(...) Tak też doszło za Starej Polski do zdarzenia, które mocno utkwiło w pamięci pana Ludwika. Otóż jadąc skrzyżowaniem, o którym była mowa wyżej, młody Ludwik Draga został zatrzymany przez stojącego w pobliżu policjanta. Usłyszał zarzut niebezpiecznej, brawurowej jazdy. Nieprzekupny - innych wtedy nie było - przedwojenny policjant wypisał jak się należy mandat karny. Ale, pech, młodzian nie miał przy sobie gotówki.
"– Panie Policmajster, ni mom w kapsie ani grosza, ale miyszkom sam niydaleko, za Świyrklańcym, kole rynku. Poleca gibym i prziniesa wom potrzebne piondze" - jednym tchem wydusił przejęty Ludwik.
Policjant był ludzki gość i zgodził się na ten nieformalny układ władzy z obywatelem – widać od razu polubił szykownego łebonia. Zostawił więc Ludwik motor, poczym za zgodą stójkowego, który zatrzymał sprzęt i papiery, "setą" popędził do domu na Sobieskiego, z dwieście metrów od tego miejsca. Wziąwszy pieniądze, w ciągu kilku minut był już z powrotem, zapłacił złotowy mandat karny i w ten sposób odzyskał swój fant, który był przecież całym jego drogocennym majątkiem. Teraz dopiero mógł wrócić na motocyklu grzecznie "du dom". A tam czekała już na niego niespodzianka: zasłużone szmary, czyli hiby po sagij rzici, inaczej mówiąc – lanie po gołej dupie. Zapamiętał do końca życia tę nauczkę sprzed wojny.
Uśmiechnięty Ludwik Draga
Książkę w cenie 22 zł plus koszty przesyłki można nabyć przesyłając zamówienie na adres redakcja@sportowefakty.pl