Mateusz Kmiecik, WP SportoweFakty: Emocje już opadły po weekendowym ściganiu i poniedziałkowej fecie?
Wiktor Jasiński, zawodnik Pronergy Polonii Piła: Tak, w końcu było trochę spokoju i czasu na ogarnięcie motocykli po tym maratońskim weekendzie, ale też można było na spokojnie usiąść i patrzeć na kolejny sezon.
Patrząc na różne obrazki, mam wrażenie, że Piła na nowo zaczyna żyć żużlem. Czuć, że ten sport w tym mieście na nowo staje się ważny?
Już w trakcie sezonu było widać, że fani żyją tym wszystkim, co się dzieje na stadionie. A ten awans potwierdził, że ludzie chcą żużla na najwyższym poziomie.
ZOBACZ WIDEO: W Toruniu już myślą o... składzie drużyny na 2028 rok
Czuje się pan bohaterem Polonii?
Bohaterem się nie czuję w żadnym stopniu. Chciałem jak najlepiej wykonać swoją pracę. Zawsze się staram to robić, choć nie za każdym razem to wychodzi. Bardzo dobrze czułem się na torze i z tymi ludźmi w Pile. Świetnie dogadywałem się również ze swoimi motocyklami i to wpływało na moje wyniki. Starałem się z każdego biegu czerpać radość i wyciągać cenną lekcję na przyszłość. Wydaje mi się, że w tym roku się to udawało.
Był pan na zakręcie swojej kariery, a teraz znów jest wysoko.
Zacząłem ten sezon bez żadnej drużyny. Czekałem do połowy maja na jakąkolwiek okazję. Pewnego dnia przyszło zapytanie z Wybrzeża. Co prawda nie podpisałem tam umowy, ale związałem się z Polonią. Wydaje mi się, że spełniłem oczekiwania. Bardzo dziękuję za taką okazję, bo świadomość, że ktoś widzi we mnie potencjał, dała mi motywacyjnego kopa. Cieszyłem się jazdą bez presji. Miałem także czas na przemyślenia dotyczące mojej kariery. Z tego wyciągnąłem wnioski. Z nimi na spokojnie podszedłem do startów, wygrywałem wyścigi i bawiłem się na motocyklu. To na pewno było kluczem do sukcesu w tym sezonie.
Z perspektywy czasu Wybrzeże może żałować, że nie dołączył pan do zespołu.
W Gdańsku była bardzo mocna drużyna. Nikt się nie spodziewał, że Polonia wygra finałowy dwumecz. Oba zespoły były bardzo równe w tym roku. W tym decydującym weekendzie byliśmy równiejszą drużyną. To nam dało awans. Może, gdybym jeździł w Wybrzeżu, to ono by wywalczyło awans, lecz to wszystko jest już za nami. Cieszymy się z naszego sukcesu. Mam nadzieję, że w kolejnym sezonie również wykręcę wysoką średnią.
Już ogłosił pan, że zostaje na kolejny sezon w Polonii. Sporo się jednak mówiło, że gdyby nie było awansu, przeszedłby pan do H.Skrzydlewska Orła. To prawda?
Byliśmy dogadani w Łodzi na następny sezon, ale też zaznaczałem wszystkim, że jeśli pilanie awansują, chciałbym zostać w klubie, z racji wyciągnięcia do mnie pomocnej dłoni. Czułem się zobowiązany do jazdy w drużynie w kolejnym roku. W Orle to zrozumieli. W poniedziałek i we wtorek rozmawiałem z włodarzami tego klubu. Podziękowaliśmy sobie za te rozmowy.
W finale było widać różnicę podejścia? Na Wybrzeżu była duża presja, a Polonia raczej nic nie musiała.
Mogliśmy wszystko, a nic nie musieliśmy. Wydaje mi się, że to było kluczem. Było widać, że w gdańskiej ekipie ta presja jest większa. Spokojna głowa, równa jazda drużyny, bez niepotrzebnych nerwów, dały nam ten awans. Występy bez stresu są dużym plusem, bo możemy spokojnie robić to, co umiemy.
Jak to się stało, że byliście tak dobrze przygotowani na mecz w Gdańsku? Tak naprawdę od początku mieliście przewagę.
Przyjechaliśmy tam z nastawieniem, że możemy, a nie musimy. To nam dało spokój w głowie, że pierwszy wyścig może nie wyjść, a potem mamy ustawienia mniej więcej połapane. Co prawda inauguracyjny bieg był powtarzany pięć razy, co chyba jeszcze mi się nie zdarzyło w karierze. Było czuć nerwy z jednej i drugiej strony. Jednakże, gdy wygraliśmy pierwszą gonitwę 4:2, potem młodzieżowcy pojechali dobrze i złapaliśmy kilka punktów, zrobiła się luźniejsza atmosfera. Juniorzy dali nam niezły zastrzyk motywacyjny, ponieważ zrobili dla nas super robotę w tym meczu i ciągnęli ten wynik. Wybrzeże za to się gubiło po prostu i zaczęła się jeszcze większa nerwówka. U nas były radość i spokój.
W Polonii jest już misja Metalkas 2. Ekstraliga? Pana zdaniem klub jest gotowy na jazdę ligę wyżej?
Bez wątpienia włodarze mieli z tyłu głowy ten awans. Może nie byli na to gotowi w chwili tego osiągnięcia, ale rozmawiałem w poniedziałek z prezesem oraz wiceprezesem i w perspektywie kolejnego sezonu wszystko wygląda dobrze. Widać działanie w kierunku Metalkas 2. Ekstraligi, co też mnie utwierdziło, że chcę zostać w tej drużynie, ponieważ widać profesjonalizm i chęć walki o jak najlepszy rezultat w sezonie 2026. Dyskutowaliśmy także o potencjalnym składzie. Wygląda to bardzo ciekawie. Szykuje się pracowity rok, ale ja się z tego cieszę. Będę jeździł na torze, na którym się dobrze czuję. Piła to dla mnie trochę taki drugi dom. Mam tam z Gorzowa półtorej godziny drogi i w każdej chwili mogę wyskoczyć na trening. Mam nadzieję, że się utrzymamy na drugim szczeblu rozgrywkowym.
Wspomniał pan, że rozmawiał z włodarzami o składzie. W takim razie jest on już gotowy lub prawie gotowy?
Jesteśmy dopiero kilka dni po finale. Jakieś rozmowy bez wątpienia są prowadzone. Nikt jeszcze kontraktu nie podpisał. Ja zadeklarowałem, że zostaję. Z tego, co słyszałem, kilku zawodników jest chętnych dołączyć do drużyny i są na końcu negocjacji. Aczkolwiek żużel jest takim sportem, że przed podpisem na kontrakcie, nie można niczego uznawać na pewnik. Poczekajmy do okienka transferowego i dopiero wtedy będziemy oceniać nasz zespół.
Rozmawiał Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty
Ładnie też się wypowiada