentacji Polski, Rafałem Dobruckim.
ZOBACZ WIDEO: "Nie dam sobie tego wmówić". Stanowcza reakcja Zmarzlika
Mateusz Wróblewski, WP SportoweFakty: Cykl SEC zakończył się happy-endem dla polskich kibiców. Patryk Dudek został nie tylko mistrzem Europy, ale także mistrzem Polski. To niemalże perfekcyjny sezon w jego wykonaniu.
Rafał Dobrucki, trener żużlowej reprezentacji Polski: Można powiedzieć, że wreszcie. Czekaliśmy kilka sezonów na takiego Patryka.
Był pan w parku maszyn podczas zawodów. Czy było widać z boksu Patryka Dudka nerwowość, napięcie?
Nie. Był duży spokój. Jak ma się wiedzę i wie, co należy zrobić oraz jak się przygotować, to zawodnik jest spokojny. Patryk dokładnie wiedział co i jak ma robić. Wiedział, jak się nastawić.
Czego zabrakło Kacprowi Worynie? Jednym punktem przegrał medal. Zawiodła psychika, nie wytrzymał ciśnienia?
Kacper przegrał medal nie tylko ostatnim wyścigiem. Wcześniej również tracił punkty. Było za dużo nerwowości w jego poczynaniach. Tor także nie pomagał, bo wyrywał. Trzeba było być skoncentrowanym przez całe zawody i wiedzieć, gdzie trzeba jechać. Była ścieżka Patryka Dudka przy krawężniku i tylko on tam potrafił jeździć. Szerzej także można było się wypuścić, ale trzeba było unikać szprycy, która była ciężka.
Finał w wykonaniu Kacpra Woryny to była szaleńcza pogoń i pełne ryzyko. Próbował jechać tam, gdzie jeszcze nikt tego dnia nie wjeżdżał. Niestety zakończyło się upadkiem.
To był akt desperacji i ambicji. Przez cały wyścig dwoił się i troił, ale nic mu to nie dawało. To był bieg o wszystko. Trzeba było postawić wszystko na jedną kartę. Tak zrobił.
Doszło do dużej kontrowersji. Sędzia wykluczył Kacpra Worynę 45 minut po zakończeniu wyścigu z jego udziałem. Finalnie strata tych punktów zabrała mu mistrzostwo Europy. Istnieje jakakolwiek możliwość odwołania się od wyniku?
Skargi zawsze można pisać. Oczywiście, że tak. Sądzę jednak, że w tym przypadku ona nic nie da, wynik nie zostanie zweryfikowany. Weryfikacja jakichkolwiek wyników to rzadkość.
Czy jako działacz polskiego sportu żużlowego widzi pan możliwość pozytywnego rozpatrzenia potencjalnego odwołania?
Gdyby sędzia wykluczył Kacpra niesłusznie, to zaręczam, że jako PZM działalibyśmy w tej sprawie od razu. W tym przypadku powtórki pokazują jasno, że Kacper Woryna dotknął taśmy. Kontrowersyjny pozostaje czas, po którym wykluczono naszego zawodnika.
Wielkimi krokami zbliża się zakończenie sezonu i Speedway of Nations w Toruniu. Odczuwa pan takie napięcie przed SoN-em, jak przed DPŚ we Wrocławiu?
Zawsze jest chęć wygrywania i zrobienia wszystkiego jak najlepiej. Teraz jest podobnie. Pamiętam, że jadąc do Wrocławia nasi reprezentanci poszukiwali formy, nie byli w optymalnej dyspozycji. Udało się wygrać. Bartek i Patryk są obecnie w kapitalnej dyspozycji. Taka jest prawda.
Planuje pan trening wraz z reprezentacją na torze w Toruniu?
Tak. Odbędziemy tam krótkie zgrupowanie.
Niedługo zostaną przydzielone dzikie karty na cykl Grand Prix. Już teraz mamy w stawce czterech Polaków. Organizatorzy pewnie o nas zapomną. Trudno liczyć na kolejne zaproszenie dla naszych zawodników.
Zrobimy wszystko, by o nas nie zapomnieli. Wchodzimy w cykl mocno, czwórką Polaków. Na pewno jednak trudno się spodziewać dodatkowej dzikiej karty. Cieszmy się z tego, co mamy.
Czy pana zdaniem którykolwiek z Polaków w ogóle zasługuje na dziką kartę?
Szukam kandydata w głowie i na ten moment chyba go znaleźć nie mogę jako pewniaka. Musiałbym wymienić pięciu zawodników. Czekam ciągle na Mateusza Cierniaka. Myślę, że i Piotr Pawlicki i Przemek Pawlicki poziomem też nie odbiegają.
Brady Kurtz w przyszłym sezonie będzie równie mocny, jak w tym roku, czy określimy go mianem "one season wonder"? Australijczyk ponownie rzuci rękawicę Bartoszowi Zmarzlikowi?
Też się nad tym zastanawiam. Nie znam odpowiedzi. Za nim fantastyczny sezon, który należy docenić. W przyszłym roku okaże się, jakim naprawdę Australijczyk jest zawodnikiem.
Rozwiń odpowiedzi (1) 
