Zakopower
Tak jak co roku, rzeszowianie zaplanowali obóz. Tym razem wybór padł na Zakopane. To właśnie w stolicy polskich Tatr, żużlowcy Marmy Hadykówki będą ładować akumulatory na przyszły sezon. - Jedziemy tam, aby zmienić klimat i trochę inaczej potrenować. Planujemy różnorakie zajęcia, trochę pobiegamy, poćwiczymy na świeżym powietrzu, pospacerujemy po górach, no i oczywiście będziemy uprawiać wszelkie zimowe sporty - mówi kapitan Marmy Hadykówki, Maciej Kuciapa. Zawodnicy z Rzeszowa obóz rozpoczęli 15 lutego i ma on potrwać przez tydzień. - Na pewno pojadę ja, Dawid Lampart, Łukasz Kret i Rafał Okoniewski. Nie wiem czy pojawi się któryś z obcokrajowców - powiedział tuż przed wyjazdem "Mały". Na samodzielne przygotowania zdecydował się Mikael Max. W Zakopanem nie pojawią się Chris Harris i Lee Richardson. - Niedawno miałem operację kolana, więc na razie dochodzę do pełni sprawności. Regularne treningi i przygotowania rozpocząłem w drugim tygodniu stycznia. Nie będę mógł pojechać na obóz z kolegami z nowej drużyny, bo mam już plany na ten czas. Gwarantuję jednak, że będę przygotowany na 100 procent - zapewniał "Rico". Nie wiadomo czy do kolegów dołączy Ludvig Lindgren, który wyrażał chęć przyjechania do stolicy polskich Tatr: - Być może uda mi się dołączyć do drużyny, jednak drugą część zimy mam już praktycznie zaplanowaną, dlatego nie wiem czy będę wolny w tym okresie.
Przygotowania w pełni
- Nasze zajęcia zaczęliśmy 1 grudnia ubiegłego roku. Do wyjazdu na tor przygotowujemy się na klubowych obiektach, korzystając m.in. z hali sportowej czy siłowni. Naszymi ćwiczeniami kieruje Pan Bronisław Ginalski, który robi to już nie pierwszy raz, dlatego mamy do niego spore zaufanie, będąc spokojni o naszą formę fizyczną w nowym sezonie. Pracujemy nad kondycją, zwinnością, szybkością i siłą - stwierdził Kuciapa w niedawnym wywiadzie, udzielonym naszemu portalowi. - Przede wszystkim widać u chłopaków poprawę kondycyjną. Z każdym dniem szybciej biegają, lepiej się poruszają, a przede wszystkim poprawia się ich zwinność, a to dla żużlowców bardzo ważne. Mam nadzieję, że pomoże to uniknąć kontuzji w trakcie sezonu - skomentował poczynania żużlowców, Bronisław Ginalski. - Z każdym dniem ulepszamy wydolność organizmu, by w trakcie sezonu, potrafił on przezwyciężyć niektóre bariery. Chłopaki są bardzo zaangażowani i pracowici, prym wiedzie Maciek Kuciapa, który zna już moje metody. Ogromną chęć pracy wyrażają młodzi zawodnicy Dawid Lampart, Łukasz Kret, Paweł Miesiąc a także adepci szkółki. Od czasu do czasu, gościnnie zawita do nas Rafał Trojanowski. Patrząc przez pryzmat lat, każdy rok treningu był inny, bowiem co rok ta drużyna podlegała sporej rotacji. Każdy zawodnik jest inny; inaczej trenowaliśmy z Rafałem Wilkiem czy Piotrkiem Winiarzem, inaczej ćwiczymy teraz - kontynuuje. - Mam stały tryb przygotowań, na treningach jest dużo zajęć ogólnorozwojowych, gier zespołowych, biegania, ale także elementy akrobatyki czy zapasów, a wszystko to ma zaprocentować w trakcie sezonu - zakończył Ginalski.
Pogoda przeszkodą
- Jak tylko pogoda pozwoli to chcielibyśmy pojeździć na motocrossie. Na razie jednak nie jest to możliwe - mówi Kuciapa. Bardzo duża warstwa śniegu, która zalega na rzeszowskim obiekcie, nie pozwala nawet myśleć o jakimkolwiek wyjeździe na tor. - Być może pojedziemy w późniejszym okresie do Miskolca lub do innego ośrodka, w którym będzie można skorzystać z toru, np. włoskie Terrenzano. Nie mamy jednak sprecyzowanych planów w tej kwestii - stwierdził Łukasz Kret, zapytany o możliwość trenowania na innym obiekcie.
