Od osiemnastu lat Ashley Holloway mieszka w Polsce i tu też prowadzi swój biznes. W ostatnim czasie Brytyjczyk pochwalił się nadaniem mu przez Karola Nawrockiego polskiego obywatelstwa. Do miejsca, w którym obecnie jest, prowadziła go długa i kręta droga, która nie była usłana różami. Wręcz przeciwnie. Kluczowe było spotkanie z Nickim Pedersenem.
Holloway w programie "Home Track" realizowanym przez Mateusza Kędzierskiego opowiedział o swoich początkach w czarnym sporcie. On - podobnie, jak niegdyś Robert Lambert, by rozwijać żużlową przygodę, ruszył poza brytyjskie otoczenie. Lambert wybrał Niemcy, z kolei jego rodak Danię.
ZOBACZ WIDEO: "Lubię problemy". To dlatego kupił Włókniarza
Tam ścigał się w rozgrywkach Division 2, co łączył z pracą przy produkcji palet. Był już przygotowany na opuszczenie Danii. Miał kupiony bilet do domu, do Swindon. I wtedy spotkał Nickiego Pedersena. To był moment, który zmienił jego życie, bo został jego drugim mechanikiem w 2002 roku.
- On jest naprawdę spoko gościem! Ale na te dwie godziny na zawody... ja nie mogłem po prostu. Próbowałem trzy razy. On ma "coś z głową", ale on tego nie czuje, że on robi coś źle, bo on może po biegu pokrzyczeć na ludzi, a za pięć minut poklepie i mówi: "to co, idziemy do domu?". Dla mnie to było trudne - opowiadał Holloway, który kilka razy odchodził, ale i jednocześnie wracał do Pedersena.
Obecnie Holloway jest uznanym tunerem, który przygotowuje sprzęt m.in. Brady'emu Kurtzowi i Patrykowi Dudkowi, a więc dwóm groźnym rywalom Bartosza Zmarzlika. Brytyjczyk z nostalgią wspomina jednak lata 2007 i 2009, kiedy to z Emilem Sajfutdinowem sięgnął - najpierw po mistrzostwo świata juniorów, a następnie brązowy medal Grand Prix.
W maju 2021 roku Holloway w mediach społecznościowych poinformował, że zakończył współpracę z Rosjaninem z polskim paszportem. To była niewątpliwie spora niespodzianka, która wywołała lawinę komentarzy i spekulacji.
Holloway zaprzecza, jakoby między nim a żużlowcem i jego teamem był konflikt. - Znam Susiego (Tomasza Suskiewicza) oraz Emila od kilkudziesięciu lat. Teraz nie będę robił nic dla Emila, ale jeśli nadejdzie dzień, że on będzie potrzebował pomocy, to ja mu pomogę - wyznał.
Skąd zatem tak głośne rozstanie? - Trafiliśmy na taki moment, kiedy oni mieli dość, ale i ja też. Potrzebowaliśmy resetu. [...] Zrobiłem tak, bo nie lubię spekulacji w mediach. Koniec tematu i tyle. [...] Przez trzy-cztery lata przebywaliśmy z Susim codziennie, on był u mnie na warsztacie. Po prostu trafiliśmy na moment, że po prostu lepiej było to zrobić. Była afera między nami. Ja miałem swoją perspektywę, Susi swoją i poszło - wyjawił.
Holloway przyznał również, że sporą presję wywierała na nim współpraca z Fogo Unią Leszno, bowiem zawodnicy dosiadający jego jednostek napędowych nie radzili sobie najlepiej. To też przekładało się w jakimś stopniu na relację z samym Sajfutdinowem, który był wtedy reprezentantem klubu z Wielkopolski.