Piotr Dziatkowiak: Zostałem bez żadnego silnika na chodzie

Jeszcze w sobotę wydawało się, że Piotr Dziatkowiak w meczu pilskiej Polonii z Kolejarzem Rawicz nie wystąpi. Ze względu na przełożenie finału DPŚ na to spotkanie nie mógł jednak przylecieć Simon Stead i "Dziadek" wskoczył na jego miejsce. Zawodnik nie miał zbyt wiele czasu, aby się przygotować i po awarii jedynego motocykla pozostał bez sprzętu.

Początek meczu dla Piotra Dziatkowiaka był całkiem niezły. Po ładnej walce na pierwszym łuku wyszedł na prowadzenie, które na dystansie zabrał mu bardzo szybki Sebastian Alden. Widać było jednak, że "Dziadek" jest w dobrej formie i potwierdził to w swoim drugim biegu, kiedy to pewnie prowadził. Niestety na ostatnim okrążeniu zdefektował mu motocykl i od tej pory jechał na pożyczonym sprzęcie. - Jeden mój motocykl zatarty został w domu i przyjechałem tylko z jednym motocyklem, bo dopiero w niedzielne południe dostałem wiadomość, że startuję. Posklejałem szybko jeden motocykl, przyjechałem i do czasu było w miarę dobrze. Najpierw Alden mnie objechał i miałem dwa punkty, później prowadziłem, pękł korbowód i zostałem bez żadnego silnika na chodzie.

W meczu pilskiej Polonii z Kolejarzem Rawicz, gospodarzom do szczęścia wiele nie brakowało. Kilka oczek więcej zdobytych przez liderów i zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki. - Zabrakło kilka punktów od wielu zawodników. Moich punktów też zabrakło, bo gdyby były pieniądze i silnik na bieżąco remontowany, to pewnie defektu by nie było. Zrobiłbym na swoim poziomie około dziesięciu punktów i byłoby do przodu. Niestety sytuacja finansowa nie jest za wesoła, jedziemy na duży, duży kredyt i nie wiem jak działacze chcą nas spłacić. Trzeba z czegoś żyć, bo jeździmy zarabiać pieniądze. Jak się nie zarabia, to jest jedna wielka kicha.

Ostatnio głośno mówiło się, że Piotr Dziatkowiak odmówił startu do czasu, aż otrzyma pewną część zaległości. Oczekiwania zawodnika nie zostały spełnione, a mimo to wystartował. - Wystartowałem dzisiaj na tym co miałem... na jednym motocyklu, który nie wytrzymał do końca zawodów. Trudno, bo teraz zostałem bez żadnego silnika i dla całej drużyny sezon się skończył. Dla mnie można powiedzieć, że to dobrze, bo nie mam na czym jechać. Przemyślę przez najbliższy okres jak to wszystko pogodzić i zobaczymy co będzie dalej. Teraz będzie trzeba tylko odzyskać pieniądze, które się ciężko zarobiło.

Pierwszy sierpnia to dla Piotra Dziatkowiaka koniec sezonu w Polsce. Teraz zawodnik liczy na to, że uda mu się dostać angaż w ligach zagranicznych. - Nie wiem co teraz będę robił z resztą sezonu. Nie mam pojęcia... Jeżeli wszystko wypali, to być może na dwa miesiące wylecę do Anglii i tam będę się ścigał. Jest to jednak póki co duży znak zapytania i na razie odnawiam kontakty.

"Dziadek" nie wyklucza, że w przyszłym sezonie nadal będzie startował w barwach Speedway Polonii. Ma jednak jeden podstawowy warunek. - Jeżeli działacze uregulują wszystkie zaległości za ten sezon i obiecają, że taki rok pod względem finansowym się nie powtórzy, to nie wykluczam, że skuszę się na pozostanie w Pile. Nie ukrywam, że ten tor mi pasuje. Muszę mieć po prostu jakieś pieniądze na bieżące remonty, bo wiadomo, że jak się jedzie na dobrym sprzęcie, to się robi dużo punktów.

Komentarze (0)