Całkiem, całkiem...
Jak atmosfera panuje w drużynie Marmy Hadykówki? - Na treningach jest bardzo wesoło. Znamy się z chłopakami nie pierwszy rok, tutaj się wychowaliśmy, na stadionie spędziliśmy sporą część swojego życia. Między nami nie ma rywalizacji, staramy się ze sobą współpracować, a młodszym kolegom, np. adeptom, w miarę możliwości udzielać porad czy wskazówek, które mogłyby im pomóc, gdy usiądą na motocykl - mówi Kuciapa. - Najważniejsze byśmy się zgrali, bo to zaprocentuje w trakcie sezonu. W jedności tkwi siła, nawet jeśli chodzi o taki sport, jakim jest żużel - kończy "Mały".
Stadionowe waśnie
W Rzeszowie batalii o stadion ciąg dalszy. Na łamach naszego portalu, informowaliśmy już o przejęciu obiektu przy ul. Hetmańskiej przez miasto. Urząd Miasta motywował taką decyzję utratą środków unijnych na przebudowę stadionu, w przypadku nie przejęcia obiektu. Tymczasem, w stolicy Podkarpacia pojawiły się głosy o likwidacji emblematów związanych z rzeszowską Stalą. Z taką propozycją wyszedł m.in. prezes Resovii Rzeszów Aleksander Bentkowski. Kibice rzeszowskiej Stali nie chcą jednak słyszeć o takim rozwiązaniu i planują protest, w celu oddania byłego już majątku Stali, pod kuratelę nowego zarządu klubu. 23 lutego chcą w przemarszu do Ratusza uwidocznić, że nie przejdą obojętnie wobec takich propozycji. Czy zdołają coś wskórać? Nie wiadomo. Ciężko jednak wyobrazić sobie, brak jakichkolwiek emblematów czy symboli, związanych nierozerwalnie z rzeszowską Stalą i stadionem przy ul. Hetmańskiej od lat.
Remont się opóźni
W dalszym ciągu przebudowa stadionu w Rzeszowie nie może ruszyć. Konsorcjum, które wygrało przetarg, nie przystąpiło do jakichkolwiek prac, gdyż inne firmy biorące udział w przetargu, zgłosiły protest, według którego koszty budowy wschodniej trybuny zostały zaniżone. Takowe sprzeciwy muszą zostać rozpatrzone, a tym samym przebudowa dalej stoi w miejscu. Na jednym z portali związanych z miastem, dostrzec można było ironiczny, po trosze kolokwialny wpis jednego z użytkowników, ale jakże trafnie oddający sytuację w Rzeszowie: "Miały być złote góry, a dalej widać jedynie żółte mury". A szkoda… Bo na tym cierpią najbardziej kibice, którzy nie mogą oglądać spotkań na nowoczesnym obiekcie, w jakże komfortowych warunkach. Czasem chciałoby się zanucić za zespołem Happysad "A miało być tak pięknie, a miało nie wiać w oczy nam i ociekać szczęściem…". Może jednak to stadionowe piękno, kiedyś zawita również na ul. Hetmańską.
Ah, ta logistyka
Wielu zawodników jeżdżących w stolicy Podkarpacia często narzekało na logistykę. Rafał Dobrucki czy choćby Tomasz Chrzanowski wielokrotnie negowali na dalekie wyjazdy związane ze startami nad Wisłokiem. Z czasem jednak stało się to mało istotne. Przykładem może być Tomasz Gollob, który w czasach startów w Tarnowie, oddalonym od Rzeszowa o 80 km, potrafił pogodzić starty w Grand Prix, lidze polskiej wraz z miejscem zamieszkania, czyli Bydgoszczą. Podobnie było z Nickim Pedersenem, dla którego nie było żadnych problemów, by świetnie występować przed rzeszowską publicznością. A jak ma się to teraz? Wśród Polaków, jedynie Rafał Okoniewski nie mieszka w okolicach Rzeszowa. Trzykrotny zdobywca Brązowego Kasku nie załamuje jednak rąk: - Mam zamiar dojeżdżać na każdy mecz. Rzeczywiście jest to spora odległość, ale postaram się na każdy mecz przyjechać przynajmniej dzień wcześniej. Chciałbym potrenować przed spotkaniami, bo zawsze będzie to jakaś podpowiedź odnośnie przełożeń i pewnego rodzaju "wyczucie" toru - powiedział "Okoń". Problemów z dotarciem do stolicy Podkarpacia nie powinni mieć obcokrajowcy, bowiem w niedalekiej Jasionce znajduje się międzynarodowy port lotniczy, z którego korzystać będą m.in. Brytyjczycy jeżdżący z barwach Marmy Hadykówki. Czasem jednak może wydawać się to dziwne, bo infrastruktura rozwija się z dnia na dzień. - Trzeba po prostu mieć wszystko perfekcyjnie poukładane. Inaczej nie dałbym rady - mówił Pedersen, występując niegdyś w barwach "Żurawi".
Na papierze nie jest źle
Skład Marmy Hadykówki na papierze wygląda bardzo solidnie. Silny lider, którego upatruje się w Lee Richardsonie, ma być gwarantem dwucyfrowych zdobyczy. Wielu fachowców twierdzi, że Anglik pretenduje do miana najlepszego zawodnika ligi, bowiem na palcach jednej ręki można by porównać zawodników, którzy wydają się mocniejsi od "Rico". Kolejny jeździec z Wysp Brytyjskich, czyli Chris Harris wierzy, że najgorsze ma już za sobą. Poprzedni rok przeplatał dobrymi i słabymi występami, gdzie ciężko było prognozować jak zaprezentuje się w kolejnym spotkaniu. Tradycją już staje się, że w Rzeszowie często stawia się na zawodników, którzy mają coś do udowodnienia. Nie inaczej postąpiono w tym roku. Klimat toru przy ul. Hetmańskiej przysłużył się choćby wcześniej wspomnianym zawodnikom: Rafałowi Dobruckiemu czy Tomaszowi Chrzanowskiemu. To niejedyne nazwiska, które ponownie odnalazły radość z żużla w mieście Rzecha. W nowym sezonie sternicy z Rzeszowa postanowili dać takową szansę, wspomnianemu wcześniej, Rafałowi Okoniewskiemu. Po bardzo nieudanym sezonie, "Okoń" ma nadzieję, że uda mu się powrócić do formy, choćby sprzed dwóch lat. W barwach "Żurawi" pozostał najlepszy polski junior I ligi ubiegłego roku. Forma Dawida Lamparta, bo o nim mowa, ciągle zwyżkuje. Jeszcze dwa lata temu młokos z Rzeszowa, ledwo utrzymywał się na motocyklu. Dzisiaj to jeden z najlepszych polskich juniorów, potrafiących walczyć z żużlowymi tuzami, niejednokrotnie zostawiając ich na mecie za plecami. Niestety Lampartowi przydarzają się bardzo często upadki, jak choćby w minionym sezonie, sam jednak mówił, że spowodowane to było ogromną ilością startów w tamtym roku i ogólnym zmęczeniem.
Groźną bronią, przede wszystkim na własnym owalu, powinien być Maciej Kuciapa. Wychowanek rzeszowskiej Stali często nie potrafi ustabilizować dobrej formy, a przede wszystkim, paradoksalnie, przegrywał już wielokrotnie wojnę ze swym sprzętem. Włodarze klubu znad Wisłoka wierzą, że "Mały" w końcu podpisze z własnymi silnikami pakt stabilizacyjny. Wielką niewiadomą było pozostanie w Rzeszowie Mikaela Maxa. Szwed pozostał jednak w barwach Marmy Hadykówki na kolejny rok. Max po beznadziejnym sezonie w ekstralidze, wybrał powrót do stolicy Podkarpacia. Powoli odradza się jak Fenix z popiołu, a w tym roku ma grać jedną z głównych ról w lidze. Siła juniorska to nie sam Lampart, dochodzą do tego Ludvig Lindgren i Łukasz Kret. Młodemu Szwedowi do umiejętności brata brakuje bardzo dużo. Jednak zaplecze ekstraligi to poziom mniej wymagający niż najwyższa klasa rozgrywkowa, toteż Ludvig ma nadzieję, że będzie silnym punktem zespołu. Łukasz Kret duży animusz wykazuje podczas przygotowań do sezonu. Jeśli zostanie otoczony gronem osób, które dadzą mu żużlowe wskazówki i odpowiednio pokierują, być może będzie mógł regularnie walczyć na torze o ligowe punkty. Niewiadomą jest forma Ryana Fishera i Hugh Skidmore'a, jednak niedawna historia rzeszowskiego speedwaya, pamięta wielkie odkrycie. Nie tak dawno rękę wyciągnięto do Daveya Watta. "Żarówa" błysnął fantastyczną dyspozycją, stając się jednym z ulubieńców fanów znad Wisłoka.
Na papierze skład Marmy Hadykówki wygląda bardzo dobrze, jednak jak powiedział trener Dariusz Śledź: - Nazwiska nie jeżdżą. Do tego musi dojść forma sprzętowa i fizyczna. Czas pokaże czy rzeszowianie zdołają osiągnąć zamierzony cel w postaci awansu do ekstraligi.
Zdaniem szefostwa
Skład zmontowany przez sterników z Rzeszowa mocno ich zadowala. - Bardzo nie lubię "rozdawać medali" jeszcze przed sezonem, gdyż w sporcie wszystko jest możliwe. Wiele razy budowano drużyny, które miały być, mówiąc żargonem sportowym, "pewniakami" do zdobycia jakiegoś tytułu. Tymczasem po rozpoczęciu sezonu, plany pękały tak szybko, jak mydlana bańka. Wiem, że mamy bardzo silną drużynę. Teraz trzeba sprawić, by ta siła została wykorzystana na torze - powiedziała prezes Marmy Hadykówki, Marta Półtorak. Podobnego zdania jest trener rzeszowian, Dariusz Śledź: - Gdy patrzę przez pryzmat tych kilku miesięcy wstecz, mogę powiedzieć, że mamy bardzo dobrą ekipę. Mówienie, że mamy awans w kieszeni, to jak wróżenie z fusów. Pewność siebie często bywa zgubna, dlatego musimy podejść do tego spokojnie, a wtedy wierzę, że uda nam się powrócić do grona najlepszych - tonując tym samym zapędy kibiców. - Wiem, że będzie na nas ciążyć duża presja. O awans łatwo nie będzie, gdyż liga jest bardzo mocna. Wierzę, jednak, że wspólnymi siłami uda nam się osiągnąć zamierzony cel - można było usłyszeć z ust Lee Richardsona.
Naprzód armio, naprzód gnaj…
Wtórując za słowami żużlowego hymnu "Żurawi", wielu kibiców dodaje sobie otuchy. Teraz pozostaje tylko czekać na rozpoczęcie sezonu. Ciężko wskazywać faworyta rozgrywek, bo jest ich co najmniej kilku. Rzeszów na pewno w tym zestawieniu również jest. Patrząc jednak na roszady rynku transferowego, łatwo nikomu nie będzie. Prognozować wielu potrafi, lecz takowe przewidywania można włożyć między bajki. Sport rządzi się swoimi prawami, a każda z niespodzianek będzie dawać dodatkowy smak rywalizacji na torach. I choć na papierze, zespół znad Wisłoka wydaje się bardzo wymagającym rywalem dla innych, to może być też tak, że miny fanów Marmy Hadykówki zrzedną, gdy rzeszowski skład okaże się tworem na glinianych nogach. W mieście nad Wisłokiem, w dalszym ciągu jest sporo niesnasek na linii włodarze - kibice, co dało się zauważyć w tamtym sezonie, kiedy to na trybunach nie prowadzono dopingu, takiego do jakiego przyzwyczaili się już zawodnicy w Rzeszowie. Teraz może jednak się coś zmieni i zawodnicy, ponownie, będą wspierani z głośnym impetem przez swych fanów. Prognozy na nowy rok są wielorakie, najważniejsze, by emocji nie zabrakło, a żużlowe akcje były pełne euforii i niezapomnianych wrażeń dla oglądających spotkania przy ul. Hetmańskiej.