Przerwać passę szóstych miejsc - czyli Stal Gorzów przed sezonem

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Odkąd Stal Gorzów powróciła do ekstraligowych zmagań po kilkuletniej przygodzie na pierwszoligowym froncie, nie osiągnęła w walce o Drużynowe Mistrzostwo Polski nic znaczącego. Gorzowski klub jest przykładem na to, że wysoki budżet nie jest wyznacznikiem siły rażenia drużyny.

W tym artykule dowiesz się o:

Niechlubna seria szóstych miejsc gorzowskiej Stali rozpoczęła się w 2008 roku, gdy to o sile ekipy stanowili dwaj liderzy, Tomasz Gollob i Rune Holta. Skład uzupełniony jednymi z najlepszych zawodników pierwszej ligi nie dał jednak spodziewanego efektu, choć od podopiecznych Stanisława Chomskiego nikt nie oczekiwał włączenia się do walki o najwyższe cele. Inne założenia zostały postawione jednak rok później, choć uzupełnienie składu mającym za sobą dobry rok Matejem Zagarem, nie dało pożądanego efektu. Także poprzedni rok, wymiana Holty na Nickiego Pedersena i Petera Karlssona na Tomasza Gapińskiego, zakończył się dla Stali na szóstym miejscu.

Niezbędne zmiany regulaminowe

Aktualny trener gorzowskiej drużyny, Czesław Czernicki, z pewnością może czuć się rozgoryczony po ubiegłorocznym, szóstym miejscu. Jego drużyna, w pewnym momencie niesamowicie skonsolidowana, rundę zasadniczą zakończyła z fenomenalnym bilansem. Jedenaście zwycięstw, dwie porażki i tylko jeden remis, ustępowały tylko osiągnięciom późniejszego mistrza, Unii Leszno. Regulamin, który - wg Czernickiego - nie premiuje najlepszych drużyn z rundy zasadniczej, okazał się zabójczy dla osłabionej kontuzjami Stali. Gorzowianie w fazie play-off trafili na Falubaz Zieloną Górę i mimo korzystnego wyniku na torze rywala, u siebie nie zdołali odrobić niewielkiej, czteropunktowej straty. Już przed drugim spotkaniem, Czernicki otwarcie mówił o tym, że regulamin powinien ulec zmianie. - Co nam dało, Stali Gorzów, czy mi jako trenerowi, czternaście meczów? - pytał na kilka dni przed pojedynkiem. - Nie może być tak, że w perspektywie play-offów, ten dorobek jest marnowany. To nie jest żadna asekuracja, tylko moje przemyślenia na podstawie funkcjonowania tego systemu przez ostatnich kilka lat. Sprawiedliwy byłby system taki, który premiuje również to co się zdobyło w rundzie zasadniczej - tłumaczył Czernicki.

Na kilka spotkań przed zakończeniem fazy zasadniczej, gorzowianie stracili swojego lidera, Pedersena. W wygranym pojedynku z Polonią Bydgoszcz, doznał on groźnej kontuzji, która ostatecznie wykluczyła go z rywalizacji w polskiej ekstralidze do końca sezonu. Duńczyk nie wspomógł Stali w dwumeczu z Falubazem, co widoczne było szczególnie w drugiej odsłonie, gdy wynik drużyny ciągnęli jedynie Gollob i Przemysław Pawlicki. W związku z przedwczesnym zakończeniem sezonu, słabym rezultatem końcowym, ale bardzo dobrym bilansem, Czernicki cały czas podtrzymuje swoje negatywne zdanie na temat regulaminu. - Stanowisko gorzowskiego klubu wobec nowych zasad zawierało jedną, kluczową pozycję. Regulamin nie zawiera żadnego przepisu mówiącego o handicapie dla drużyn zajmujących dwa pierwsze miejsca w tabeli po rundzie zasadniczej. I to niezadowolenie nie wynika tylko z pryzmatu nieszczęścia jakie spotkało Stal Gorzów na przełomie dwóch ostatnich sezonów. Była bardzo fajna propozycja, aby dwa zespoły, które najlepiej radziły sobie w rundzie zasadniczej, miały zapewniony awans do półfinału i oczekiwały na ekipy walczące w ćwierćfinałowych rywalizacjach. Byłby to przeogromny bonus dla tych, którzy przez czternaście spotkań spisują się wybornie - mówił w połowie stycznia.

Dla Nickiego Pedersena, mecz z Polonią Bydgoszcz był ostatnim w poprzednim roku

Polsko-duńska armia z domieszką Słowenii

Po kolejnym, nieudanym sezonie, działacze gorzowskiej Stali nie czekali długo i momentalnie usiedli do rozmów z potencjalnymi wzmocnieniami na następny rok. Szybko dogadano się przede wszystkim z Tomaszem Gollobem, ważny kontrakt wciąż miał Nicki Pedersen, a swoją umowę przedłużył Matej Zagar. Prezes Władysław Komarnicki rozmawiał z wieloma żużlowcami z najwyższej półki. W Gorzowie pojawił się nawet temat Andreasa Jonssona, choć ten - co było bardzo prawdopodobne - otrzymał stałą dziką kartę w rozgrywkach Grand Prix i przede wszystkim z powodu restrykcji regulaminowych, nie pasowałby do koncepcji gorzowskiego klubu. Blisko Gorzowa był także Martin Vaculik, choć w jego przypadku problem pojawił się z polskim obywatelstwem i Słowak w ostateczności zdecydował się na pozostanie w Unii Tarnów.

Na kilkanaście dni przed oficjalnym otwarciem okienka transferowego, w mediach pojawiły się informacje o zaawansowanych rozmowach gorzowskiego zespołu z Hansem Andersenem. Niedługo potem, do swojego rodaka dołączył Niels Kristian Iversen i na początku grudnia, obaj, w świetle jupiterów, podpisali z Komarnickim roczne umowy. Niedługo potem, w obliczu fiaska rozmów z Tomaszem Gapińskim i problemów z wypożyczeniem Przemysława Pawlickiego, do zespołu dokooptowany został Artur Mroczka. - Finał okresu negocjacyjnego jest taki, że mamy skład w tych samych barwach. Biało-czerwonych, lub czerwono-białych, czyli polsko-duńskie zestawienie z domieszką Słowenii - podsumował trener Stali.

Sezon bez wielkich zapowiedzi

Po kilku nieudanych latach, gorzowianie wyraźnie spokornieli, bowiem nikt już nie stawia publicznie przed drużyną ogromnych celów. Skład Stali stać na bardzo wiele, choć wszystko zależy od jazdy poszczególnych jednostek. Kibice powinni być spokojni o postawę wiecznie młodego Golloba. Również Pedersen prezentuje udaną formę po odniesionej w poprzednim roku kontuzji. Niewiadome rodzą się dopiero w przypadku drugiej linii. Ogromną zagadką jest postawa Hansa Andersena, który ma za sobą kilka słabszych lat i z jednego z najlepszych zawodników na świecie, stał się ligowym średniakiem. W Gorzowie wierzą jednak, że "Ugly Duck" wciąż pamięta jak jeździ się na żużlu i u boku mistrza świata, uda mu się odbudować formę sprzed kilku sezonów. Spore wymagania stawiane są także przed Matejem Zagarem, Nielsem Kristianem Iversenem i Arturem Mroczką. Słoweniec poprzedni rok zaczął wybornie, choć z biegiem czasu jego forma była coraz gorsza. Mimo lepszej końcówki, trener Stali nie jest zadowolony z całokształtu. - Nie jestem do końca zadowolony z tego, co prezentował sobą Matej Zagar i nie uważam, że po naszej ciężkiej pracy on doszedł do optymalnej formy. To co pokazywał w lidze angielskiej, czy przed dwoma laty w lidze szwedzkiej, pozwalało mi myśleć, że mam w talii klasowego zawodnika, od którego mogę oczekiwać trochę więcej, może nawet wymagać, że będzie on trzecim liderem w mojej drużynie. Wszelkiego rodzaju rotacje związane z Matejem, czyli ustawianie go w przeróżny sposób z Tomkiem Gapińskim czy Davidem Ruudem, nie dały mi tego czego oczekiwałem w kluczowych momentach sezonu - stwierdził.

Iversen, podobnie jak Andersen, w Gorzowie ma zamiar się odbudować i nadzieję na to ma nie tylko on sam, ale również kibice i działacze. "Puk" w poprzednich latach startował w ekipie Falubazu Zielona Góra, choć nie dostawał zbyt wielu szans na pokazanie swych umiejętności. Duńczyk wierzy w to, że regularna jazda pozwoli mu na spełnienie założonych celów. - Poprzednie lata nie były dla mnie dobre, bo nie jeździłem zbyt wiele w lidze polskiej. Mam nadzieję, że teraz się to zmieni i uda mi się powrócić do formy z najlepszych lat - zapowiedział.

Inna sytuacja jest w przypadku Artura Mroczki, który ma za sobą całkiem udany sezon w GTŻ-ie Grudziądz. Dwudziestodwuletni żużlowiec, dla którego obecny rok będzie pierwszym w gronie seniorów, za pierwszy cel postawił sobie podpisanie kontraktu w Ekstralidze. Po niespełna dwutygodniowych rozmowach z działaczami Stali, parafował umowę jako szósty senior gorzowskiego klubu. Mroczka, mimo czekającej go walki o skład z bardziej doświadczonymi żużlowcami, z optymizmem patrzy na zbliżające się rozgrywki. - Jeździłem już w zagranicznych ligach z takimi zawodnikami i wygrywałem te pojedynki, więc nie boje się walki o miejsce w składzie Stali. Nie myślę o przejściu w wiek seniora, a skupiam się tylko na kolejnych spotkaniach czy biegach. Nie ma to znaczenia pod jakim numerem będę startował, ważne, żeby jeździć i wygrywać - wyjawił żużlowiec Stali.

Przed żużlowcami Stali Gorzów stoi bardzo trudny sezon

O końcowym rezultacie gorzowskiej ekipy zadecyduje przede wszystkim postawa drugiej linii. Nie od dziś wiadomo, że tacy zawodnicy jak Andersen, Iversen czy Zagar, mają za sobą udane sezony, w których na równi potrafili rywalizować z najlepszymi żużlowcami na świecie. Również Mroczka, który kontrakt ze Stalą podpisał na kilka dni przed końcem poprzedniego roku, zachwycał swoją jazdą nie tylko Polaków, ale i promotorów klubów ze Szwecji, oraz z Wielkiej Brytanii. Czy polsko-duńskie zestawienie z domieszką Słowenii zdoła w zbliżających się rozgrywkach przełamać złą passę szóstego miejsca? Tego kibice dowiedzą się za kilka miesięcy.

Caelum Stal Gorzów:

Seniorzy

Tomasz Gollob - 10,93

Nicki Pedersen (Dania) - 9,95

Hans Andersen (Dania) - 6,76

Niels Kristian Iversen (Dania) - 6,50

Matej Zagar (Słowenia) - 6,27

Artur Mroczka - 4,28

Juniorzy:

Sam Masters (Australia) - 6,50

Paweł Zmarzlik - 2,50

Adrian Cyfer - 2,50

Łukasz Cyran - 2,50

Paweł Parys - 2,50

Bartosz Zmarzlik - 2,50

Kontrakty bez aneksu finansowego (warszawskie):

Jacek Gollob - 2,50

Adam Kajoch - 2,50

Trener:

Czesław Czernicki

Przyszli:

Niels Kristian Iversen (Zielona Góra), Hans Andersen (Toruń), Artur Mroczka (Grudziądz)

Odeszli:

David Ruud (Grudziądz), Zbigniew Suchecki (Lublin), Tomasz Gapiński (Bydgoszcz)

Źródło artykułu: