Dla łódzkiego żużla awans do finału MDMP z pierwszego miejsca wydaje się być jednym z największych sukcesów w ostatnich latach. - Nikt się nie spodziewał, że Orzeł awansuje, a tym bardziej zdobędzie pierwsze miejsce w półfinale MDMP. Fajnie, jak ci z dołu czasami idą na górę - powiedział Mateusz Kowalczyk, zawodnik łódzkiego klubu. Jak to możliwe, że drugoligowi zawodnicy wygrali takie zawody? - Może tor troszkę pomógł, bo jesteśmy przyzwyczajeni do trudnego, dziurawego toru. Podeszliśmy na luzie do tych zawodów. Było ciekawie - ocenił młodzieżowiec w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Rozpiska biegowa, jak również sam regulamin MDMP jest dosyć specyficzny. Gdańskie zawody trwały 21 biegów, a Kowalczyk zakończył je po... 12 wyścigu. - Skończyłem zawody już w 12 biegu, resztę obejrzałem z trybun - zaśmiał się wychowanek częstochowskiego Włókniarza. - Ta tabela jest troszkę dziwna, ale tak jest ułożona i trzeba jechać. W finale jedziemy o medal. Chcemy pojechać jak najlepiej, ale przede wszystkim podejść do tego na spokojnie i na luzie - dodał.
Przed Orłem kluczowe mecze w I lidze. Jakie panują nastroje przed kluczowymi pojedynkami? - Jedziemy o awans. Przygotowujemy się i w sobotę mamy trening. Pierwszy mecz u siebie, to duży plus. Myślę, że będzie dobrze - powiedział z optymizmem w głosie Kowalczyk, który zgodził się, że w aktualnej dyspozycji, a także z obecnym zapleczem finansowym zarówno Orzeł Łódź, jak i KMŻ Lublin mogłyby powalczyć w wyższej lidze. - Tak, to prawda. Drużyny z Lublina i z Łodzi mogłyby spokojnie poradzić sobie na pierwszoligowych torach z pierwszoligowymi drużynami. Walka o awans będzie ciekawa. Myślę jednak, że uda się to nam. Kiedyś w końcu trzeba awansować - zakończył Mateusz Kowalczyk.