Tomasz Gollob: W tym sezonie wydałem 2,5 mln zł

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

We wtorek w Poznaniu Tomasz Gollob spotkał się z uczniami Zespołu Szkół Budowlanych. Opowiadał o początkach swojej przygody ze sportem, kosztach uprawiania żużla, nie zabrakło także wątków dotyczących życia prywatnego.

Tomasz Gollob w Poznaniu zjawił się na zaproszenie firmy Sopro, jednego z dużych sponsorów zawodnika Stali Gorzów. Wśród pytań od uczniów nie zabrakło więc i tego tematu. - W tym roku wydałem 2,5 mln zł - przyznał mistrz świata. - Tyle kosztowała mnie jazda w Grand Prix i lidze. Jestem jednym z tych nielicznych, którzy wydają 100 proc. swojego budżetu. Również dzięki sponsorom. Można powiedzieć, że moi obecni darczyńcy mają szczęście, ale nie zapominam również o tych, którzy byli wcześniej.

Pytano również o początek przygody z żużlem. - Pierwszy mecz, jaki widziałem to Derby Pomorza - wspomniał Gollob. - Zaimponował mi pełny stadion nabity ludźmi. Pierwszy raz siedziałem na mini motocyklu gdy miałem 4-5 lat i wraz z tatą byłem na zawodach w Teterow. Pierwszą własną motorynkę miałem w wieku 6 lat, musiałem na nią zarobić pracą w ogrodzie.

W wielu wątkach przewijała się osoba Władysława Golloba, nie zabrakło jednak pytania o matkę najlepszego żużlowca świata. - Bardzo dobrze, że padło to pytanie - cieszył się wychowanek Polonii Bydgoszcz. - Mama cały czas się o mnie boi. Zawsze jej pierwsze pytanie to jak się czuję. Jest ze mną na wszystkich najważniejszych wydarzeniach, te mniej ważne też śledzi. Bardzo ją kocham.

Jedna z osób przypomniała finał Drużynowego Pucharu Świata w Lesznie w 2009 roku, gdy w ostatnim biegu Gollob zapewnił biało-czerwonym tytuł. Jak radzi sobie ze stresem w takich sytuacjach? - Ojciec tak nas uczył, że jesteśmy do tego przygotowani. Tak naprawdę uwielbiam takie biegi o wszystko - przyznał. - Wtedy w Lesznie mój sprzęt odmówił posłuszeństwa, pożyczyłem motocykl o Krzysia Kasprzaka. Nigdy nie jechałem na tym sprzęcie, ale poczułem, że ten motocykl chce jechać, a mam zasadę, że w takich sytuacjach nie przeszkadzam - wyjaśnił.

Uczniowie pytali również o motywację do uprawiania żużla. - W tym roku po raz drugi w życiu byłem w Krośnie. Stadion zapełnił się po brzegi, kibice nie chcieli mnie wypuścić. Dzięki temu wiem, że to co robię ma sens - powiedział. - Może w latach 2002-3 moja przygoda z żużlem by się skończyła, ale znalazłem odpowiednich ludzi w Tarnowie, a teraz w Gorzowie, gdzie jest prezes Komarnicki i jego przyjaciele - kontynuował.

- Co roku "wykańczam" 15 motocykli w tym 2 crossowe - przyznał Gollob zapytany o to ile motocykli miał w swoim życiu. - Motocykl jest używany do pierwszego wypadku, potem nie ma czasu na ich naprawianie. W zimie jest czas na to, żeby przygotować 12-13 maszyn - dodał. - Przez 6 lat jeździłem też na ścigaczu, nawet tutaj na Torze Poznań. Fajny sport, ale trzeba w Polsce zacząć, a potem uciekać na Zachód. No co dzień nie jeżdżę ścigaczem, bo w połowie lat 90-tych miałem dwa wypadki i ledwo uszedłem z życiem. Odstawiłem motocykl, potem został sprzedany. Jakiś czas później podjechał do mnie chłopak na wózku z pytaniem czy go pamiętam. Nie pamiętałem, a to był chłopak, który ode mnie kupił tego ścigacza, a potem miał wypadek. Przez jakiś czas w kontraktach miałem też zapisy, że nie mogę jeździć na tego typu sprzęcie.

Gollob mówił także o swoim teamie. - Z niektórymi znam się od lat - z Tomkiem Gaszyńskim już 18, tak samo również w Wojtkiem Malakiem, który był zawodnikiem, ale stwierdził, że jednak nie będzie żużlowcem i dołączył do mojego zespołu. Obiecałem kiedyś, że jak zdobędę tytuł, to z całym zespołem pojedziemy na wakacje i teraz dotrzymałem obietnicy - wczoraj wróciliśmy z ciepłych krajów - zdradził.

Żużlowiec Stali Gorzów odniósł się również do plotek na temat ewentualnego startu w Rajdzie Dakar. - Miałem wystartować Nissanem w 2004 roku, ale wtedy przestraszyłem się kosztów. Może kiedyś uda mi się to zrobić, ale na pewno jeszcze nie teraz, i nie motocyklem, bo do tego nie jestem przygotowany - wyjaśnił.

Spotkanie trwało ponad 1,5 godziny. Po nim Tomasz Gollob rozdał wiele autografów i pozował do niezliczonych zdjęć. Potem pojechał do Gorzowa, gdzie będzie promował książkę o sobie "Dlaczego dopiero teraz?! Gollob mistrzem świata. Historia prawdziwa" autorstwa Grzegorza Ślaka.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)