Przewidział problemy z Olimpijskim - radzi jak wyjść z budowlanego impasu

Kiedy we Wrocławiu cieszono się z otrzymanej w końcu licencji, z planowanych wzmocnień oraz przebudowy toru, Lucjan Korszek powiedział nam wprost: - Na wiosnę żużla we Wrocławiu nie będzie. Wielu zarzucało wówczas doświadczonemu działaczowi, że przemawiają przez niego raczej osobiste urazy, aniżeli trzeźwa ocena sytuacji, tymczasem swoista "klątwa Korszka" ciągle wisi nad Olimpijskim.

Prezesowi Lucjanowi Korszkowi realizmu w ocenie sytuacji odmówić nie można. Skoro jednak, ku zmartwieniu dolnośląskich kibiców, tak trafnie przewidział budowlany marazm na "Olimpijskim", może wie, w jaki sposób z rzeczonego wyjść? O to też doświadczonego działacza postanowiliśmy zapytać.

- Mnie jest nieco niezręcznie o tym mówić, ale postaram się odpowiedzieć, co według mnie, należałoby zrobić - zgadza się podjąć temat Lucjan Korszek. - Przede wszystkim trzeba jak najszybciej zobaczyć jaka dokumentacja została złożona. Co dokładnie i w jakich etapach zaplanowano wykonać i zastanowić się, patrząc na czas, czy nie dokonać jakichś korekt. W dalszym etapie nawierzchnię całego toru usunąć oraz zrobić nową kanalizację. Zarówno wszerz, jak i dookoła murawy. Skrócić dwa wiraże oraz poszerzyć trochę proste. Poza tym, trzeba by się już zastanowić nad nową nawierzchnią. Mam tu na myśli odpowiednią ilość glinki. Ale nie tylko ilość, także jakość tej glinki, mieszanej na sucho, musi być właściwa. I dopiero wówczas należałoby rozsypać to na tor, żeby to się ułożyło i zespoliło - dzieli się swoimi uwagami prezes dolnośląskiego oddziału PZMot.

Czy to właśnie kwestia odwodnienia nowego toru na "Olimpijskim" będzie języczkiem uwagi? Wszak już w przeszłości nie raz bywało, że przy Paderewskiego imprezy odwoływano albo - w najlepszym wypadku - niemiłosiernie przeciągano, właśnie ze względu na zalegającą na torze wodę. Inne kluby radzą sobie z tym problemem, wystarczy wspomnieć chociażby nieodległe Leszno, gdzie nawet po solidnych opadach deszczu tor szybko udaje się doprowadzić do użytku. - To jest właśnie zagrożenie - przyznaje Korszek. - Bo jeżeli, na przykład, projekt obejmuje tylko, że będą robili przez środki - że tak się wyrażę - i dookoła murawy nową kanalizację, a woda nie będzie poprzecznie odprowadzona, to podejrzewam, że przy pierwszej ulewie ten tor nie będzie się nadawał do dalszej jazdy - zauważa wrocławski działacz.

Nie jest tajemnicą, że firma "Ziajka", choć niejedną inwestycją może się pochwalić, w zakresie budowy żużlowych torów doświadczenia nie ma. W WTS-ie jest trener Marek Cieślak i na jego cenne uwagi na pewno można liczyć, czy jednak, skoro prezes Korszek ma coś do powiedzenia w temacie, istnieje możliwość współpracy z wrocławskim klubem i wykorzystania wiedzy i doświadczenia znanego działacza?

- Przyznam, że gościłem już u pani Krystyny Kloc, co prawda przy okazji rozmów o nazwie klubu, ale weszliśmy w taką porozumiewawczą rozmowę, zastanawiając się wspólnie co należy zrobić, razem z panem Ziajką i MCS-em, żeby to miało przysłowiowe ręce i nogi. Ja tu absolutnie nie chcę być najmądrzejszy w tej materii, jednak z doświadczeń zebranych u pana Flasińskiego czy Romana Cheładzego, znanych budowniczych torów, nabrałem nieco praktyki oraz doświadczenia. Z tych doświadczeń powinniśmy skorzystać. Bo niestety, nie mamy września albo października, żeby ten tor się uleżał. I obyśmy się nie obudzili w dniu, kiedy okaże się, że banda jest postawiona, jest nowy tor, krawężniki są zrobione, ale odwodnienie mało prawidłowe, tor się nie uleży i wiosenne zawody trzeba będzie rozgrywać na innych stadionach - przestrzega Lucjan Korszek.

Komentarze (0)