Wydarzenia z piątej gonitwy wyszły zdecydowanie na pierwszy plan. Prowodyrem całej sytuacji był 32-latek. Kościecha na jednym z okrążeń ostro zaatakował jadącego przed nim Rafała Szombierskiego, który musiał ratować się przed upadkiem. Riposta zawodnika "Lwów" była natychmiastowa i obaj zawodnicy na kolejnym "kółku" na prostej startowej upadli na tor. - Zawody były bardzo cięte. Każdy wchodził w ścieżkę, gdzie było usypane. Ja też w piątym wyścigu wjechałem między dwóch zawodników. Owszem, było ostro, ale kontaktu nie było. Zostawiliśmy sobie miejsce. Rafał Szombierski troszeczkę we mnie uderzył i skasował mi przednie koło. Przewróciłem się i sędzia mnie wykluczył. Z wyjścia z łuku praktycznie wjechał we mnie. Sędzia wykluczył mnie, co według mnie jest złą decyzją, ale nic już na to nie poradzę. Wynik poszedł w świat i tyle - mówi Kościecha.
Początek pojedynku był wręcz koszmarny dla Polonii. Bydgoszczanie w pierwszych wyścigach byli zaledwie tłem dla fenomenalnie spisujących się gospodarzy i po dwunastu biegach przegrywali już różnicą dwunastu oczek. W porę bydgoszczanie przebudzili się jednak z letargu, a czterdzieści dwa punkty zdobyte przez ekipę Jacka Woźniaka, to w głównej mierze dzieło Grzegorza Walaska i Andreasa Jonssona. - Musimy zdobyć 90 punktów w całym dwumeczu. Tyle nam wystarczy, bo byliśmy wyżej w tabeli po rundzie zasadniczej. Musimy zrobić wszystko, by te punkty wywalczyć w następną niedzielę. Było ciężko. Na początku trochę się pogubiliśmy. Zwaliłem trochę swój drugi i trzeci bieg. Byłem raz wykluczony, ale tak bywa. Walczyliśmy i staraliśmy się. Udało się uzbierać 42 punkty, ale przegraliśmy i to jest powód do smutku.
Kościecha przestrzega jednak przed hurraoptymizmem. Korzystny wynik uzyskany w Częstochowie stawia co prawda ekipę znad Brdy w nieco korzystniejszej sytuacji, ale jego zdaniem do awansu do baraży jeszcze daleka droga. Tym bardziej, że w fazie zasadniczej częstochowianie jadący bez Rune Holty na bydgoskim owalu tanio skóry nie sprzedali i tym razem z pewnością będzie podobnie. - W rewanżu będzie Rune Holta, a nie będzie prawdopodobnie Jonasa Davidssona. To są takie plusy i minusy. Nie patrzymy kto będzie, a kto nie. Musimy uzbierać 90 punktów w dwumeczu i to jest najważniejsze. Wszystko zrobimy, aby tak się stało - podkreśla.
Kościecha stronił natomiast od oceny sytuacji sprzed tygodnia, która w żużlowym środowiska wywołała lawinę komentarzy. Przypomnijmy, że obie ekipy na częstochowskim torze miały zmierzyć się już 5 września, ale wówczas na przeszkodzie stanęły opady deszczu, które uniemożliwiły organizatorom doprowadzenie toru do stanu używalności. Częstochowskim działaczom zarzucono wówczas opieszałość w przygotowaniach nawierzchni. - To jest już historia. Cztery godziny temu były zawody i to już za nami. Nie chciałbym się wypowiadać - kończy Robert Kościecha.