Robert Chruściński: Za nami runda zasadnicza. Znamy już pary ćwierćfinałowe rundy play-off. Unibax Toruń zmierzy się w dwumeczu z Betardem WTS Wrocław. Czy ekipa z Dolnego Śląska jest lepszym rywalem dla torunian niż Caelum Stal Gorzów Wlkp.?
Wojciech Stępniewski: Biorąc pod uwagę wyniki z rundy zasadniczej może wydawać się, że zespół z Gorzowa jest trudniejszym przeciwnikiem. Natomiast ćwierćfinały, półfinały i finały toczą się swoją własną historią i wszystko w nich może się wydarzyć. Czy wrocławianie okażą się lepszym rywalem dla nas, to się dopiero przekonamy po najbliższym dwumeczu. Mam nadzieję, że Unibax sobie poradzi i awansujemy do półfinału.
Czy przed ostatnim meczem we Wrocławiu odbyła się specjalna narada z zawodnikami?
- Nie, nie było narady. Tak naprawdę krótko przed spotkaniem stwierdziliśmy wszyscy razem, że ten mecz po prostu trzeba wygrać. Tak się wszystko szczęśliwie potoczyło, że akurat każdy z naszych zawodników miał dobry dzień i dorzucił do końcowego wyniku cenne punkty. Mieliśmy zgraną i równą drużynę. Ważne biegi wygrał Wiesław Jaguś. Mam nadzieję, że jego forma rośnie i utrzyma ją w fazie play-off. Dobrze zaprezentował się Michael Jepsen Jensen. Wszystko wygląda na to, że Unibax odzyskuje powoli dobrą formę, którą właściwie powinien mieć już dawno.
Przed spotkaniem z Lesznem potrzebne było Wam zwycięstwo. Podobna sytuacja miała miejsce w minioną niedzielę. Jak widać zespół jak chce to potrafi wygrać z każdym rywalem.
- Mówiliśmy o tym wielokrotnie, że ten zespół składa się z takich zawodników, którzy gdy zaczynają się ważne mecze o stawkę, to potrafią się zmobilizować i dobrze pojechać. Naszym zadaniem było wydobycie z nich pewnego rodzaju agresji, aby jak najlepiej walczyli na torze. Mecze z Lesznem czy Wrocławiem pokazały, że nadal liczymy się w walce o najwyższe cele.
W ostatnim meczu rundy zasadniczej Leszno pojedynkowało się z Gorzowem Wlkp. W piętnastym biegu za Tomasza Golloba pojechał Zbigniew Suchecki. Gospodarze mieli pretensje do gorzowskich działaczy o odpuszczanie meczu. Czy takie zachowania Pana zdaniem są właściwe?
- Od decydowania, kto wystąpi w biegach nominowanych jest trener. Można zapytać Czesława Czernickiego, co nim kierowało, że nie zdecydował się na Tomasza Golloba w ostatnim biegu, bo wątpię, aby sam zawodnik nie chciał jechać. Być może potraktowali ten mecz trochę treningowo, a być może żużlowcy nie chcieli ryzykować zdrowiem przed ważnymi pojedynkami. Każdy wie, jak trudny jest tor w Lesznie.
Każdy klub boryka się w tym sezonie z problemem, jakim jest niska frekwencja na stadionach. Co jest tego przyczyną?
- Problem frekwencji faktycznie dotyczy wszystkich klubów. Widzimy ile przychodzi osób na mecz np. w Bydgoszczy czy we Wrocławiu. Jeżeli chodzi o Toruń, to wbrew pozorom nie jest aż tak źle. Mamy czwarty wynik w lidze pod względem liczby kibiców, co nie jest jakąś wielką tragedią. Naszym błędem było to, że nie udało nam się zatrzymać "turystyki stadionowej", która wytworzyła się w ubiegłym roku. Przecież na mecze przychodziło wielu ludzi, którzy chcieli zobaczyć stadion. W tym roku przychodzą kibice stricte żużlowi. Co ma wpływ na frekwencję? Uważam, że brak rytmu na początku sezonu. Przez większą część roku było tak, że jedna ekipa wystąpiła w sześciu spotkaniach, zaś inny zespół tylko dwa razy miał okazję zmierzyć się z rywalem. Tabela nie odzwierciedlała siły drużyn i kibice mogli być zdezorientowani. Wiadomo, że są takie osoby, które wybiorą się na mecz, jeżeli przyjedzie naprawdę silny zespół. Być może wpływ ma brak stawki, chociaż nie do końca się z tym zgadzam. Te czternaście spotkań o coś się przecież jedzie. Czy to dobrze, że w play-offach jedziemy praktycznie od zera? Z jednej strony tak, a z drugiej nie. Wiem, że są pewne plany, aby poprawić system rozgrywek w przyszłym roku.
Czy oprócz braku regularności, nie do końca dobrego systemu rozgrywek, zaniku "turystyki stadionowej" dodałby Pan do czynników wpływających na niską frekwencję w meczach na MotoArenie zbyt małą liczbę rodowitych torunian w składzie?
- Ciężko mi jednoznacznie stwierdzić, czy to może mieć jakiś wpływ. Weźmy pod lupę Gorzów, który poza Pawłem Zmarzlikiem nie ma w składzie wychowanków, a na mecze przychodzi bardzo wielu kibiców. Oczywiście nie wierzę, że gorzowscy sympatycy żużla nie chcieliby widzieć w swojej drużynie jak najwięcej wychowanków. To zapewne część kibiców może zatrzymywać przed przyjściem na stadion. Jednak prawda jest taka, że ci toruńscy wychowankowie, którzy ścigają się w innych klubach są na chwilę obecną zbyt słabi, aby jeździli dla Unibaksu.
W trakcie sezonu klub zdecydował się obniżyć ceny wejściówek, co nie było do końca sprawiedliwe w stosunku do osób, które wykupiły karnety. Czy w związku z tym planowane są dla najwierniejszych kibiców jakieś rekompensaty?
- Chcę przypomnieć, że posiadacz karnetu ma dwie imprezy gratis. Pierwsza z nich to był finał Mistrzostw Polski Par Klubowych, a druga odbędzie się 11 września, czyli finał Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski. Mimo wszystko pracujemy nad programem lojalnościowym dla posiadaczy karnetów. Poza tym każda osoba, która wykupiła w tym roku karnet będzie miała pierwszeństwo wyboru miejsca na nowy sezon jeszcze przed oficjalnym startem sprzedaży karnetów. Do tego pewnie będzie jeszcze dla tych osób pewien bonus, o którym na razie szerzej nie mogę mówić.
W jaki sposób klub planuje zachęcić kibiców do przyjścia na stadion na mecze fazy play-off?
- Myślę, że skusimy torunian ceną, która jest naprawdę promocyjna. Porównując nasze ceny biletów do np. Zielonej Góry, gdzie będzie trzeba zapłacić w dniu meczu za bilet normalny 50 złotych, to chyba nie jest tak źle. Różnica 20 złotych jest duża.