Dzień otwarty udany, jednak sparingu nie było

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Na sobotę przewidziany był dzień otwarty w częstochowskim Włókniarzu, połączony z meczem sparingowym biało-zielonych z RKM-em Rybnik. Z powodu silnych opadów deszczu spotkanie towarzyskie zostało odwołane, jednak kibice mogli odwiedzić stadion przy Olsztyńskiej i spotkać się z żużlowcami Lwów.

Punktualnie o 11 w sobotni poranek wszyscy żużlowcy częstochowskiego Włókniarza przebrani w nowe kevlary stanęli w szeregu w parkingu stadionu przy ulicy Olsztyńskiej. Spotkanie z dziennikarzami rozpoczął prezes Marian Maślanka, który powitał wszystkich zgromadzonych i przedstawił pierwszego z zawodników Lwów, Rune Holtę. Maślanka przy tej okazji poinformował, że Norweg z polskim paszportem będzie nowym kapitanem Włókniarza. - Zostałem kapitanem Włókniarza i dam z siebie wszystko, by ta drużyna została w ekstralidze. Mamy zespół złożony z doświadczonych zawodników, którzy mogą dać Częstochowie utrzymanie. Zdecydowałem się na powrót tutaj, by jeździć jak najlepiej i dawać radość fanom - powiedział Holta dziennikarzom. Później na pytania dziennikarzy odpowiadali m.in. Peter Karlsson, Jonas Davidsson, Krzysztof Słaboń i młodzieżowcy.

Peter Karlsson, który, podobnie jak Rune Holta, do Włókniarza trafił z gorzowskiej Stali podkreślał, że wciąż czuje się na siłach, by występować w ekstralidze. Szwed dodał także, że zrobi wszystko, żeby częstochowska drużyna w dalszym ciągu występowała w najwyższej klasie rozgrywkowej. - Myślę, ze będziemy bardzo mocni na naszym torze. Chciałbym, aby zawsze tak było. Ważne, abyśmy zbudowali dobry duch zespołu i współpracowali w dobrej atmosferze. Na pewno nie jesteśmy faworytami ekstraligi, ale powinniśmy tę ekstraligę utrzymać. Czuję się na siłach pociągnąć tę drużynę do przodu. Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby wynik był zadowalający.

Doświadczonemu zawodnikowi ze Szwecji wtórował Krzysztof Słaboń, który także uważa, że Włókniarza stać na utrzymanie w ekstralidze. - Będziemy w stanie się utrzymać, tylko każdy z nas musi jechać swoje. Na pewno mamy spory potencjał. Jeśli chodzi o sprzęt, to jest on dobry, tylko muszę go dopasować do częstochowskiego toru. Na motory nie mogę narzekać, moja forma też jest dobra i tylko czekać na występy ligowe. Jeśli chodzi o treningi na tutejszym torze, to zdecydowanie lepszy był pierwszy, na kolejnych nawierzchnia się nieco rozpadła i trudno było jeździć - powiedział Słaboń, który przybył do Włókniarza ze Startu Gniezno.

Na spotkaniu z fanami obecny był także Rafał Szombierski. Sympatyczny zawodnik wyglądał jednak na spiętego i nie był zbyt skory do rozmów. Powiedział jednak dziennikarzom, że póki co dysponuje dwoma kompletnymi motorami, które dopasowuje do częstochowskiej nawierzchni. - Można powiedzieć, że pierwszy raz przepracowałem zimę (śmiech). Zależy mi na powrocie do żużla, wybrałem ofertę Włókniarza, bo stąd miałem propozycję. Z Rybnika nie miałem nawet telefonu, chociaż tamtejsi działacze mówią, że się ze mną kontaktowali. Nie wiem, może to był jakiś mój sobowtór? Ja telefon miałem zawsze przy sobie i jeśli ktoś dzwonił, to byli to włodarze z Częstochowy. Prezes Maślanka odniósł się także do braku licencji uprawniającej do występowania w oficjalnych zawodach żużlowych. - Rafał zrobił sobie półtoraroczną przerwę w ściganiu i przez to musi odnowić certyfikat. Teraz jest problem, ponieważ z powodu małego zainteresowania najbliższy egzamin został odwołany. My będziemy interweniować, by taki egzamin odbył się choćby w Częstochowie, bo przecież nie będziemy czekać do maja z tą licencją dla Rafała. Jaki będzie odzew władz, zobaczymy - stwierdził sternik Lwów.

Po serii udzielonych wypowiedzi i wywiadów nadszedł czas, by zawodnicy Włókniarza spotkali się z fanami. Przez parking częstochowskiego stadionu przewinęło się kilkuset kibiców biało-zielonej drużyny, którzy mieli okazję do zrobienia sobie pamiątkowej fotografii czy wzięcia autografów. W międzyczasie na torze trwały prace mające na celu doprowadzenie nawierzchni do stanu używalności. W nocy przeszła nad Częstochową ulewa, która skutecznie popsuła plany działaczom Włókniarza. Wydawało się, że z każdą minutą tor wygląda lepiej, jednak po godzinie 13 nad stadionem solidnie się rozpadało i było wiadomo, że mecz musi zostać odwołany. Widocznie zniechęciło to kibiców, którzy w niedługim czasie zniknęli z parkingu stadionu przy Olsztyńskiej. Włodarze Lwów mają jednak nadzieję, że nie na długo, bowiem już we wtorek ma się odbyć kolejny mecz sparingowy. Formę zespołu Jana Krzystyniaka sprawdzi Unia Tarnów.

Źródło artykułu: