Po przeczytaniu poniedziałkowego stanowiska FIM-u w sprawie tłumików najlepiej byłoby ogłosić minutę ciszy. Wszystko wskazuje na to, że w Polsce sprawa zostanie rozwiązana w jedyny słuszny sposób. O wprowadzeniu bądź braku nowych rozwiązań technicznych zdecydują ci, których najbardziej one dotyczą, a więc zawodnicy. Oczywiście, można by teraz pytać, dlaczego musieliśmy tak długo czekać na tak oczywiste wnioski, jednak warto podkreślić, że Polski Związek Motorowy i Główna Komisja Sportu Żużlowego w całej sprawie stanęli na wysokości zadania. W końcu lepiej późno niż wcale…
O bezpieczeństwie zawodników powinni decydować oni sami. Wielką niedorzecznością jest oddawanie losu żużlowców w ręce ludzi, którzy nigdy w życiu nie siedzieli na motocyklu. Bez zawodników żużla by nie było. Doskonale wiedzą to kibice i zdaje się, że w końcu zrozumiały to władze tej dyscypliny w Polsce, które pozwoliły żużlowcom mówić i co najważniejsze decydować.
Wiemy już, że władze polskiego żużla uszanują decyzję zawodników i w przypadku ich negatywnego stanowiska w sprawie tłumikowej wycofają się z wszelkiej rywalizacji międzynarodowej, co dotyczy także lig zagranicznych. W końcu doczekaliśmy sytuacji, że polskie środowisko żużlowe potrafi postawić na swoim. Mamy wszak ku temu solidne podstawy. To w Polsce jest obecnie najsilniejsza liga na świecie. "Piknikowe" ściganie w Anglii czy to nieco bardziej opłacalne w Szwecji nie jest w stanie równać się z poziomem sportowym i finansowanym żużla w kraju nad Wisłą. Co więcej, dwóch aktualnie najlepszych zawodników naszego globu, którym FIM w swoim oświadczeniu radzi zakończenie sportowej kariery, to również Polacy. I śmiało można powiedzieć - nie będzie to zresztą arogancja podobna do tej, którą zaprezentowali panowie z FIM-u - że bez nas cykl Grand Prix byłby tylko objazdowym cyrkiem. Trudno bowiem wyobrazić sobie mapę rywalizacji najlepszych zawodników bez Polski.
Zresztą o brak Polaków w Grand Prix obawiać się specjalnie nie powinniśmy. BSI, która zarządza tą imprezą, na pewno nie pozwoli sobie na stratę Golloba czy Hampela. To komercyjna firma, która wie, że bez mistrza i wicemistrza świata będzie mieć duży problem. A jeśli Szwedzi i Anglicy chcą obniżać i tak już niewysoki poziom swoich lig, to trudno im tego zabraniać. Szkoda, że na wszystkim najbardziej ucierpią kibice żużla w tych krajach.
Tak czy inaczej, należy powiedzieć, że w Polsce zwyciężył zdrowy rozsądek, także władz polskiego żużla, za co już dziś należą im się słowa uznania.
Jarosław Galewski