Mogliśmy wygrać trochę wyżej - komentarze po meczu Lotos Wybrzeże Gdańsk - RKM ROW Rybnik

W niedzielnym spotkaniu w Gdańsku miejscowy Lotos Wybrzeże pewnie pokonał gości z Rybnika. Wygrana dwudziestoma punktami to spora zaliczka przed spotkaniem rewanżowym, więc nic dziwnego, że gospodarze byli po meczu bardzo zadowoleni.

Dariusz Momot (menedżer RKM ROW Rybnik): Co ja tu mogę powiedzieć? Nasz lider Daniel Nermark zdobył tylko pięć punktów. Bardzo na niego liczyłem. Gdyby jego postawa była lepsza to byśmy ugrali około 40 punktów. Dobrze pojechali Klindt i Karpow, reszta pojechała poniżej swojego poziomu. Mariusz Węgrzyk potrafi pojechać lepiej, Daniel Nermark miał najsłabszy mecz, a Jamroży był po kontuzji i nie mogę mieć mimo wszystko do niego pretensji. Jadą mi pojedynczy zawodnicy, a nie drużyna.

Nicolai Klindt (RKM ROW Rybnik): Wiedzieliśmy, że w Gdańsku będzie bardzo ciężko. Ze swojej postawy jestem zadowolony, udało mi się pokonać nawet Magnusa Zetterstroema. Szkoda tego wykluczenia w biegu z Pawłem Hlibem, ale to jest żużel. Pojechaliśmy ostro, żaden nie odpuścił i stało się. Dla sędziego typowa sytuacja pół na pół, wykluczył mnie, trudno. Nie gniewamy się na siebie z Pawłem. Twarda, męska walka. Gdański tor mi odpowiada, można powiedzieć, że jest dla mnie idealny. Szkoda, że zabrakło dzisiaj punktów, zwłaszcza Daniela Nermarka, który miał gorszy mecz. W Rybniku z pewnością będzie lepiej.

Dawid Stachyra (Lotos Wybrzeże Gdańsk): To był dziwny mecz. Na początku prawie same remisy, ale jakoś udało wam się wyjść na ośmiopunktowe prowadzenie, później same zwycięstwa, a na koniec porażka 1:5. Dwa ostatnie mecze w Gdańsku były totalnie różne. Grudziądzan rozjechaliśmy na początku, a gdy się oni połapali, to wynik kontrolowaliśmy. Tym razem było na odwrót. Rybnik postawił się na początku, później to my przeważaliśmy. Może uda nam się zgrać początek z meczu z GTŻ-em i końcówkę meczu z RKM-em ROW i wywieźć punkt bonusowy w meczu z Poznaniem? Będzie o to ciężko, ale jeżeli wszystko zgramy, to wszystko jest możliwe.

Paweł Hlib (Lotos Wybrzeże Gdańsk): Mogliśmy wygrać trochę wyżej. Szkoda ostatniego biegu, w którym z Dawidem wyszliśmy na 5:1. Nie udało mi się przytrzymać krawężnika, stanął mi silnik na szczycie łuku. Bieg z Klindtem? Tak się jeździ… (śmiech - dop. red.) Mogłem odjechać w prawo, Nicolai by pojechał do przodu, ja bym przyjechał z tyłu. Nie odpuściłem i skończyło się upadkiem.

Stanisław Chomski (trener Lotosu Wybrzeże Gdańsk): Cieszę się, że udaje nam się ten tor robić powtarzalny. Porażka w ostatnim biegu to w głównej mierze awaria sprzętu, przez którą Pawła wyciągnęło na łuku i straciliśmy podwójne prowadzenie. Taki to jest sport, szkoda tych punktów. Na pewno rozczarowuje Matej Kus, ale chłopak stara się systematycznie. Zainwestował w nowy silnik, ale w dwóch pierwszych biegach miał awarię świecy. Największym pechowcem jest Paweł Hlib. Znowu pokrzywiona rama, teraz zatarł mu się jeszcze silnik. Co zrobić? To jest żużel, a Paweł nie oszczędza ani siebie, ani sprzętu. Na pewno wszystko uda się jakoś poskładać. Nie przewiduję żadnych zmian w zespole. Ci chłopacy, którzy startują teraz, bardzo zżyli się z tą drużyną i naprawdę ciężko "tyrają". Budujemy tutaj prawdziwy zespół i nie chcę robić niepotrzebnych eksperymentów, bo widzę ile wysiłku wkładają ci zawodnicy w jazdę dla Gdańska. Dajmy im spokojnie pracować.

Wypowiedzi zebrali Michał Gałęzewski i Rafał Sumowski.

Źródło artykułu: