- Moja konkurencja wynajęła płatnego zabójcę. Gość, który to zlecił, Jacek Tomalski, dostał 15 lat więzienia. Medialnie to trochę umknęło, bo wszystko działo się tego dnia, gdy bin Laden w Ameryce lądował. Chciałem koniecznie spotkać się z gościem, który zlecił zabicie mnie. Ale nie żyje. Z tym, co miał za cyngiel pociągnąć, mógłbym wypić kawę. To jego zawód, ja to rozumiem. Kiedyś poszedłem na targ, miałem w kieszeni 10 tys. zł. i ktoś mi pięknie te pieniądze wyjął. Z tym też mógłbym kawę wypić, bo to zawodowiec. Jakby mi dał w łeb i ukradł forsę, to co innego. Zawdzięczam życie kapusiowi. Gdy Tomalski szukał płatnego zabójcy, to policja wpadła na jego trop i podstawiła oficera o pseudonimie "Jurek Kiler". Do zamachu nie doszło - powiedział Skrzydlewski w rozmowie z Magazynem Sportowym (Przegląd Sportowy).
Skrzydlewski stwierdził, że klub żużlowy założył, gdyż wielką fanką tego sportu jest jego córka Joanna (aktualnie Europosłanka). W ubiegłym sezonie "wpompował" w łódzki żużel półtora miliona złotych. To przełożyło się na sukces, gdyż Orzeł awansował do I ligi. Witold Skrzydlewski jest także prezesem Stowarzyszenia Polskich Grabarzy. Firma H.Skrzydlewska zajmuje się usługami kwiaciarskimi i pogrzebowymi. Mocno wspiera finansowo łódzki sport.
Źródło: Magazyn Sportowy (Przegląd Sportowy).
Bez wsparcia rodziny Skrzydlewskich nie byłoby pierwszoligowego żużla w Łodzi
Koszykarki Widzewa są także wspierane przez firmę H.Skrzydlewska