Piotr Paluch jest nie tylko asystentem Czesława Czernickiego, ale także odpowiada za szkolenie gorzowskiej młodzieżowy. Nic więc dziwnego, że w czwartek mieliśmy okazję rozmawiać z nim w Gnieźnie, bowiem w półfinale Brązowego Kasku wystąpiło dwóch jego podopiecznych. Zarówno Bartosz Zmarzlik, jak i Łukasz Cyran nie mieli problemów z awansem.
- Bardzo ciekawe zawody, wyrównane. Losy awansu ważyły się praktycznie do ostatniego wyścigu, z uwagi na to, że stawka zawodników była tak wyrównana. Dobre czasy świadczą o tym, że tor został dzisiaj przygotowany inaczej niż na mecze ligowe. Były twardo, ale nie aż tak twardo jak na co dzień - dzielił się swoimi spostrzeżeniami. Odniósł się także do udanego występu swoich zawodników: - Bartek pokazał się z bardzo dobrej strony. Podchodził do mnie i pytał o wskazówki. Jak widać moja znajomość specyfiki tego toru zdała egzamin i Bartek nie miał problemów z awansem. Przegrał swój drugi wyścig, ale tam miał problemy już na starcie. Jego pole zostało dosłownie zalane i nie miał jak odjechać. Jeśli chodzi o Łukasza, to przespał dwa pierwsze biegi. Później było już lepiej i też awansował. To cieszy.
Jeszcze w ubiegłym roku Kacper Gomólski (trzeci w zawodach) był kolegą klubowym Palucha. Teraz ten drugi przyglądał się młodszemu z braci Gomólskich już jako szkoleniowiec. - W pierwszym biegu startował z zewnętrznego pola i pewnie tylko z tego powodu dojechał dopiero trzeci. Później prezentował ciekawą jazdę. Jeździł szeroko, agresywnie pokonywał łuki. Uważam, że zaprezentował się bardzo bojowo, na miarę swoich możliwości. Szczerze mówiąc zaskoczyła mnie jedynie jego porażka z Wojtkiem Lisieckim.
Piotr Paluch jeszcze jako zawodnik. Teraz spełnia się w innej roli
Oceniając z perspektywy czasu, Paluch przyznaje, że nie żałuje decyzji o zakończeniu kariery. - Mam na głowie tyle obowiązków, że nie mam czasu nawet o tym myśleć - wyjaśnia. - Nie ukrywam, że na początku trochę brakowało mi tych emocji związanych z występami na torze. Teraz jednak już o tym nie myślę. Zajmuję się pracą na rzecz Stali Gorzów i to jest dla mnie najważniejsze. Czasem na treningach wyjeżdżam na tor, ale tylko dlatego, żeby dobrze przygotować się do turnieju pożegnalnego. Mam inne obowiązki, zajmuję się czymś innym, więc należy do tego przywyknąć (śmiech).