Siła liderów, czyli jak wygrać "przegrany" mecz

Popularna filozofia budowania sukcesu w oparciu o wyrównany skład nie zawsze zdaje egzamin. Wybitne jednostki niejednokrotnie przechylały szale zwycięstw. SportoweFakty.pl dokonały analizy potencjału liderów ekstraligowych drużyn.

6 x 8

Trenerzy często podkreślają ogromną rolę, jaką odgrywa równa postawa całej drużyny. Trudno nie przyznać im racji, osiągnięcie meczowego zwycięstwa jest możliwe nawet wtedy, gdy żaden z zawodników nie uzbiera dwucyfrowej liczby punktów. Wystarczy, żeby każdy z żużlowców zdobył osiem oczek. W praktyce zdarza się to jednak bardzo rzadko. Naturalne w sporcie wahania formy dosięgają nawet tych, którzy zwykli punktować na poziomie przekraczającym 10 punktów w meczu. Każda drużyna mająca ambitne cele potrzebuje zawodników, którzy potrafią swoją postawą dodać otuchy kolegom z zespołu.

Giganci

Tomasz Gollob i Nicki Pedersen to duet liderów, który chciałby mieć w swoim składzie prawie każdy trener. Duńczyk od wielu lat jest jednym z najskuteczniejszych żużlowców naszej Ekstraligi. W zdobywaniu wielu punktów nie są w stanie przeszkodzić mu wygwizdujący go kibice, zmęczenie, czy warunki torowe. Jeszcze cenniejszym zawodnikiem w drużynie Czesława Czernickiego jest Tomasz Gollob, który łączy w sobie atuty Pedersena z fenomenalnymi umiejętnościami taktycznego rozgrywania wyścigów. Aktualny mistrz świata potrafi nie tylko seryjnie zdobywać "trójki", ale także wypracowywać dogodne sytuacje dla partnera z zespołu. Duet Pedersen - Gollob wygrał w minionym sezonie dla gorzowskiej Stali kilka "przegranych" spotkań. Tak było choćby na inaugurację w pojedynku z Unią Leszno, czy w meczu wyjazdowym w Tarnowie. Drużyny poważnie myślące o pokonaniu podopiecznych Czesława Czernickiego są praktycznie zmuszone rozstrzygnąć mecz przed piętnastym wyścigiem, w którym trzeba stawić czoła gorzowskim asom. Zespoły oparte na takim fundamencie, jaki stanowią w Stali Gollob z Pedersenem, bywają jednak "kolosami na glinianych nogach". Gorzowianie przekonali się o tym w ubiegłorocznej rundzie play-off, kiedy utytułowany Duńczyk leczył kontuzję.

Podwójne zwycięstwo w ostatnim wyścigu Tomasza Golloba i Nickiego Pedersena przesądziło o triumfie nad Unią Leszno w meczu inaugurującym ubiegłoroczne rozgrywki

Jedyną drużyną, która dysponuje porównywalnie mocną parą liderów jest leszczyńska Unia. Janusz Kołodziej i Jarosław Hampel nie mogą jeszcze pochwalić się równie "głośnymi" nazwiskami jak wspomniani liderzy Caelum Stali, ale w praktyce im nie ustępują. Najlepszy duet Byków nie był w ubiegłym sezonie poddawany równie trudnym i częstym testom jak Pedersen z Gollobem. Hampel i Kołodziej mieli wsparcie w osobach Leigh Adamsa i Damiana Balińskiego o jakim gorzowscy liderzy nie mogli nawet pomarzyć. W ogromnej większości przypadków biegi nominowane decydowały wyłącznie o rozmiarach klęski rywali Unii Leszno. Siła duetu leszczyńskich liderów kilkakrotnie została jednak wystawiona na próbę. Tak było choćby w meczu rundy play-off w Toruniu, gdzie zawiedli juniorzy Byków oraz zawodnicy drugiej linii. Mimo to Unia zdołała "wyrwać" lepiej spisującym się Aniołom aż 44 punkty. Nie byłoby to możliwe gdyby nie postawa pary Hampel - Kołodziej, która odniosła trzy podwójne zwycięstwa. Leszczyński duet zdobył w tym spotkaniu 30 punktów.

Jarosław Hampel i Janusz Kołodziej podczas meczu rundy play-off w Toruniu

Mocarze

Zespołem, którego siła od lat utożsamiana jest z równym i wysokim poziomem całej drużyny jest toruński Unibax. To właśnie ta ekipa najczęściej udowadniała, że lider (bądź liderzy) nie muszą być gwarancją odnoszenia sukcesów. Anioły od 2007 roku nie schodzą z podium Drużynowych Mistrzostw Polski mimo braku w składzie wielkich nazwisk. Trudno bowiem nazwać gigantami ubiegłorocznych uczestników Grand Prix z Unibaxu – Chrisa Holdera i Hansa Andersena. Warto nadmienić, że w 2009 roku torunianie zdobyli srebrne medale, będąc jedynym zespołem ekstraligowym, który nie posiadał w swoim składzie uczestnika cyklu Grand Prix. Unibax będący od kilku lat ligową potęgą tylko raz sięgnął po mistrzowski tytuł. Było to w 2008 roku, kiedy w decydujących spotkaniach ciężar liderowania zespołowi z powodzeniem udźwignęli Wiesław Jaguś i wspomniany już Holder.

Wyjątkowo mocny kadrowo będzie w nadchodzącym sezonie Falubaz Zielona Góra. Głównymi kandydatami do liderowania są obcokrajowcy - Greg Hancock i Andreas Jonsson. Wspomniany duet nie wydaje się co prawda równie mocny, jak te którymi będą dysponowali leszczynianie czy gorzowianie, ale w przypadku Falubazu nie musi to stanowić wielkiego problemu. Marek Cieślak ma do dyspozycji Rafała Dobruckiego i Piotra Protasiewicza, którzy są w stanie z powodzeniem zastąpić przeżywających drobne kryzysy zagranicznych liderów. Trener Falubazu szczególnie wiele może oczekiwać w tej kwestii od Piotra Protasiewicza, który deklarował, że będzie wyjątkowo dobrze przygotowany do sezonu pod względem sprzętowym.

Jason Crump w przyszłym sezonie będzie reprezentował PGE Marmę Rzeszów

Marzyciele

Potencjał liderów pozostałych drużyn ekstraligowych jest nieporównywalnie mniejszy. Nie zmienia tego nawet transferowy sukces drużyny z Rzeszowa, którą wzmocnił

Jason Crump. Australijczyk w ubiegłym sezonie był mniej skuteczny w naszej lidze niż Damian Baliński. Trzykrotny mistrz świata wróci zapewne do wysokiej formy, ale rzeszowianom będzie najprawdopodobniej brakowało drugiego lidera.

Porównywalną do PGE Marmy strukturę drużyny ma Betard Wrocław. Kenneth Bjerre podobnie jak Crump może być osamotniony w roli lidera. Wyrównany skład ma być motorem napędowym zespołu z Tarnowa. Krzysztof Kasprzak, Sebastian Ułamek, Fredrik Lindgren czy Marin Vaculik to zawodnicy, których stać na wysokie zdobycze punktowe, ale wydaje się mało prawdopodobnym, żeby regularnie stawali na wysokości zadania. Lidera dużego formatu próżno szukać w składzie częstochowskiego Włókniarza. Kryzys finansowy wyraźnie odbił się na tym klubie i jego ambicjach.

Sebastian Ułamek i Martin Vaculik

Źródło artykułu: