Marek Cieślak: Wyciągnąłem rano medal od prezydenta...

Jeszcze w sobotni poranek całe wrocławskie środowisko żużlowe wspólnie cieszyło się z sukcesu, jakim niewątpliwie był debiut nowego toru na Stadionie Olimpijskim. W tej chwili wszystko to zeszło na dalszy plan w obliczu wielkiej tragedii, jaka dotknęła nasz Naród. Trener Marek Cieślak jest jednym z tych nielicznych członków żużlowej rodziny, którym dane było poznać osobiście Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Sobotnia katastrofa, w której oprócz Prezydenta RP oraz jego Małżonki śmierć poniosła elita polityczna naszego kraju, generalicja oraz duchowni wszystkich wyznań, wstrząsnęła Polakami. Nie pozostało bierne także wielotysięczne środowisko żużlowe i milionowa rzesza kibiców "czarnego sportu". W pięknym odruchu solidarności zjednoczyli się kibice wszystkich, często nawet zwaśnionych klubów. Szczególnie wstrząśnięci są ci, którzy mieli okazję osobiście poznać Pana Prezydenta.

- Musiałbym nie być Polakiem, żeby nie przeżywać tego, co stało się w Katyniu - mówi nam wyciszony jak nigdy trener Marek Cieślak. - To straszna tragedia i nie można przejść obojętnie nad tym, co się wydarzyło - dodaje.

Szkoleniowiec naszej narodowej reprezentacji ma szczególne powody do wspomnień i chwili zadumy. Pod koniec lipca 2007 roku, po pamiętnym leszczyńskim finale Drużynowego Pucharu Świata, prezydent Lech Kaczyński przyjął go wraz z całą polską kadrą w Pałacu Prezydenckim. Marek Cieślak z rąk głowy państwa odebrał wówczas Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.

- Przyznam, że dzisiaj rano wyciągnąłem ten medal od Pana Prezydenta i pióro, które od niego otrzymałem. Poczułem, że chcę je jeszcze raz obejrzeć - nie ukrywa swoich emocji wybitny trener.

Prezydent Lech Kaczyński i Marek Cieślak

Warto w tym momencie przypomnieć, co tamtego dnia trenerowi Cieślakowi, zawodnikom, działaczom, ale i nam wszystkim, pasjonującym się żużlem na co dzień, mówił Prezydent RP:

Serdecznie gratuluję, zdaję sobie sprawę z siły polskiej ligi żużlowej, z tego, że występuje tam wielu zawodników z krajów, które są w ścisłej czołówce świata. Chciałbym, żeby w innych polskich ligach występowało tylu zawodników spoza Polski - i to najwyższej klasy. Życzę kolejnych sukcesów i, tak zupełnie na marginesie, moja osobista refleksja. Otóż ja może nie jestem jakimś kibicem, który żyje wyłącznie sportem, bo wtedy nie mógłbym się zajmować polityką, ale jestem kibicem, a pierwsze zawody sportowe, na których w życiu byłem - pięćdziesiąt dwa lata temu, w 1955 roku - to był mecz Polska-Czechy. W czym? Na żużlu właśnie. Jeszcze wtedy w Warszawie, na boisku Skry. I od tej pory, może właśnie z tego powodu, tym sportem się nieco interesowałem. Pamiętam Wrocław, pamiętam wielkie sukcesy, pamiętam wielkich zawodników. Mamy ich dzisiaj, miejmy nadzieję, że będziemy mieli w przyszłości - wierzył Prezydent Lech Kaczyński.

Jak zapamiętał tamten dzień i Pana Prezydenta szkoleniowiec naszej reprezentacji? - To była bardzo podniosła dla nas chwila. Wszyscy, którzy gościliśmy u Pana Prezydenta, także zawodnicy, Mirek Kowalik i Piotr Żyto, na pewno będziemy to spotkanie zawsze pamiętali. Tym bardziej, że gościliśmy tam dość długo. Nie było to typowe spotkanie na zasadzie wręczenia medalu i uścisku dłoni. Prezydent przyjął nas bardzo serdecznie. Pamiętam, że długo rozmawiał z nami i nie była to rozmowa z laikiem. Miał znakomitą pamięć do tego starego żużla. Kojarzył zawodników z tamtych lat, mówił, że bywał na żużlu w Gdańsku, kiedy tam mieszkał. Czułem, że rozmawiam z człowiekiem, który coś wie na temat żużla i autentycznie zależy mu na sukcesach naszej dyscypliny - wspomina Marek Cieślak.

Warto chyba byśmy i my wszyscy, w ślad za wybitnym trenerem, pochylili w tych dniach głowy i pomyśleli o tym, że są ważniejsze sprawy od kolejnego ligowego meczu i sukcesu ulubionej drużyny.

Tomasz Gollob i Marek Cieślak wręczyli w 2007 roku plastron Lechowi Kaczyńskiemu

Prezydent ze złotymi medalistami DPŚ 2007

Komentarze (0)