W ostatnim czasie wzbudzają one sporo kontrowersji, a wielu zawodników wypowiada się na ich temat bardzo krytycznie. Być może przełom w tej sprawie przyniesie "okrągły stół" zaplanowany na 17 marca. Trzymanie w niepewności żużlowców sprawia, iż ci mają problem, z których tłumików korzystać podczas treningów. - Też mam niesmak. I dylemat, z jakich tłumików korzystać w tej chwili na treningach. Do nowych trzeba się przygotować, bo to nie jest tak, że wszystko "zagra" od razu. Ale mądrzejsi będziemy dopiero po okrągłym stole - powiedział Adrian Miedziński w rozmowie z dziennikarzem Nowości.
Zawodnik toruńskiego Unibaksu zgadza się z opinią, że w sprawie tłumików zabrakło solidarności. - Na pewno tak. Sądzę, że błąd popełnili żużlowcy jeżdżący w Grand Prix. Najpierw ktoś im zamydlił oczy, że zostaną wyprodukowane lepsze nowe tłumiki z przelotem i wszystko będzie OK. Każdy się wyciszył. A w efekcie mamy niby nowy tłumik, ale nie odbiega on za bardzo konstrukcyjnie od wcześniejszego, który był tak krytykowany. To żadna rewolucja. Silnik i tak się będzie przegrzewał. Jeździłem z tym nowym tłumikiem w Gnieźnie i jest podobna sytuacja. Temperatura jest wysoka, a dodam, że jeździłem na twardym torze i w zimie, a nie w środku lata. A i tak motocykl sprawiał mi trudności. Jak tylko trafiłem na odsypaną warstwę toru, motocykl ciągnął mnie do bandy. A co będzie, jak ktoś przygotuje przyczepną nawierzchnię i będziemy jechali w czterech? Już teraz na twardym torze jeździ się tak ciężko, jak wcześniej na przyczepnym. Nie będzie to służyło bezpieczeństwu. Trzeba będzie kontrolować bardziej motocykl, zmienić sylwetkę podczas jazdy. Nie miałem jeszcze możliwości jazdy z nowym tłumikiem na przyczepnej nawierzchni i, szczerze mówiąc, nie spieszy mi się do tego. Nie będzie z tym za wesoło - ocenia Miedziński.
Źródło: Nowości
Adrian Miedziński