Arkadiusz Rusiecki: Stajemy na głowie aby płacić na bieżąco

Przegrana z Węgrami zabolała całe żużlowe Gniezno. Rozgoryczenia nie kryli szczególnie kibice, którzy m.in. za pośrednictwem oficjalnego forum internetowego klubu snuli teorie o rzekomych długach Startu. Całą tą sytuację skomentował rzecznik prasowy czerwono-czarnych - Arkadiusz Rusiecki.

- Takie głosy nie są już nawet przykre. Takie głosy stawiają wielki znak zapytania o to, co robić, aby zadowolić kibiców? W zeszłym sezonie mieliśmy spore kłopoty finansowe, o czym głośno i otwarcie mówiliśmy. Mieliśmy spore opóźnienia w płatnościach, część z zawodników musiała czekać za swoimi pieniędzmi, ale chciałbym podkreślić, że staramy się być wiarygodnym partnerem i po okresie oczekiwania doczekali się wypłaty swoich pieniędzy - mówi Rusiecki.

Rzecznik odpowiada na zarzuty dotyczące braku płynności finansowej w tym roku. - W tym sezonie "stajemy na głowie", aby płacić na bieżąco takie wartości, jakie są zapisane w kontraktach i jak do tej pory udaje nam się to. Żaden z zawodników nie ma prawa narzekać na sytuację finansową klubu, na to, że klub zalega mu jakieś pieniądze. Jeśli kibice nie mają zaufania do działaczy czy do moich słów, bo odbierają je jako subiektywne czy jednostronne, to w każdej chwili któryś z kibiców, którzy wypowiadają oszczerstwa na forum, że przyczyną porażki w meczu z Miszkolcem były kłopoty finansowe, może zapytać samych zainteresowanych, a pozyskaną wiedzą pochwalić się na tym publicznym forum - dodaje.

Na koniec Rusiecki przypomina, że wyniki zespołu są ściśle powiązane z frekwencją na trybunach, a od tej z kolei zależy w dużym stopniu zasobność klubowej kasy. - Żaden z zawodników, wliczając w to obcokrajowców, na wywiązywanie się z warunków kontraktu, jak dotychczas nie ma prawa narzekać. Oczywiście nie znaczy to, że zawodnicy nie muszą mieć świadomości, że wszelkie nasze porażki będą rzutować na sytuację finansową klubu. Przegrana z Miszkolcem z pewnością także odciśnie swój ślad w klubowej kasie, bowiem na pewno przełoży się to na frekwencję w kolejnych spotkaniach - zakończył.

Źródło artykułu: