Dawid Stachyra: Obiecuję poprawę swoją i całej drużyny

Dawid Stachyra w spotkaniu z GTŻ Grudziądz zdobył siedem punktów. Zawodnik Wybrzeża uważa, że jego zespół stracił kilka "oczek" przez kontrowersyjne decyzje sędziego, jednak głęboko wierzy, że od kolejnego meczu jego drużyna rozpocznie marsz w górę tabeli.

- Spotkanie dziwnie się dla nas toczyło. Z początku gospodarze nam odjechali, zapowiadało się na pogrom. Później się dźwignęliśmy i tak naprawdę zabrakło nam dwóch biegów, żeby ten mecz na własną korzyść przechylić. Trochę dziwne zawody, bo sędzia też dołożył swoją cegiełkę. Nie może być takiej sytuacji, że staję w koleinie w której wcześniej Watt wystartował, a sędzia mnie przestawia, że niby stałem pod ukosem. W poprzednim biegu tego nie zauważył, dla mnie to jest absurd trochę. W czternastym biegu lotniak Kudriaszowa, dziwne bo sędzia takiej rangi nie powinien takich błędów robić. Trudno jednak, to jest gdybanie i ten mecz jest już historią, także gratulacje dla grudziądzan - powiedział na gorąco tuż po spotkaniu Dawid Stachyra, który po chwili dodał. - Chciałbym podziękować gdańskim kibicom, którzy w bardzo licznym gronie przybyli nas wspierać i kibicować. Także tutaj moje podziękowania za doping i za to, że byli z nami. Przykro mi, że zawiedliśmy ich po raz drugi, choć dzisiejszy mecz był w dużo lepszym wykonaniu niż ten z Gnieznem, także obiecuję poprawę swoją i całej drużyny. Myślę, że od następnych meczów będą z nas zadowoleni.

Początek sezonu nie należy do udanych w wykonaniu Dawida Stachyry. W niedzielnym spotkaniu widać było wyraźny progres, w porównaniu do ubiegłego meczu. - Z tego wszystkiego cieszę się, że troszkę udało mi się rozkręcić i ciut oderwać się od dna, bo na razie nie jest tak jakbym sobie marzył. Dobrze, że przegraliśmy chociaż tymi czterema punktami. Teraz nie możemy sobie już pozwolić na porażki w domu, także będzie dużo łatwiej o punkt bonusowy - ocenił "Davidoff".

Kibice Wybrzeża przyzwyczaili się jednak do dwucyfrowych zdobyczy syna Janusza Stachyry. W czym zatem tkwi problem? - Po części znam przyczynę i jest ona prosta. Widoczny jest po prostu brak Anglii. Mecz w Grudziądzu jest praktycznie moim czwartym, w tym dwa sparingi, dwa mecze ligowe. W tamtym roku, kiedy jeździłem w Anglii, już przed pierwszym meczem ligowym w Polsce byłem po dziewięciu meczach, to jest bardzo duży handicap. Widzę to po sobie, bo jestem pewny motocykli, mam je naprawdę dobre, a nie czuję się jeszcze dobrze na nich, w sensie, że nie ma takiego luzu, pewności. Przeszkodziłem nawet w jednym biegu Pawłowi (Hlibowi - dop.red.), w drugim z kolei nieporozumienie z "Zorrem" (Magnus Zetterstroem - dop. red.). Wszystko to wynika z tego, że nie jestem pewny siebie i jedzie się z klapkami na oczach, bo wiadomo, że jak ktoś ma już większe obycie i czuje się lepiej na motocyklu, to tak jakby się widziało więcej. To jak doświadczony kierowca samochodu, to jest na tej samej zasadzie - tłumaczył zawodnik Lotosu Wybrzeże.

W Lany Poniedziałek podopieczni trenera Stanisława Chomskiego zmierzą się na własnym stadionie z Orłem Łódź, gdzie bez wątpienia będą zdecydowanym faworytem tej potyczki. "Davidoff" słusznie zauważył jednak, że w drużynie u progu sezonu panują wahania formy.- Tutaj już nie możemy sobie pozwolić na jakąkolwiek sensację. Musimy pojechać z Łodzią jak najlepiej i zapewnić sobie jak najwyższe zwycięstwo. Będziemy się do tego meczu przygotowywać równie dobrze, bo widać, że w naszym składzie jest tak jakby na odwrót. Jedni jadą lepiej jednych meczach, potem zawodzą i na odwrót, także każdy ma jeszcze kłopoty i u każdego jest jeszcze daleko od tej optymalnej formy. Pozostaje nam więc jeździć i pracować, bo na tej podstawie można do czegoś dojść i coś osiągnąć - zakończył Stachyra.

Komentarze (0)