Jarosław Handke: Jedziemy po zwycięstwo

W przeciągu kilku ostatnich lat odbyłem setki rozmów z wieloma żużlowcami z różnych części świata. Analizując temat owych rozmów, dochodzę do wniosku, że obcokrajowcy zdecydowanie częściej od Polaków odważnie zapowiadają, że w danym meczu "jadą po zwycięstwo".

My, a przynajmniej większość z nas - Polaków zakochanych w speedwayu, traktuje takie słowa jako swego rodzaju "napinkę". Wielu kibiców wypomina później zawodnikom, że byli zbyt pewni siebie przed danym meczem, że istnieje coś takiego jak respekt dla przeciwnika i tak dalej. Czy jednak takie podejście jest słuszne? W mojej opinii, zdecydowanie nie! Otóż w sporcie, jak w wielu innych dziedzinach życia, chodzi głównie o wygrywanie. Aby jak najczęściej cieszyć się z odnoszonych wiktorii, nieodzowne jest odpowiednie przygotowanie mentalne.

Nie można uogólniać i generalizować, jednak przyznam szczerze, że spotkałem się zaledwie z kilkoma zagranicznymi żużlowcami, którzy w swych wypowiedziach w kontekście jakichś zawodów operowaliby sentencjami takimi jak: "Będzie bardzo ciężko, praktycznie nie mamy szans na wygraną, ale powalczymy". Co ważne, wspomniani zawodnicy pochodzili z naszej części Europy. Można więc stwierdzić, że analizowany przeze mnie problem ma nieco szersze podłoże i dotyczy szeroko rozumianej słowiańskiej mentalności. Polacy czy choćby Czesi często mówią słowa podobne do tych wyżej przytoczonych. Naprawdę trudno sobie wyobrazić jakiegoś Szweda, Duńczyka a już tym bardziej Anglika, który podchodziłby do uprawianego przez siebie sportu w taki sposób.

Zresztą już odpowiedzi na proste pytanie zadane żużlowcowi z Polski i obcokrajowcowi czasami bardzo wyraźnie wręcz wskazują na to, jakie podejście nie tylko do sportu, ale i do życia mają. Otóż przeciętny angielski czy szwedzki jeździec na pytanie "How are you? " (odpowiednik polskiego "Co słychać?") odpowiada najczęściej: "I’m fine, thanks" ("W porządku, dzięki"). Spotykałem się z sytuacjami, gdzie Polacy reagują na tak postawione pytanie w zgoła odmienny sposób, mówiąc: "Oj, ciężko, ciężko. Stara bida, ale jakoś to będzie". Chyba nikomu u progu drugiej dekady XXI wieku nie trzeba już tłumaczyć jak dużą rolę w dzisiejszym świecie odgrywa psychologia. Oczywiście dostrzegam pozytywne zmiany, jak na przykład fakt, że coraz większe grono rodzimych żużlowców decyduje się na spotkania z psychologiem. Niemniej jednak, ta liczba w stosunku do "rajderów" z Zachodu jest wciąż znikoma.

Nie można podchodzić do wypowiedzi zawodnika X przed danym meczem, w której stwierdził, że "jedzie po zwycięstwo", traktując ją jako oznakę buty i pogardy dla rywala. Gdyby zawodnik ten powiedział, że "Jedziemy po zwycięstwo, to oczywiste. Przeciwnicy są tak słabi, że nie wyjdą z trzydziestu punktów”, to wówczas, jak najbardziej byłby to przejaw pychy, zadufania w sobie i podobnych negatywnych cech. Ale przecież wiara w odniesienie wygranej, nawet w sytuacjach, gdy jest ona mało realna, nic przecież nie kosztuje i może przynieść ze sobą jedynie pozytywne skutki.

Ktoś mógłby posądzić mnie, że rozpływam się w zachwytach tylko i wyłącznie nad tym, co obce, nie doceniając tego, co rodzime. Mamy jednak także w Polsce niejednego żużlowca, który w mądry, inteligentny sposób kieruje swą karierą, w jak najmniejszym stopniu jednocześnie ograniczając się "mentalnymi kratami". Wystarczy przeczytać choćby kilka wywiadów z Maciejem Janowskim czy Arturem Mroczką by dostrzec, że styl ich wypowiedzi jest bardzo podobny do tego prezentowanego przez wielu Duńczyków, Szwedów, Brytyjczyków czy Australijczyków. Ci polscy sportowcy, mimo bardzo młodego jeszcze wieku, już teraz pokazują, że ich podejście do uprawianej dyscypliny jest jak najbardziej odpowiednie.

Jason Crump, Nicki Pedersen, mistrzowie świata z ostatnich lat dostrzegają w dużej mierze tylko pozytywne aspekty wiążące się z najbliższą przyszłością, z najbliższymi zawodami, z najbliższym biegiem, z najbliższym okrążeniem…A już w ekstremalnie pozytywny sposób patrzy na świat Greg Hancock. Jego przykład dobitnie ukazuje, że poprzez takie działanie jest nie tylko świetnym sportowcem, ale także niezwykle lubianym i cenionym człowiekiem przez kibiców na wielu torach na całym świecie. Bierzmy więc przykład z "Herbiego" i jemu podobnych i zmieniajmy swoje nastawienie do pewnych spraw. Jeśli podobnie czynić będą młodzi polscy żużlowcy, to o złoto w Indywidualnych Mistrzostwach Świata za kilka lat można być spokojnym…

Źródło artykułu: