Jak grom z jasnego nieba spadła informacja o odejściu Piotra Protasiewicza ze Stelmet Falubazu Zielona Góra. Chociaż o takiej możliwości mówiło się już jakiś czas, mało kto spodziewał się, że do tego ostatecznie dojdzie. Przede wszystkim na rynku nie było zbyt wielu kandydatów, którzy mogliby zastąpić 50-latka w roli szkoleniowca drużyny.
- Podjęliśmy w środę decyzję o zakończeniu współpracy. To nie było planowane, to było nieoczekiwane. Nie mamy jeszcze następcy na stanowisko na ten moment - zdradził w rozmowie z WP SportoweFakty Adam Goliński. Takiemu obrotu spraw nie spodziewał się Jan Krzystyniak.
ZOBACZ WIDEO: W Toruniu już myślą o... składzie drużyny na 2028 rok
- Jestem bardzo zaskoczony i ciekaw, skąd taka decyzja. To, czy go nie ma, czy jest, zależało tylko od Piotra. Wiadomo, że ofert pewnie miał kilka. Nie wiem, czy w pamięci utkwił mu sezon, a zwłaszcza jego początek, gdy wszyscy zaczęli na nim wieszać psy. Chwała mu, że wytrzymał to wszystko tyle czasu z taką nagonką. Stanowczo twierdziłem, że nie było nawet jednego procenta jego winy w tym. Pewnie nie chce, żeby to się powtórzyło i dał sobie spokój - mówi nam były żużlowiec.
Protasiewicz po zakończeniu kariery żużlowca został dyrektorem Falubazu, a następnie menedżerem zespołu. W 2023 roku wprowadził drużynę do PGE Ekstraligi. W obecnym sezonie wraz ze swoimi podopiecznymi miał awansować do play-offów. Początek rozgrywek w wykonaniu ekipy z województwa lubuskiego był jednak nieudany. Tych strat nie udało się już odrobić i ostatecznie zakończyła zmagania na piątym miejscu najlepszej żużlowej ligi świata.
- Widzimy, jaka była przyczyna porażek. Co trener w tym momencie mógł? Szkoleniowiec przecież nie może niczego zabronić zawodnikom i narzucić czegoś swojego. Gdyby jego narracja nie wypaliła i tak byłby winiony. Trener może tylko doradzać i pewnie to robił. Tak naprawdę szczególnie chodziło o Leona Madsena, który miał od początku ciągnąć tę drużynę, ale przedobrzył. Wina leżała wyłącznie po jego stronie - komentuje nasz rozmówca.
- Byłem święcie przekonany, że Piotr zostanie w drużynie. Zawsze lepiej, gdy to wychowanek jest w składzie lub w sztabie szkoleniowym. Dla mnie informacja o jego odejściu jest smutna - podsumowuje Jan Krzystyniak.