Jarosław Galewski: Byłeś bliski startów w drużynie z Grudziądza, jednak do tego nie doszło. Co stanęło na przeszkodzie i sprawiło, że dalej jesteś zawodnikiem klubu z Rzeszowa?
Ryan Fisher: W ubiegłym sezonie związałem się kontraktem klubem z Rzeszowa. Z moich usług skorzystano zaledwie raz. Później postanowiono, że zostanę wypożyczony do klubu z Lublina. Odjechałem w ich barwach dwa spotkania. Po zakończeniu sezonu zacząłem rozmawiać na temat mojej przyszłości z klubem z Grudziądza, który był zainteresowany, żeby mnie zakontraktować na kolejne rozgrywki. Ostatecznie jednak do tego klubu nie trafię.
Czy możesz przybliżyć jak przebiegały rozmowy?
- Najpierw rozmawiałem o mojej przyszłości z Dariuszem Śledziem, bo liczyłem na jego pomoc. Darek powiedział mi, że nie ma problemu, że mogę iść do jakiego klubu tylko chcę. Rzeszów po prostu nie zamierzał ze mnie korzystać. Zacząłem rozmowy z Grudziądzem i udało nam się szybko dojść do porozumienia z prezesem Fiałkowskim, który podchodził do tematu bardzo profesjonalnie. Wydawało się, że wszystko jest załatwione i że nie będzie najmniejszego problemu, aby te ustalenia stały się faktem.
A tymczasem?
- Powiem szczerze, że w ogóle nie zdawałem sobie sprawy, że w Rzeszowie mam podpisany dwuletni kontrakt. W zasadzie to taka informacja dotarła do mnie stosunkowo niedawno, kiedy zadzwonił do mój manager Peter i oznajmił ten fakt. Okazało się, że tak naprawdę nie zrezygnowano z moich usług. Wtedy Dariusz Śledź skontaktował się ze mną ponownie i powiedział, że zamierza ze mnie korzystać. To dziwne, ponieważ w ubiegłym sezonie, a wtedy jeździliśmy w pierwszej lidze, nie otrzymywałem szans. Tymczasem teraz mam walczyć dla tego klubu w Ekstralidze. Ciężko mi w to wszystko uwierzyć. Wtedy powiedziałem, że chciałbym rozwiązać swoją sprawę z klubem, żeby odejść do Grudziądza. Otrzymałem odpowiedź, że to niemożliwe. W zasadzie za bardzo nie wiem, co wydarzy się dalej. Czekam na rozwój wypadków. Kompletnie nie rozumiem reguł w polskim żużlu. Jestem mocno zmieszany zaistniała sytuacją.
Czujesz się oszukany, zawiedziony? I czy masz jakikolwiek pomysł, co w obecnej sytuacji należy zrobić?
- To stresująca sytuacja. Podobny problem związany był z Anglią i jazdą w Coventry. Po prostu chcę jeździć na żużlu i nie wiem, jak to wszystko się stało. Nie rozumiem panujących reguł. Nie wiem, jak to możliwe, że kontrakt był dwuletni. Być może zamykają się przede mną drzwi jeśli chodzi o polską ligę.
Czy klub z Rzeszowa zapewnia, że otrzymasz kilka szans na pokazanie swoich umiejętności? I czy w ogóle masz na to ochotę po całym zamieszaniu?
- Sytuacja jest naprawdę bardzo trudna. Rzeszów nagle twierdzi, że zamierza ze mnie korzystać. Kontrakt ma być renegocjowany. Kiedy próbowałem się z nimi skontaktować i coś wyjaśnić, to za bardzo nie było takiej możliwości przez dłuższy czas. Zależy mi na jeździe, a Rzeszów nie gwarantuje mi regularnych występów w podstawowym składzie każdego tygodnia. Jeden czy dwa występy w trakcie sezonu naprawdę mnie nie zadowalają. Chciałbym jeździć w Polsce co tydzień, żeby podnosić swoje umiejętności.
Czy szans na jazdę w Rzeszowie zbyt często mieć nie będziesz?
- Klub mówi, że mam takie same szanse jak inni zawodnicy. Nie wiem tylko, co to dla nich znaczy. Może pojadę jedno spotkanie, może jeden bieg. Naprawdę nie wiem. Nie rozumiem tego wszystkiego. Cała sytuacja jest dla mnie bardzo kłopotliwa i nie bardzo mogę się w tym wszystkim odnaleźć.