Wrocławianie bacznie śledzą w tej chwili stan wody w centrum miasta, o co akurat w "mieście stu mostów" nietrudno. Na razie nie wygląda to źle. To jednak może być złudne. Dolnośląska stolica posiada nader rozbudowany, chyba największy w Polsce, system kanałów i urządzeń hydrotechnicznych. Oczywiście odziedziczony jeszcze po Niemcach. I całe szczęście, że po Niemcach. Inaczej, zamiast żużla w niedzielę, mielibyśmy zapewne wielką ewakuację. "Wrocław, który w 1997 znalazł się praktycznie w 30 procentach pod wodą i w którym straty wywołane jej skutkami stanowiły ok. 40 procent ze wszystkich wówczas odnotowanych, dysponuje praktycznie tym samym systemem zabezpieczeń, jaki był przed powodzią" - napisali urzędnicy dolnośląskiego wojewody w aktualizacji "Programu dla Odry". Programu, który pozostał tylko na papierze.
Mosty w centrum miasta wyglądają teraz ślicznie, zwłaszcza wieczorową porą, jednak prawda jest taka, że zanim wielka woda pojawi się w centrum, kierowana jest na specjalny kanał powodziowy. Ten zaś znajduje się...150 metrów w linii prostej od Stadionu Olimpijskiego. Na szczęście wały w tym miejscu są solidne. Poniedziałek i wtorek padało niemal bez przerwy. Sam tor nie został przykryty ochronnymi foliami, ale w środowy wieczór prezentował się nieźle. Pytanie tylko jaki wpływ na materiał, z którym ciągle walczy wrocławski toromistrz Jan Choroś, będą miały tak długotrwałe opady?
Wiadomość dobra jest taka, że od środowego południa w stolicy Dolnego Śląska już nie pada. Wiadomość zła: wielka woda ma dotrzeć do miasta dopiero w piątek rano. Na razie wiadomo, że zatopione zostaną poldery powodziowe i kilka podmiejskich uliczek, w odległości co prawda niedalekiej od żużlowego toru, jednak poza "Wielką Wyspą", na której zlokalizowany jest "Olimpijski". Wszystko po to, aby spłaszczyć nieco nacierającą na miasto powodziową falę. W tej chwili stan wody na wodowskazie w podmiejskim Trestnie wynosi ok. 500 cm. W piątek w południe ma być ich około 680. Dla porównania, w lipcu 1997 roku zanotowano rekordowe 724. Jakie daje to przeliczenie ilości przepływającej przez miasto wody? Otóż w piątek ma jej przepływać nawet do 2,5 tys. m. sześc. na sekundę. Prezydent Rafał Dutkiewicz uspokaja mieszkańców przypominając, że wrocławski węzeł wodny gotów jest przyjąć nawet 3 tysiące.
Wrocławianie jednak z rezerwą traktują słowa decydentów. Pamiętają doskonale, że w 1997 długo słyszeli zapewnienia o tym, że miasto jest bezpieczne. Kilka dni później główny nurt Odry płynął już ulicą Traugutta. Oby tym razem władze miały rację, bo nie tylko żużel na długo zejdzie na dalszy plan.