Marian Wardzała: W naszej sytuacji zawsze ktoś musi siąść na ławce

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po dokładnie dwóch miesiącach od inauguracyjnej wygranej z Falubazem Zielona Góra zespół Tauron Azotów Tarnów znów powrócił na zwycięskie tory. W ostatnią niedzielę "Jaskółki" minimalnie uporały się z osłabionym Betardem Wrocław. Okupione zostało to jednak czterema porażkami z rzędu i wieloma problemami napotkanymi po drodze. Jak trudny jest to pod wieloma względami sezon dla beniaminka Speedway Ekstraligi opowiada trener Marian Wardzała.

W tym artykule dowiesz się o:

Mimo minimalnej wygranej z wrocławskim Betardem szkoleniowiec "Jaskółek" nie miał promiennego uśmiechu na twarzy. Goście przyjechali bez czekającego na zaległe pieniądze Kennetha Bjerre, a dodatkowo mogli nawet wygrać mecz jeżdżąc praktycznie tylko trójką zawodników. Doświadczony trener starał się jednak chociaż w minimalnym stopniu usprawiedliwić swoich zawodników - Powiem szczerze, że liczyliśmy na wyższe zwycięstwo, zawłaszcza kiedy wiedzieliśmy, że Wrocław pojedzie bez Kennetha Bjerre. Jak widać przemeblowaliśmy skład dosyć eksperymentalnie, ale uważam, że to było potrzebne. Pogubiliśmy też punkty przez złośliwości rzeczy martwych. Najpierw przez defekt na prowadzeniu Vaculika, a potem przy podwójnym prowadzeniu motocykl odmówił posłuszeństwa Marcinowi Rempale. To nas nie tłumaczy, drużyna nie znajduje się obecnie w formie, która by nas satysfakcjonowała. Ja o tym zwycięstwie mogę nawet powiedzieć, że było bardzo szczęśliwe. Nasze braki zostały w sposób dotkliwy obnażone - opowiada i zarazem dodaje z nadzieją. - Myślę jednak, że żaden z kibiców nie powinien mieć żali z powodu braku zaangażowania naszych zawodników. Robili co mogli, każdy się starał i za to im dziękuję. Tej wygranej po prostu potrzebowaliśmy, bo dawno nie czuliśmy jej smaku. Mam nadzieję, że od tego momentu złapiemy wiatr w plecy.

Po sobotniej przed meczowej próbie generalnej z podstawowej siódemki "wyleciał" po raz pierwszy od przybycia do Tarnowa (przed sezonem 2009) Bjarne Pedersen. Jak widać nikt obecnie nie może się czuć pewnym jazdy w każdym spotkaniu. - Każdy ma szanse, aby wskoczyć do składu. Bjarne przed meczem z Betardem, na ostatnim treningu nie był w takiej formie jakiej byśmy chcieli. Jest to jednak uznana marka, szanujemy go i na pewno wróci do zestawienia meczowego. Jednak w tej sytuacji kiedy mamy o jednego zawodnika więcej niż miejsc w składzie zawsze ktoś musi siąść na ławce. W meczu z wrocławianami padło na Bjarnego - mówi Wardzała.

W tej chwili nie wiadomo jednak kogo ewentualnie mógłby zastąpić Duńczyk przed następnym spotkaniem, 20 czerwca przeciwko Unibaksowi Toruń. - Miejsce sobie trzeba wywalczyć na treningu. Taką mamy procedurę i jej będziemy się trzymać - dodaje szkoleniowiec biało - niebieskich.

Znamy już z kolei jednego "pewniaka" do spotkania rewanżowego na torze we Wrocławiu. 27 czerwca na Stadionie Olimpijskim pokaże się Tomasz Jędrzejak, który spędził tutaj w sumie pięć lat i powinien przynajmniej w teorii znać na nim każdą ścieżkę. - Tomek lepiej czuje się na przyczepnych torach, choć tak też nie do końca za przyczepnych. Mieliśmy tego przykład w Lesznie kiedy nie za bardzo potrafił sobie na nim poradzić. Ja myślę jednak, że owal we Wrocławiu to jest jego tor i na pewno go tam zabierzemy - wyjawia trener małopolskiego klubu.

Mecz z Betardem był co prawda czwartym rozegranym w tym sezonie na tarnowskim torze, ale dopiero pierwszym, w którym w przygotowaniu nawierzchni nie przeszkodziła pogoda. - Wreszcie po raz pierwszy mieliśmy mniej więcej taki sam tor na treningu, a potem w zawodach. Pogoda nas tym razem oszczędziła i mogliśmy się spokojnie dopasować. Choć muszę przyznać, że nie było to idealne odwzorowanie toru z piątku. Na treningu był rozjeżdżony i przyklepany natomiast w zawodach bardziej się "skrobał". Nie był to jakiś trudny tor więc zawodnicy sobie radzili - kończy Marian Wardzała.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)