Poważna kontuzja Adama Pawliczka - zawodnik Kolejarza jest w śpiączce farmakologicznej

We wtorek na torze w Rybniku odbył się trening, w którym brał również udział Adam Pawliczek. Reprezentujący w tym sezonie barwy Kolejarza Opole zawodnik zanotował groźny upadek, w wyniku którego odniósł poważną kontuzję.

- Trening odbywał się w Rybniku, więc osobiście tego nie widziałem. Wiem jednak z opowiadań, że upadek wyglądał fatalnie. Jestem w stałym kontakcie z rodziną Adama i Dariuszem Momotem z rybnickiego klubu. Adam trenował z zawodnikami rybnickimi. W jednym z biegów zanotował upadek. Jak się okazało odniósł poważna kontuzję. Ma otwarte złamanie lewej nogi. Wczoraj wieczorem (rozmowę przeprowadzono w środę) przeszedł operację. Ma również pęknięte żebra z otwarciem na opłucną. Kłopoty z oddychaniem oraz konieczność operowania nogi spowodowały, że lekarze zdecydowali się na zastosowanie śpiączki farmakologicznej. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, jednak jak widać stan jest bardzo poważny. Lekarze rozważają również możliwość przetransportowania go do specjalistycznego szpitala w Sosnowcu - powiedział dla SportoweFakty.pl prezes Kolejarza Opole Jerzy Drozd.

Prezes Kolejarza martwi się o zdrowie zawodnika. Jego zdaniem tak poważna kontuzja może spowodować, że Adam Pawliczek nie pojawi się już na torze w tym sezonie. - Jest nam bardzo przykro. Adama przygotowywaliśmy do najbliższego meczu. Miał przerwę w startach wynikającą z problemów sprzętowych. Rozmawiałem z nim przed treningiem i bardzo cieszył się, że wraca do składu. My również wiązaliśmy nadzieję z jego startami. Niestety ta kontuzja może nie tylko wyeliminować go z tego sezonu, ale również spowodować, że w ogóle zakończy karierę. Proszę pamiętać, że Adam nie jest już zawodnikiem młodym. Mimo to udawało mu się prezentować na tyle wysoki poziom, że chciał zakończyć karierę z dobrą średnią w lidze i udanymi występami w turniejach indywidualnych. Mamy jakiegoś ogromnego pecha w tym sezonie. Najpierw Cieślewicz, potem Czechowicz, a teraz kontuzja Adama. Staramy się jak możemy, ale zawisło nad nami jakieś fatum - zakończył Jerzy Drozd.

Komentarze (0)