Corrida, cross, parodia, antyreklama żużla - wypowiedzi po półfinale krajowych eliminacji do IMŚ w Lublinie

Wygraną Janusza Kołodzieja zakończył się półfinał eliminacji do IMŚ w Lublinie. Zawodnik Unii Leszno nie miał sobie równych i zdobył komplet 15 punktów. Dużo kontrowersji wzbudził stan lubelskiego toru.

Janusz Kołodziej (Unia Leszno): W takich zawodach chodzi o awans do finału, ale nie ukrywam, że wygrana mnie cieszy. Zdobyłem komplet punktów, ale miałem sporo szczęścia, bo rywale popełniali błędy albo podskakiwali na koleinach. Osobiście lubię takie tory, wychodzą tu umiejętności i odwaga, a nie tylko moc silnika.

Daniel Jeleniewski (Betard Wrocław): Pierwszy bieg nie poszedł po mojej myśli, źle dobrałem przełożenia, ale później było wszystko ok. Mam nadzieję, że w finale spisze się równie dobrze, chcę się pokazać w Tarnowie z jak najlepszej strony i wywalczyć udział w eliminacjach do Grand Prix. Co do toru, powiem szczerze, że nie może tak być, żeby czołowi polscy zawodnicy mieli problemy z utrzymaniem się na motocyklu. Nie powinno być sytuacji, w której taki żużlowiec jak Adrian Miedziński - a według mnie jest to jeden z pięciu najlepszych jeźdźców w Polsce - jedzie na prowadzeniu, traci kontrolę na maszyną i wpada w bandę. Nie chcę nikogo obwiniać, ale to niedopuszczalne.

Rafał Trojanowski (PSŻ Poznań): Głupio przegrałem wyścig dodatkowy. Nie spodziewałem się ataku, pojechałem wąsko, przy krawężniku, żeby nie ryzykować. Niestety w tym przypadku moja wina. Jednak jazda na tym torze przypominała raczej cross, a nie żużel. Co do plotek łączących mnie z KMŻ - jedyne rozmowy do tej pory prowadziłem z trenerem Rafałem Wilkiem, który namawia mnie do startów w lubelskim zespole. Ale to nie jest nic konkretnego.

Dawid Stachyra (Wybrzeże Gdańsk): Zawody ciężkie, można powiedzieć, że to była praktycznie corrida. Ale tor był równy dla wszystkich, nastawiałem się na trochę lepszy wynik, uciułałem te dziewięć punktów, ale nie jestem do końca zadowolony. Wolałbym zdobyć je w lepszym stylu. Konieczna jest praca nad sprzętem, poprawienie startów bo dzisiaj tego zabrakło i zamiast odjeżdżać rywalom, musiałem ich gonić. Na tym torze nie było to łatwe. Mam nadzieję, że w finale zaprezentuje się lepiej niż dziś.

Jacek Rempała (Orzeł Łódź): Na pewno nie zaliczę zawodów do udanych. Kolejny raz początek sezonu w moim wykonaniu jest słaby, dzisiejszy wynik też nie był rewelacyjny. Szkoda, bo wystarczyłoby dorzucić trzy punkty i miałbym awans. Cały czas pracuję nad motocyklami, wczoraj w nocy długo ustawialiśmy sprzęt, ale nie do końca wyszło. W kolejnych startach mam zamiar być mocnym punktem drużyny. Dzisiejszy tor był nieporozumieniem. Myślę że w kolejnych latach otrzymanie zawodów takiej rangi może być dla Lublina trudne. Dużo pracy czeka gospodarzy, żeby doprowadzić tor do porządku.

Marcin Jędrzejewski (Orzeł Łódź): To dzisiaj była parodia, antyreklama żużla. Wszyscy zawodnicy mieli trudności z płynną jazdą. Całkowite nieporozumienie. Nie mogę jednak zrzucać całej winy na tor, nie był to zbyt dobry występ w moim wykonaniu. Nie udało się, próbowałem zmieniać ustawienia motocykla, w końcu ostatni udało mi się wygrać, ale to nie wystarczyło.

Zbigniew Wojciechowski (prezes KMŻ Lublin): Rzeczywiście tor był dzisiaj w fatalnym stanie. Jednak chcę podkreślić, że gdy tylko minęła długa zima trwały na nim prace w celu polepszenia stanu nawierzchni. Naprawdę wykonaliśmy ogromną pracę - na tor wysypano 17 wywrotek sjenitu i aż dwadzieścia pięć ton glinki. Najwyraźniej stary materiał nie związał się całkowicie z nowym, przeszkodziły trochę opady deszczu. Ja nie jestem znawcą, nie będę teraz mówił jak i o trzeba zrobić, ale osoby odpowiedzialne za stan toru postarają się, aby to wszystko wyglądało jak najlepiej w spotkaniu z Kolejarzem Rawicz. Jeśli chodzi o kontuzje Tomasza Piszcza, jest to ogromna strata dla klubu, ale nie poddajemy się. Mamy w składzie jeszcze kilku dobrych zawodników, nie ukrywam, że chciałbym aby w Opolu pojechał Manuel Hauzinger. Niestety są problemy z federacją austriacką, która jeszcze nie wydała zgody na starty Hauzingera w Polsce.

Komentarze (0)