Jan Gacek: Po raz kolejny będziesz rezerwowym podczas leszczyńskiej rundy Grand Prix. Przyzwyczaiłeś się już do tej roli?
Damian Baliński: Można tak powiedzieć. Trzeci raz z rzędu będę pełnił funkcję rezerwowego. Trochę się już nudzę tą rolą. Nie ukrywam, że bardzo chciałbym wystartować o gronie najlepszych żużlowców na świecie. Ciężko jest otrzymać dziką kartę na taką imprezę. Wygląda na to, że taka możliwość nie będzie mi dana dopóki sam sobie tego miejsca w Grand Prix nie wywalczę.
Kiedy rozmawialiśmy przed ubiegłoroczną rundą Grand Prix w Lesznie sprawiałeś wrażenie bardziej pogodzonego z losem rezerwowego. W tym roku od początku sezonu jesteś w dobrej formie. Myślę, że na swoim torze mógłbyś namieszać...
- Być może tak by było. Faktycznie od początku sezonu jestem w całkiem dobrej formie. Może nie jest to jakaś bardzo dobra dyspozycja, ale mimo to bardzo chętnie wystartowałbym w turnieju Grand Prix. Niestety nie udało się otrzymać dzikiej karty. Dostał ją Janusz Kołodziej, który też jest w znakomitej dyspozycji. Myślę, że on pokaże się z dobrej strony. Wierzę, że Janusz pojedzie z zębem i zawody staną się dzięki niemu ciekawsze.
Powiedziałeś, że nie osiągnąłeś jeszcze pełni formy. Gdzie tkwią rezerwy?
- Jest kilka elementów, które chciałbym jeszcze poprawić. Mam na myśli głównie kwestie związane ze startem. W tym elemencie na pewno tkwią rezerwy. Byłbym bardzo zadowolony gdyby udało mi się poprawić moment startowy o jakieś 10 proc. Dążę do tego, żeby udało mi się to osiągnąć. Z moją formą oczywiście nie jest źle, ale po prostu zawsze znajdzie się coś co można poprawić lub wykonać jeszcze lepiej. Na pewno sporo trudności związanych jest z dwutygodniowym przestojem, który mieliśmy po tragedii smoleńskiej. Brakuje mi trochę jazdy w zawodach. Z całą pewnością trening nie jest w stanie zastąpić rywalizacji z przeciwnikami.
Podczas meczów sparingowych zdarzało ci się tak błyskawicznie wychodzić ze startów, że już po przejechaniu kilku metrów musiałeś odwracać głowę, żeby zobaczyć co dzieje się za Twoimi plecami...
- Zgadza się. Trzeba jednak pamiętać, że mieliśmy wtedy do czynienia z odrobinę słabszym rywalem, który nie był objeżdżony. My mieliśmy za sobą dużo więcej jazdy na torze niż nasi sparingpartnerzy. To była główna przyczyna dla której tak łatwo zostawiałem rywali na starcie. Teraz jest już trochę inaczej. Praktycznie wszyscy zawodnicy są już objeżdżeni. Czeka mnie szereg imprez w trakcie których będę starał się skorygować błędy popełniane na starcie. Jeśli to mi się uda, będzie super.
Wróćmy do jutrzejszych zawodów...Czy rezerwowemu jest łatwo utrzymywać koncentrację i mobilizację na takim poziomie, żeby w każdej chwili móc nawiązać równorzędną walkę z tymi, którzy systematycznie jeżdżą?
- Na pewno rola rezerwowego nie należy do wdzięcznych. Inaczej jest kiedy zawodnik dokładnie wie w którym biegu przyjdzie mu wystartować. Warto pamiętać, że kiedy się startuje w całych zawodach wówczas ma się zdecydowanie podwyższony poziom adrenaliny. Kiedy jest się rezerwowym trudno wykrzesać z siebie pełną mobilizację i odpowiednie napięcie. Ciężko jest wejść w rywalizację w połowie zawodów. Na pewno w sobotę będę się starał utrzymywać się przez całe zawody w stanie gotowości. Jeśli przyjdzie mi wyjechać na tor chcę pokazać się z jak najlepszej strony. Nie mam zamiaru zganiać potem winy za ewentualną porażkę na brak spasowania z torem. Mimo tego, iż jestem rezerwowym na pewno nie zabraknie mi ambicji gdyby przyszło zmierzyć się z rywalami.
Czy spodziewasz się, że w tym sezonie dojdzie w końcu do zmiany układu sił w światowej czołówce? W cyklu pojawiło się przecież kilku młodych i zdolnych zawodników...
- Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Sądzę, że najlepsza piątka Grand Prix to zawodnicy takiego formatu, że również w tym sezonie będą nadawali ton rywalizacji. Mimo wieku ciągle nie brakuje im motywacji. Nie spodziewam się, żeby w ciągu najbliższych 2 - 3 lat miało dojść do wielkich przetasowań w Grand Prix. Na pewno jest kilku świetnych młodych zawodników, którzy mogą im trochę poprzeszkadzać. Mam na myśli poszczególne rundy cyklu. W klasyfikacji generalnej nie powinno być sensacji. "Młode wilki" nie wygryzą weteranów. To jest w tej chwili nierealne. Myślę, że większe szanse, żeby zamieszać w czołówce mają zawodnicy "środkowego" pokolenia jak Andreas Jonsson, Hans Andersen, Jarek Hampel czy Fredrik Lindgren.
Po niepowodzeniach w eliminacjach do Grand Prix mówiłeś, że chyba już odpuścisz sobie marzenia o udziale w cyklu. Czy tegoroczna forma nie skłania cie do zmiany stanowiska w tej kwestii...
- Tak. Teraz mam zupełnie inne podejście do żużla. Całą zimę przepracowałem z psychologiem. Nie zrezygnowałem też z jego usług po rozpoczęciu sezonu. Efekt jest taki, że moje podejście jest zupełnie inne. Nie chcę i nie mam zamiaru zadowalać się przeciętnością. Znowu myślę o awansie do Grand Prix. Jak widać jest to możliwe niezależnie od wieku sportowca. Wystarczy wspomnieć o Magnusie Zetterstroemie, który nie jest przecież młodzieniaszkiem a w świetnym stylu awansował do elity. Jeśli się czegoś naprawdę chce, zawsze jest możliwość by to osiągnąć.
Tor na którym odbywał się piątkowy trening przed Grand Prix zdecydowanie różnił się od tego jaki zwykle przygotowujecie w Lesznie. Jak ty oceniasz tę nawierzchnię?
- Tor rzeczywiście jest inny niż zwykle przygotowujemy. Trzeba jednak pamiętać, że to jest turniej z cyklu Grand Prix i tutaj wiele do powiedzenia mają światowe władze. Wydaje mi się jednak, że nawierzchnia jest wyśmienicie przygotowana. Tor jest równy i nadaje się do walki. Na pewno nie jest specjalnie twardo w związku z czym nie spodziewam się, że będziemy oglądali jazdę gęsiego. Myślę, że zapowiada się ciekawa walka w każdym wyścigu.