Piotr Szymański: Pierwszy raz w historii jesteśmy zdecydowanym faworytem

- Presja nas nie przygniata. Radzimy sobie z nią. Chcemy wrócić do Polski z medalem, najlepiej złotym – zapowiada Piotr Szymański. Przewodniczący GKSŻ studzi jednak nastroje. - Jeśli będzie srebrno lub brąz to też tragedii nie będziemy z tego robić. To jest sport. Tylko jeden może wygrać – przypomina. Polska ekipa od czwartku w Vojens przygotowuje się do decydującej batalii o złoto. Polacy po raz pierwszy w dziesięcioletniej historii mają ogromną szansę wywalczyć Drużynowy Puchar Świata na obcej ziemi.

W tym artykule dowiesz się o:

Polska, Dania, Szwecja i Wielka Brytania wystąpią w sobotnim finale DPŚ. Według większości fachowców to Biało - Czerwoni są największym faworytem do triumfu i obrony Pucharu Świata. - Zobaczymy, jak to wszystko się potoczy. Nie można dzielić skóry na niedźwiedziu przedwcześnie. Pucharu Świata nikt nam nie podaruje w prezencie. Będziemy o niego bardzo walczyć, by wrócić z nim do Polski - przestrzega Piotr Szymański.

Polska ekipa niemalże w komplecie już w czwartek dotarła do Vojens. W piątek samolotem do Danii dolecieć miał tylko Rune Holta. - Konsolidacja drużyny trwa już praktycznie od kilku lat. Skład reprezentacji niewiele się zmienia. Pojawia się jeden góra dwóch nowych żużlowców. Wszyscy doskonale się przecież znają. W zespole panuje świetna atmosfera i specjalnie nie trzeba nikogo mobilizować. Wszyscy wiedzą o co jadą - mówi Szymański zapytany o to, czy kadrowicze jakoś szczególnie konsolidują się przed finałem.

Reprezentacja Polski - podobnie jak inne drużyny rywalizujące w Vojens - bazę noclegową ma w Kolding. Mieście oddalonym o nieco ponad 20 kilometrów od mekki duńskiego speedway'a. - W piątek o godzinie 13:00 mamy odbiór motocykli. Następnie trening. Wieczorem organizujemy dla całej ekipy wspólną kolację, w której oprócz zawodników wezmą udział mechanicy. W sobotę zjemy śniadanie i udamy się do Vojens, gdzie wieczorem odbędą się zawody. Mamy zbyt mało czasu, by tutaj na miejscu planować jakąś szczególną konsolidację. Zawodnicy przyjechali do Vojens w czwartek, prosto na baraż, który chcieli zobaczyć na żywo. Po półfinale w Gorzowie nasi żużlowcy woleli kilka dni spędzić w domach i odpocząć. W trakcie sezonu mają bardzo mało czasu, by odpocząć, by pobyć z najbliższymi. Trzy dni relaksu z rodzinami dobrze im zrobiło - zapewnia Piotr Szymański.

Polacy z uwagą śledzili rywalizację w barażu. Kiedy jednak po czterech seriach praktycznie losy awansu się już rozstrzygnęły, kapitan Tomasz Gollob dał znak, by ekipa się zbierała i wyjechała do hotelu. Dodajmy, że jak powiedział nam Piotr Szymański, Biało - Czerwoni, by obejrzeć baraż musieli zakupić bilety. Duńska "gościnność" sprawiła, że polska ekipa dostała 20 procent zniżki na zakup wejściówek na trybunę główną.

Piotr Szymański nie krył, że w barażu trzymał kciuki za Australię i Szwecję. Ci pierwsi zawiedli jednak oczekiwania przewodniczącego GKSŻ. Z kolei reprezentanci Trzech Koron pewnie awansowali do sobotniego finału, w którym będą bardzo groźnym rywalem dla Biało - Czerwonych. - Na pewno po cichu trzymaliśmy kciuki za Australijczyków i Szwedów. Wiadomo, że finał bez Duńczyków byłby może dla nas łatwiejszy. Siła poszczególnych drużyn jest jednak bardzo wyrównana. Za Duńczykami na pewno przemawia atut własnego toru. W sobotę przekonamy się, jacy jesteśmy mocni - dodaje Szymański.

Pomimo tego, że większość fachowców właśnie w Polakach upatruje faworytów do złotego medalu, Piotr Szymański zapewnia, że w polska husaria nie czuje presji i na pewno jej to nie zdeprymuje. - Pierwszy raz w historii jesteśmy chyba aż tak zdecydowanym faworytem. Nie pamiętam czy kiedykolwiek wcześniej, nawet w latach 60. ubiegłego wieku byliśmy tak murowanym faworytem do złotego medalu. Presji nie czujemy. Jakiś medal przywieziemy do Polski. Może srebro, może brąz, a może... złoto - śmieje się Piotr Szymański. - To jest tylko sport. Ktoś musi wygrać, ktoś przegrać. Presję wywierają media, które w Polakach upatrują faworyta do zwycięstwa. Cieszę się, że naprawdę jest teraz tak głośno wokół polskiej reprezentacji żużlowej. To tylko wpływa na popularność tego sportu w naszym kraju. Ludzie, którzy dotąd nie interesowali się żużlem, słysząc że Polacy są faworytem żyją w ostatnich dniach Drużynowym Pucharem Świata. My staramy się nie przejmować spekulacjami w mediach i tym, czy jesteśmy czy nie faworytem. Chcemy pojechać swoje i oczywiście marzymy o zwycięstwie na duńskiej ziemi - kończy przewodniczący GKSŻ.

Źródło artykułu: