Szymon Woźniak: Nie chcę oskarżać Kacpra

Wyścigi z udziałem Szymona Woźniaka były jednymi z najciekawszych w czwartkowym finale Brązowego Kasku rozegranym w Lesznie. Junior Polonii Bydgoszcz w rozmowie z naszym portalem opowiada o zakończonej upadkiem rywalizacji z Kacprem Gomólskim.

Szymon Woźniak był bardzo rozczarowany swoim występem w leszczyńskim finale Brązowego Kasku. Mimo słabego wyniku młody bydgoszczanin zasługuje na słowa uznania za ambitną i widowiskową jazdę. - Czułem, że to mogło być moje pięć minut. Bardzo zależało mi na świetnym występie w tych zawodach. W każdym wyścigu dawałem z siebie wszystko i szukałem szans na wyprzedzenie rywali na całej szerokości toru. Właśnie dlatego moja jazda mogła podobać się publiczności. Pozwalał mi na to sprzęt, który był wyśmienicie przygotowany. Myślę, że nie udało mi się osiągnąć takiego wyniku na jaki liczyłem ponieważ za bardzo chciałem. Zabrakło mi też sportowego szczęścia. Teraz jestem niesamowicie zawiedziony.

W siódmym wyścigu czwartkowego finału Brązowego Kasku zawodnik Polonii Bydgoszcz toczył pasjonujący bój o zwycięstwo z Kacprem Gomólskim. Woźniak konsekwentnie ścigał rywala przez ponad trzy okrążenia. Kiedy już wydawało się, że to właśnie bydgoszczanin wyjdzie z tej walki zwycięsko ostry kontratak przeprowadził na ostatnim łuku gnieźnianin. Junior Polonii upadł na tor i pozostało mu tylko dobiec do mety po jeden punkt (wcześniej defekt wyeliminował z walki Tadeusza Kostro). W rozmowie z naszym portalem Szymon Woźniak przeanalizował przebieg tej rywalizacji. Zawodnik nie wyklucza, że jego upadek był spowodowany jazdą rywala. - Na ostatniej prostej odbiłem się od płotu i trochę mną zabujało. Na pewno jednak byłem w tamtym momencie z przodu. Chwilę później chciałem ścinać do krawężnika i zakończyło się to upadkiem. Nie chcę oskarżać Kacpra o spowodowanie mojego wypadku, ale chętnie zobaczę jak ta sytuacja wyglądała z perspektywy kamer telewizyjnych. Pierwsze moje wrażenie było takie, że kontakt między nami był, ale tak jak wspominałem nie mam zamiaru nikomu przypisywać winy zanim nie będę pewny jak to wyglądało.

Kiedy dochodzi do trudnych do zinterpretowania kolizji na torze zainteresowani niemalże zawsze przypisują winę rywalom. - To właśnie jest. Zawodnicy w trosce o swój wynik zwykle nie biorą pod uwagę, że sami mogli popełnić błąd. Ja wolałbym jednak nie rzucać oskarżeń i nie narzekać dopóki nie obejrzę tego wyścigu w telewizji. Nie wykluczam, że to ja się w tej sytuacji pomyliłem - zakończył Szymon Woźniak.

Komentarze (0)