Stefan Smołka: Tłumiki sobie a my sobie - czyli deptanie żużla

Motory żużlowe, puszczone na pełne obroty w walce o zwycięstwo na owalnym torze, odarte z charakterystycznego zapachu i porywającego decybelami dźwięku, tracą cały swój żużlowy urok i (speedway’owy) sens.

W tym artykule dowiesz się o:

W żużlowym atlasie świata jesteśmy zadziwiającym ewenementem. Zieloną wyspą - chciałoby się powiedzieć, gdyby nie wyświechtane brzmienie owej metafory. W minionym roku stała się rzecz niebywała. Para polskich żużlowców, Tomasz Gollob i Jarosław Hampel, stanęła na dwóch pierwszych stopniach podium dla najlepszych indywidualnie na świecie. Mamy najlepszą narodową drużynę seniorów. W Polsce dla speedway’a jest przyjaźń, by nie użyć słów większych, jest największe zainteresowanie widzów na stadionach i są zdecydowanie największe pieniądze. Słowem mamy nad Wisłą żużlowe Eldorado. Do Polski zjeżdżają wszyscy, dla których słowo speedway jeszcze coś znaczy. Nie ma takiej drugiej dziedziny życia, gdzie Polska równie znakomicie wyróżniałaby się w skali globalnej. Nawet uwzględniając obiektywnie blednącą konkurencję, jest w tym jakiś nie do końca pojęty fenomen. To zobowiązuje. Źródłem owego fenomenu są bowiem przede wszystkim ludzie czyli kibice. To z ich zbiorowych pragnień, z okazywanej na co dzień miłości do zjawiska pt. speedway, niczym z morskiej piany, wyłoniły się bóstwa Golloba, a ostatnio również Hampela. Obligatoryjny nakaz tłumienia decybeli wydobywających się z silników jest profanowaniem swego rodzaju świętości, jest deptaniem żarliwej pasji miłośników speedway’a, jest wprost zabijaniem żużla.

Z lewej weteran Keith Gurtner - www.couriermail.com.au

W innych krajach "udało się" już dawno zepchnąć speedway na margines, wyrzucić poza szerszy krąg zainteresowania ludzi i mediów, albo wprost całkiem unicestwić. Żużel ma to do siebie, że może czasem wpaść w oko, jak wpadł w oko wielu Polakom. Gorzej gdy w tym oku staje się solą, jak to stało się w Europie już jakiś czas temu. Nie tylko zresztą w Europie. Na Antypodach praktycznie ściga się już tylko, gasnąca niestety z natury rzeczy, grupa zwariowanych na punkcie speedway’a starych wiarusów skupionych wokół The Veteran Speedway Riders Association, a wśród nich Ivan Mauger, Ronnie Moore, Bob Andrews, Mitch Shirra i inni. W Stanach Zjednoczonych Speedway, czy też Dirt Track, to są zupełnie inne bajki, z naszym kompaktowym żużlem nie mające wiele wspólnego. Jeśli ktoś gdziekolwiek bądź, na tych czy też innych kontynentach, zapragnie klasycznej odmiany dobrego speedway’a, to musi pofrunąć na Stary Kontynent, a jeśli chce dodatkowo cokolwiek znaczyć w tej specjalności, to musi stanąć twardo na udeptanej polskiej ziemi obiecanej. Nie ma innej drogi.

Lloyd "Sprouts" Elder - www.blackcountrybiker.blogspot.com

Co ciekawe, największe miasta w Polsce również wpisują się gorliwie w europejskie i światowe trendy. Dla speedway’a mają zdecydowanie mniej serca (czytaj pieniędzy), niż aglomeracje mniejsze, gdzie łatwiej skrzyknąć społeczności wokół wspólnej idei. Przykład ogołoconej z żużla Warszawy, co by nie powiedzieć na usprawiedliwienie tej sytuacji, mocno boli. Na szczęście mamy Wrocław, jest Poznań, Gdańsk, Kraków, Łódź - miasta wojewódzkie "od urodzenia", choć tarapaty działaczy żużlowych w tych miastach też okazują się mocno symptomatyczne. Im gorliwiej jakiś gród wybija się na metropolitarną megalomanię, tym dla sympatyków speedway’a robi się ciaśniej, duszniej - mniej komfortowo.

Żużlowcy mówią "Nie" - nowym tłumikom!

Nowe tłumiki mają raz na zawsze skutecznie wyciszyć speedway, są silnym orężem w walce o jego powszechne zmarginalizowanie. A wszystko po to, by więcej przestrzeni dać konkurencji - "galeriom" handlowym, pseudomuzycznym koncertom w napompowanych snobizmem centrach miast, ewentualnie wyścigom samochodowym - prawdziwie zabójczej dla uszu Formuły 1 nie wyłączając. Może być wszystko - byle nie żużel.

Speedway i Polska to dziś najbliższe skojarzenie dla ludzi nawet średnio interesujących się sportem. Skoro więc jesteśmy niekwestionowaną żużlową potęgą, a zarazem największym bez wątpienia sponsorem światowego speedway’a, to jako kraj mamy wszystko co trzeba, żeby obronić istotę wyścigów żużlowych. Mówiąc możliwie jednym głosem uratujemy naszą narodową markę.

Jeśli nie my, to kto?

Stefan Smołka

Źródło artykułu: