Lee Richardson twierdzi, że z roku na rok jego szanse powrotu do Grand Prix są mniejsze. Brytyjczyk jednak nie podda się bez walki i z determinacją przystąpi do tegorocznych kwalifikacji. W barażu do Drużynowego Pucharu Świata, który w zeszłym sezonie odbył się na torze w Lesznie "Rico" zanotował świetny występ, zdobywając 17 punktów dla Wielkiej Brytanii. Znakomita postawa Brytyjczyka podczas tych zawodów, oraz dobre występy w ligach, w których jeździł w ubiegłym sezonie nie dały mu jednak przepustki do cyklu Grand Prix w 2010 roku. Przypomnijmy, że "dzikie karty" trafiły do Hansa Andersena, Fredrika Lindgrena oraz dwójki rodaków Richardsona - Chrisa Harrisa i Taia Woffindena.
- Nie będę ukrywał, nigdy wcześniej nie czułem się tak rozczarowany. Nie otrzymałem żadnego telefonu od organizatorów serii Grand Prix. Kiedy wspominałem swój występ podczas barażu do Drużynowego Pucharu Świata byłem pewny, że zrobiłem kawał dobrej roboty nie tylko dla siebie, ale także dla Wielkiej Brytanii i wierzyłem, że moja postawa może być przepustką do Grand Prix. Uważam, że decyzja organizatorów była dla mnie bardzo krzywdząca. Teraz to już przeszłość i wiem, że jedyną moją drogą dostania się do serii Grand Prix są kwalifikację, w których chcę wziąć udział - zakończył Richardson.