Mariusz Szmanda: Nowe tłumiki skracają żywotność silników

Nowe tłumiki od ponad roku są obiektem krytyki środowiska żużlowego. Ich negatywny wpływ na funkcjonowanie motocykli potwierdza Mariusz Szmanda, który przez ostatnie sześć lat był mechanikiem Leigh Adamsa.

- W zeszłym roku przed sezonem zaliczyliśmy jeden turniej na nowych tłumikach. Nie skończyło się to zbyt ciekawie - wspomina Mariusz Szmanda. Adams w jednym z biegów upadł, a potem jeździł już bardzo pasywnie. Problem polega na tym, że żywotność silników staje się o wiele krótsza. Tak się dzieje szczególnie wtedy, gdy są wysokie temperatury. Zawodnicy zagraniczni nie potrafią się przeciwko temu sprzeciwić. Ostatnio czytałem, że Greg Hancock nie jest zwolennikiem nowych tłumików, ale nie zamierza protestować. Nie ma jedności wśród zawodników ze światowej czołówki. Gdyby wszyscy powiedzieli na pierwszym Grand Prix w Lesznie, że jedziemy na starych tłumikach, albo nie jedziemy w ogóle, to byłaby szansa zrobić coś w tej sprawie. Kiedy jeden się wyłamuje to sprawa się komplikuje.

Mariusz Szmanda w przeszłości był zawodnikiem leszczyńskiej Unii. Przez ostatnie sześć lat pracował jako mechanik w teamie Leigh Adamsa. Szmanda ciepło wspomina pobyt w Australii, gdzie przebywał na zaproszenie swojego byłego pracodawcy. - Trochę pomogłem mu przy jego turnieju pożegnalnym, gdyż większość zawodników startowała na jego motocyklach. Było więc co robić. Same zawody były ciekawe, a Leigh w kilku wyścigach pojechał naprawdę z zębem. Turniej przyciągnął ponad trzy tysiące ludzi, co jak na warunki australijskie jest dobrym wynikiem. Szkoda, że Leigh już zakończył karierę. Mógł śmiało jeszcze ze dwa sezony pojeździć. Dla mnie pobyt w Australii to były świetne, niezapomniane wakacje. Przez najbliższy rok Leigh trochę odpocznie od żużla. Myślę, że zajmie się urządzaniem domu, przed dwoma laty kupił dość dużą posiadłość. Adams obiecał, że w 2012 przyleci do Europy i na pewno zawita do Leszna.

W nadchodzącym sezonie Mariusz Szmanda będzie wspomagał swoimi umiejętnościami i doświadczeniem Janusza Kołodzieja.

Komentarze (0)