Michał Korościel jest jednym z najbardziej znanych głosów w Polsce. Komentator Eleven Sports przy okazji meczów PGE Ekstraligi oraz Eurosportu, gdzie komentuje zawody Grand Prix, SGP2. Pracował także przy spotkaniach innych lig - angielskiej, duńskiej, szwedzkiej, a także na PGE Narodowym podczas zawodów rangi mistrzostw świata.
Jego droga do mikrofonu rozpoczęła się w wieku ośmiu lat. Lubił w samotności pograć w planszową wersję żużla. W podcaście emitowanym przez Eurosport przyznał, że rzutom kostki towarzyszył komentarz przez niego wypowiadany. Wspomniał, jak podsłuchiwała go ciocia, która powiedziała mu wprost, że powinien zostać komentatorem żużlowym. - I trzymałem się tego - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Porażka Polaków w SoN?! Jednoznaczna odpowiedź Patryka Dudka
Korościel obecnie pracuje przy największych imprezach żużlowych na świecie, choć wiele lat temu sam chciał spróbować swoich sił w tym sporcie. - Szybko się narodził i szybko mama mi go z głowy wybiła. W 1993 roku na torze w Zielonej Górze zginęło dwóch chłopaków i było o tym bardzo głośno. Najpierw Andrzej Zarzecki, a chwilę później Artur Pawlak. Moja mama mi wtedy powiedziała, że nie ma szans - wspominał dziennikarz.
Zielonogórzanin jest uwielbiany przez kibiców czarnego sportu poprzez swój styl komentowania. Jest także prawdopodobnie największym fanem Larsa Gunnestada w naszym kraju, norweskiego żużlowca, który w 1991 roku sięgnął z Einarem Kyllingstadem i rezerwowym - Tor Einarem Hielmem po brązowy medal mistrzostw świata par.
- Jak byłem pierwszy raz na żużlu w 1991 roku na meczu Morawskiego Zielona Góra z Unią Tarnów, to on tam zdobył z 15 punktów. Był najlepszy. Był kolorowy, bo nasi Polacy jeździli jeszcze w takich starszych skórach, dopiero wychodziliśmy z tego smutnego komunizmu. A on był kolorowy, szybko jeździł, miał długie włosy i jeździł na jednym kole, co mi, jako dzieciakowi się podobało. Później w '92 pojechał nieco słabiej i odszedł - wyjaśnił swoją fascynację norweskim żużlowcem.
- W 1993 roku trafił do Bydgoszczy i pytałem ojca, co ja mam teraz zrobić, kiedy lubię Gunnestada i Morawskiego Zielona Góra, a jechaliśmy na mecz obu tych drużyn. Pomyślałem, że będę kibicował Morawskiemu, ale jak będzie jechał Lars, to w tym biegu właśnie jemu - wspominał Korościel.
Brązowy medal MŚP oraz triumf w Indywidualnym Pucharze Mistrzów w 1991 roku to największe międzynarodowe sukcesy Gunnestada, który ponadto dziesięć razy sięgał po mistrzostwo Norwegii w rywalizacji indywidualnej. - Myślę, że miał duży talent, bo oglądałem powtórki wiele razy. Tylko że on był utracjuszem, szedł do odcięcia. Był tym, który ciągle imprezował i nie osiągnął tyle, ile mógł - zauważył Korościel.