Żużel. DPŚ na PGE Narodowym przewagą... Australijczyków? "Powinni czuć się tam najlepiej"

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Brady Kurtz (kask czerwony) i Jack Holder (kask niebieski)
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Brady Kurtz (kask czerwony) i Jack Holder (kask niebieski)

W 2026 roku finał Drużynowego Pucharu Świata, nazywanego żużlowym mundialem, odbędzie się na PGE Narodowym w Warszawie. Choć Biało-Czerwoni będą gospodarzami tej imprezy, dotychczasowe wyniki sugerują, że jej głównym faworytem może być ktoś inny.

W tym artykule dowiesz się o:

Drużynowy Puchar Świata powraca do kalendarza po trzech latach przerwy. Ostatnia edycja żużlowego mundialu w 2023 roku padła łupem Polaków, którzy okazali się najlepsi na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. W międzyczasie odbyły się dwie edycje Speedway of Nations, w których Biało-Czerwonym idzie znacznie gorzej. O to, który format rozgrywek jest ciekawszy, zapytaliśmy dziennikarza stacji Eleven Sports, Marcina Kuźbickiego.

- Speedway of Nations jest oczywiście lepsze dla tych potencjalnie słabszych krajów, które nie mają szans na zebranie mocnej czwórki żużlowców. Dzięki temu, że tam potrzeba tylko dwóch zawodników, w finale kilka lat temu oglądaliśmy Francuzów, a rok temu szanse na medal do końca mieli reprezentanci Niemiec - stwierdził w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: "Bez złota nie będzie ładnie”. Co przyniesie współpraca Rusko z Protasiewiczem?

- Nie jest jednak tak, że SoN co do zasady jest ciekawsze. Ostatnia edycja Drużynowego Pucharu Świata we Wrocławiu była kapitalna ze względu na ogromne emocje do ostatniego okrążenia ostatniego biegu w finale. Uważam, że aktualne rozwiązanie, w którym DPŚ jest rozgrywany co trzy lata, jest bardzo sprzyjające - dodał nasz rozmówca.

Na PGE Narodowym w Warszawie Polaków z pewnością zagrzewać do walki będą tysiące kibiców, którym marzy się dziesiąte zwycięstwo w tych rozgrywkach. Mimo tego, że będziemy gospodarzem zawodów, komentator Eleven Sports zauważa, że na warszawskim torze jak u siebie będą mogli czuć się reprezentanci innego kraju.

- Na PGE Narodowym, paradoksalnie, to Australijczycy powinni czuć się najlepiej. Mają w składzie trzech zwycięzców Grand Prix Warszawy - Maxa Fricke'a, Jacka Holdera i Jasona Doyle'a - i do tego Brady'ego Kurtza. Nie wiemy co prawda, czy ten ostatni powtórzy tak doskonały sezon, ale osobiście stawiam, że będzie równie mocny co w tym roku - stwierdził Kuźbicki.

Znany komentator podkreśla także inny ważny aspekt organizacji żużlowego mundialu na największej polskiej arenie.

- To będzie świetna okazja, żeby jeszcze bardziej wyjść z tej naszej bańki i trafić z żużlem do kibiców, którzy na co dzień nie śledzą tej dyscypliny. Zasady będą znacznie bardziej przystępne niż w Grand Prix - w każdym biegu będzie startował reprezentant Polski w takim samym kolorze kasku i kewlarze. Łatwiejszy będzie również system punktacji i obserwowanie szans naszych zawodników na końcowy triumf. Trudno o lepszą promocję speedwaya - zauważył.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści